Kilka dni przed wybuchem afery z „Pumą”, z Wielkiej Brytanii dobiegły optymistyczne informacje dotyczące ciężkiej platformy „Ajax”. Ten równie problematyczny co niemiecki bwp pojazd miał w końcu udanie przejść próby poligonowe. Brytyjczykom daleko jednak do entuzjazmu.
Enfant terrible
„Ajax” to platforma ciężkich opancerzonych pojazdów bojowych, które mają być bazą dla co najmniej kilku pojazdów brytyjskiej armii. Jej początki sięgają jeszcze 2010 r. gdy brytyjski oddział General Dynamics pokonał w konkursie szwedzką platformę CV90, używaną z powodzeniem przez kilka armii i do dziś chętnie zamawianą.
Brytyjska firma oparła swój projekt na podwoziu ASCOD, będącym efektem austrijacko-hiszpańskiej współpracy (w tym hiszpańskiej odnogi GDLS) i to właśnie to zmodyfikowane podwozie jest głównym powodem dramatów tego projektu. Dość powiedzieć, że dostawy pojazdów pierwszej transzy przewidywano na 2017 r. podczas gdy tak naprawdę do dziś, poza niezatwierdzoną partią testową, „Ajax” pozostaje w zawieszeniu.
Polecamy na Geekweek: Ukraińcy zestrzelili tajemniczy, rosyjski dron o nazwie Orion
Jeżdżenie szkodzi
Głównym problemem wozu były bardzo duże wibracje oraz wysoki poziom hałasu w który wpadał w trakcie nawet powolnej jazdy. To z kolei powodowało, że żołnierze nie byli w stanie przebywać w nim bez słuchawek ochronnych, zdarzały się im uszkodzenia słuchu, nudności, a nieuchronne rozkojarzenie warunkami pracy prowadziło do różnego rodzaju kontuzji. Brytyjskie media szacują, że nawet ponad 300 żołnierzy mogło zostać poszkodowanych w czasie testów platformy.
Co więcej, te zjawiska prowadziły też do dewastacji sprzętu pokładowego i mechanizmów wozu. Cierpieć mają szczególnie nowoczesne urządzenia elektroniczne, których jak się możecie domyślać, na pokładzie ma być bardzo dużo. Awarie trapiły też tak kluczowe mechanizmy jak obrotnica wieży. W trakcie prób naprawy tych wozów odkryto, że dostarczone egzemplarze miały też niechlujnie wykonane kadłuby o wymiarach nietrzymających norm, pojawiały się też problemy z trakcją itd.
Rosnące koszty programu i kolejne porażki „naprawionych” pojazdów na próbach wywołały ostrą dyskusję na temat przyszłości tego projektu. Armia brytyjska rozważa wręcz jego całkowite porzucenie, a niektórzy żołnierze otwarcie nazywają ten pojazd „kompletną katastrofą”. W tym kontekście informacja o udanym zakończeniu prób była dość zaskakująca i przez osoby zainteresowane tematem przyjęta ze sporym niedowierzaniem.
Duże wątpliwości
Przekopując się przez brytyjskie media militarne, można wyrobić sobie pogląd, że ta ostrożność jest tu jak najbardziej wskazana. Zasiadający w Komitecie Specjalnym ds. Obrony i nadzorujący postępy prac na Ajaxem posłowie kwestionują sukces testów twierdząc, że otrzymane wyniki są niejednoznaczne, a między wierszami można wyczytać, że testy mogły być tak ułożone, żeby eufemistycznie nazwijmy to „nie przedobrzyć”.
Co więcej, na stronach rządowych pojawiła się informacja o przetargu na program badawczy mający zmierzyć... wpływu wibracji wozu na zdrowie pracujących w nich przez dłuższy czas żołnierzy. To z kolei dało asumpt do podejrzeń, że niektórzy chcą walczyć tylko o jakieś ograniczenie trapiących wóz problemów, a potem dopchnąć całość kolanem, argumentując, że takie a takie drgania nie będą szkodliwe.
Wątpliwości budzi zresztą nie tylko podwozie, ale i gotowość systemów elektronicznych wozu, a wszystko to mocno przypomina casus „Pumy”. Ciekawe swoją drogą, czy niemiecka katastrofa nie wywoła w brytyjskim MON jakichś refleksji typu „czy na pewno warto dalej w to brnąć”? Przekonamy się zapewne niebawem, brytyjski MON zapowiedział, że do końca roku podejmie decyzję, co robić dalej z „Ajaxem”.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu