Niedawno Oculus Rift trafił do przedsprzedaży. Poznaliśmy cenę i niektórzy zaczęli marszczyć brwi. Bo miało być tanio, a nie jest. Zwłaszcza, gdy ktoś...
Niedawno Oculus Rift trafił do przedsprzedaży. Poznaliśmy cenę i niektórzy zaczęli marszczyć brwi. Bo miało być tanio, a nie jest. Zwłaszcza, gdy ktoś nie posiada komputera, który podoła temu urządzeniu. Konkurencja zrobi to taniej? Jeśli mówimy o sprzęcie tej samej klasy, to wydaje się to mało prawdopodobne. Najciekawsze jest jednak to, że na zakupie gogli (ewentualnie komputera) prawdopodobnie nie zakończą się wydatki osób nakręconych na VR - ta forma rozrywki może się okazać studnią bez dna...
Kilka lat temu Jan pisał o projekcie Omni. Zainteresowanie VR (w tej formie, w jakiej rozumiemy to dzisiaj) dopiero startowało, ludzie robili wielkie oczy na widok gogli Oculusa pierwszej generacji. O co chodziło w przywołanym pomyśle? O ułatwienie poruszania się w wirtualnej rzeczywistości. Skoro już gracz zanurza się w tym świecie, to powinien to robić na szerszą skalę, wchodząc całym ciałem. A to oznacza konieczność przemieszczania się. Jak to zorganizować?
Omni ma umożliwić graczowi poruszanie się w miarę naturalny sposób i przełożenie tego na ruch w grze, ciężko bowiem mówić o złudzeniu bycia w wirtualnym świecie, jeżeli z jednej strony gramy w dynamiczną strzelankę, a z drugiej siedzimy na krześle. Obracanie głowy to po prostu za mało. Omni to deptak mechaniczny, pozwalający graczowi poruszać się, to znaczy iść, biec i dowolnie zmieniać kierunek biegu w pełnym zakresie 360 stopni, jednocześnie utrzymujący gracza w miejscu, inaczej wybiegłby z pokoju, w którym ma komputer, albo zderzyłby się ze ścianą. Podtrzymuje również gracza i zapewnia, że nie straci on równowagi i nie przewróci się, co podczas grania na stojąco z hełmem VR jest dość prawdopodobne.[źródło]
Czy to wypaliło? Tak. W ubiegłym roku oglądałem sprzęt podczas targów CES. Sam po nim nie chodziłem, ale dłuższą chwile obserwowałem prezentację. Wyglądało naprawdę dobrze. Startup nie zniknął z rynku, jest szansa na zrobienie biznesu na tej "bieżni". Produkt przypomniał mi się jednak przy okazji promowania nowego pomysłu: Teslasuit. To kombinezon dla użytkowników gogli VR. Obecnie twórcy zbierają kasę na realizację przedsięwzięcia, korzystają przy tym z finansowania społecznościowego. Jak idzie? Raczej mizernie. Ale to nie oznacza, że projekt jest skazany na niepowodzenie. Jeśli nie uda się w ten sposób, to może pojawi się inwestor? Albo inna firma osiągnie sukces z podobnym pomysłem?
Kombinezon ma zapewniać użytkownikowi wrażenia różnego typu. Z jednej strony odda niektóre zjawiska pogodowe, z drugiej strony pozwoli poczuć czyjś dotyk czy np. cios. No i może imitować uderzenie spowodowane przez wybuch albo wystrzelony pocisk. Ma być po prostu przekaźnikiem, dzięki któremu ciało poczuje, co dzieje się w wirtualnym świecie. Czy to jest możliwe? Nie wiem. Niby brzmi, jak coś możliwego w realizacji, nie sprawia wrażenia rozwiązania z pogranicza magii i mocnego SF, ale trudno stwierdzić, jak akurat tej ekipie udało się ogarnąć sprawę. Może podołali? A może na zapowiedziach sprawa się kończy?
To na razie mało istotne. Ważniejszy od samego produktu jest fakt, że zaczyna się rozbudowywać peryferia VR. Jest bieżnia, jest kombinezon. Pojawią się zapewne dedykowane karabiny, pistolety, broń biała. Do wyboru, do koloru. Chcesz być żołnierzem atakującym Berlin w 1945? Jest taka opcja, oto broń, której wtedy używano. Marzy ci się przygoda niczym z filmu Helikopter w ogniu? Da się zrobić, oto wyposażenie amerykańskich żołnierzy. Samurajski miecz? Szabla Wołodyjowskiego? Nasz klient, nasz pan. Poruszasz się na bieżni, kombinezon oddaje ciosy zadane użytkownikowi toporem, twój miecz przecina powietrze co kilkanaście sekund, a na głowie gogle, które wprowadzają w cały ten świat.
Czy ta wizja ma słaby punkt? Ma: koszty. Komputer i gogle to przywoływane już w poprzednich tekstach 1500 dolarów. Kombinezon? Prawdopodobnie kilka tysięcy dolarów. Przynajmniej na początku. Bieżnia? Kilkaset. Broń? Zależy od jakości, możliwości, marki. Pewnie od kilkunastu dolarów po tysiące. Efekt jest taki, że gdyby ktoś chciał skompletować sensowny zestaw i stworzyć prawdziwe królestwo VR, musiałby wydać kupę kasy. Równowartość małego samochodu. Kogo będzie na to stać? Nawet na Zachodzie stwierdzą, że to za droga impreza, skuszą się nieliczni. Czy to oznacza, że te firmy tworzą sprzęt, który nie ma prawa się sprzedać w większej liczbie sztuk i nie przyniesie sensownych zysków? Niekoniecznie.
Jeden z czytelników pod tekstem Jana napisał tak (pisownia oryginalna):
To moze byc nie tyle swietne rozwiazanie dla domu, ale dla roznych silowni i centrum sportowych. Panowie jednak tam rzadziej wskakuja na bieznie. Kosztowo kinect + xbox + omni + rift + pistolet tez powinno sie szybciej zwrocic takim centrum sportowym. Polaczyc to jeszcze z innym osobami na sali w multiplayer i sukces mamy murowany. Taki lasertag tylko w wersji bardziej kompakt.
Reklama
Widzicie to? Ja tak. Zaczną powracać kafejki internetowe. Ale w trochę innej odsłonie. Grupa znajomych może się wybrać w czwartkowy wieczór, by zaszaleć w wirtualnym świecie. Za jednym razem będą Drużyną Pierścienia, za innym ekipą z Gwiezdnych Wojen, na początku miesiąca zabawią się w polską szlachtę, pod jego koniec w obstawę jakiegoś szoguna albo w pluton lądujący na normandzkiej plaży. Nie muszą kupować całego zestawu, nowych rodzajów broni - to wszystko czeka na nich w centrum rozrywki, które oferuje VR na wyższym poziomie wtajemniczenia. Zakładam, że takie biznesy zaczną powstawać już w najbliższych latach. Czy to się przyjmie? Trudno stwierdzić - z pewnością ta wizja jest bliższa rzeczywistości niż opcja kupowania zestawów tego typu do domów (na masową skalę).
Najciekawsze jest to, że osoba, która wejdzie do takiego centrum pierwszy raz i zobaczy ludzi biegających po Omni z goglami na głowie i różnymi gadżetami w rękach, może paść ze śmiechu. Wyobrażam sobie tę scenę i jest ona co najmniej dziwna...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu