Militaria

BAE pokazało swoją wizję następcy M2 Bradley z... „rozproszonym silnikiem”

Krzysztof Kurdyła
BAE pokazało swoją wizję następcy M2 Bradley z... „rozproszonym silnikiem”
11

US Army nie ma może tak dużego problemu z bojowymi wozami piechoty co Polska, ale M2 Bradley ma już swoje lata i trwa poszukiwanie jego następcy. W konkursie możemy zobaczyć między innymi wóz bazujący na projekcie AS-21 Redback, a teraz swoją propozycję ujawnił koncern BAE.

Optionally Manned Fighting Vehicle

M2 Bradley to wóz, który wprowadzono na uzbrojenie jeszcze za czasów Zimnej Wojny. Z racji tego, że w tamtych czasach ani projektowanie modułowe, ani elektronika budowana w otwartej architekturze jeszcze nie istniały, potencjał modernizacyjny tej konstrukcji, przy zachowaniu kosztów na sensownym poziomie się wyczerpał.

Z tego względu US Army zdecydowało się poszukać jego nowoczesnego następcy. Program OMFV, czyli Optionally Manned Fighting Vehicle zakłada stworzenie nowoczesnego bojowego wozu piechoty z dwuosobową załogą i 6-osobowym desantem. Warto tu zaznaczyć, że początkowo zakładano desant 9-osobowy, ale ponieważ armia chce, aby pojazd dobrze chronił żołnierzy, a jednocześnie utrzymać w jakichś ryzach jego masę, zdecydowano się pójść na kompromis.

Co oznacza nowoczesność według Amerykanów? BWP ma dysponować bezzałogową wieżą umożliwiającą montaż armaty automatycznej o kalibrze 50 mm (początkowo może mieć standardowe działko 30 mm). Napęd o trakcji gąsienicowej, zgodnie z najnowszymi trendami ma być hybrydowy (spalinowo-elektryczny), z możliwością poruszania się również w „cichym” trybie EV.

Systemy elektroniczne wozu mają zostać zaprojektowane zgodnie z MOSA, modułową architekturą otwartych systemów, umożliwiającą łatwą rozbudowę wektroniki wozu w przyszłości nawet o systemy dziś nieistniejące. Oznacza to korzystanie ze ustandaryzowanych łączy, systemów typu LRM - Line Replaceable Modules, nacisku na tworzenie interfejsów plug-in-play etc.

BAE idzie dalej

BAE do tematu możliwej rozbudowy i szeroko pojętej modułowości podeszło naprawdę bezkompromisowo. Ich wóz został zaprojektowany tak, aby dało się konfigurować na wiele sposobów. Jedną z kluczowych cech pozwalających na to, jest unikalne rozwiązanie napędu, który BEA nazywa rozproszonym silnikiem.

Ich system napędowy jest rozwinięciem wcześniejszych pracy z programu Future Combat System. Zamiast zastosować klasycznie duży, centralny silnik, zastąpiono go kilkoma mniejszymi, rozlokowanymi w różnych strefach kadłub, jednostkami. Wszystkie razem mają generować moc około 1000 KM.

Takie rozwiązanie w pojeździe wojskowym ma mieć szereg zalet. Przede wszystkim daje szanse, że ewentualne uszkodzenie jednego z silników nie unieruchomi całego pojazdu. Pogorszą się na pewno jego właściwości jezdne, ale będzie duża szansa wycofać go na zaplecze o własnych siłach.

Dużo potencjalnych zalet

BAE twierdzi też, że dzięki temu rozwiązaniu jest w stanie znacznie efektywniej rozproszyć ciepło generowane przez silniki, obniżając dzięki temu sygnaturę termiczną całego wozu. Prostsze okazało się też wytłumienie hałasu generowanego przez mniejsze jednostki.

Koniec końców, rozproszone po wnętrzu jednostki napędowe pozwoliły na lepsze rozplanowanie wnętrza i zwiększyło możliwość jego różnej adaptacji, zależnie od potrzeb. BAE deklaruje, że wóz ma ogromne pole do modyfikacji i łatwego dodawania nowego wyposażenia, ponieważ miejsca jest dużo.

W połączeniu z elektroniką wozu zbudowaną wg zaleceń MOSA tworzy to obraz wozu, który potencjalnie będzie miał naprawdę duże możliwości napraw w terenie bez konieczności użycia ciężkiego sprzętu. Czy ujawnią się jakieś wady tego rozwiązania, np. związane z koniecznością odpowiedniego zbalansowania całego systemu silników? Tu trzeba będzie poczekać na testy prototypów.

Jeśli coś budzi moje wątpliwości, to fakt, że bezzałogową wieżę zaprojektowała izraelska firma Elbit, a jak wiemy, również z polskich doświadczeń, ten kierunek nie gwarantuje wysokiej jakości. Z drugiej strony system zarządzania wieżą jest tu dostarczany przez US Army, więc możliwe, że problemów tym razem nie będzie.

BAE uzbroiło swój pojazd w działo Northrop Grumman 50 mm XM913 oraz wyrzutnię rakiet. Koncern deklaruje, że konstrukcja wozu i jego układów elektrycznch pozwala też na dołożenie nawet bardzo mocnych modułów laserowych, coraz chętniej stosowanych przeciw dronom. Masa wozu, zależnie od konfiguracji którą zażyczy sobie klient, może sięgnąć nawet 50 ton. Nie da się ukryć, że przez nowatorskie rozwiązanie kwestii napędu propozycja BAE wygląda, na dziś, na najciekawszą z dotychczas zaprezentowanych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu