Od dłuższego czasu internauci są coraz wyraźniej oddzielani od reszty społeczeństwa. Zwrócił na to uwagę Grzegorz Marczak w swoim dzisiejszym wpisie. ...
Nie podoba mi się, że twarzą sprzeciwu internautów stała się maska Guya Fawkesa
Od dłuższego czasu internauci są coraz wyraźniej oddzielani od reszty społeczeństwa. Zwrócił na to uwagę Grzegorz Marczak w swoim dzisiejszym wpisie. Dzieje się to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Tak jakby internet był w całkowitym oderwaniu od świata realnego i funkcjonowały w nim tylko wirtualne osoby. Niby nic nie jest prawdziwe, w związku z czym z taką grupą można zrobić prawie wszystko, odpowiednio ją przycisnąć, w końcu nie mówimy o znacznej części społeczeństwa, tylko o internautach, ludziach którzy prawdopodobnie ściągają nielegalne pliki po internecie. Taka wygodna generalizacja.
Jakby tego było mało, Anonimowi posługujący się maską Guya Fawkesa stali się ikoną walki o wolny internet, co również nie jest najszczęśliwszym przypadkiem. Bardzo wiele poczynań Anonimowych nie było internautom na rękę, szczególnie jeśli mieliby się z nimi identyfikować. Chaotyczne ataki na strony, przypisywanie sobie nie swoich "zasług" to tylko niektóre z moich zarzutów. Ciężko statystycznego internautę pragnącego poszanowania jego swobód obywatelskich również w sieci, podciągnąć pod taki ruch. Nie twierdzę, że nic pozytywnego z działań Anonimowych nie wyniknęło, twierdzę jedynie, że typowego internautę i typowego anonimowego więcej dzieli niż łączy. Zaraz, jakiego typowego internautę, kolejna pułapka myślowa. Typowy internauta nie istnieje, to grupa zróżnicowana jak same społeczeństwo. To jest społeczeństwo, jego bardzo duży wycinek.
Pozornie kiedy dochodzi do sytuacji, że internauta nie jest po prostu obywatelem, tak jak słuchacz radia, czy telewidz, albo osoba czytająca książki, lecz właśnie internautą, osobą przypisaną do konkretnej grupy wydzielonej od reszty społeczeństwa, nic się nie zmienia. Pozornie, bo tak naprawdę łatwiej przełknąć wszystkie absurdy dziejące się w jakimś tam internecie dotyczące jakiś tam internatów. O tym mówi przedostatni komiks SMBC:
Kiedy przełożymy absurdy dziejące się w internecie na metaforę świata realnego, to włos nam się jeży na głowie. Jak to w ogóle jest możliwe? Jakim cudem takie absurdy są wprowadzane w życie? Czemu ludzie się na to zgadzają? Odpowiedź jest prosta, bo internauta został logicznie oddzielony od społeczeństwa jako takiego. Nie jest obywatelem, człowiekiem, piekarzem, kierowcą, nauczycielem. Jest po prostu internautą, a w internecie dzieją się rzeczy różne, internauci kopiują i udostępniają, ściągają i piracą. Z założenia internauta nie może mieć równie dobrej reputacji jak nauczyciel czy strażak, chociaż obaj mogą być internautami. To jak podróż w jedna stronę.
Ja jestem internautą, ale chcę być postrzegany jako obywatel. Nie chowam się za maską Guya Fawkesa, sam jestem twórcą, a więc nie tylko konsumuję.
Czemu sprzeciw internautów był taki mocny? Mocniejszy niż protesty pielęgniarek, lekarzy, górników? Dlatego, że wbrew postrzeganiu internautów jako wyizolowaną grupę, niemal każdy może nim być. Bez względu na wykonywany zawód, wykształcenie, a nawet status materialny przestaje odgrywać decydującą rolę. I z tej strony należałoby spojrzeć na ten problem. Nie chować się za maskami lecz mówić o prawach dla wszystkich obywateli. Podkreślać to przy każdej okazji. Internauta to nie grupka młodzieży, która boi się, że ściąganie stanie się niebezpieczne, to my wszyscy, bardzo różni ludzie, którzy jednak mamy swoje wspólne prawa.
Piotr Kucharski na swoim profilu Google+ zwrócił uwagę, że:
A propos Tuska z troską zawieszającego ratyfikację ACTA: nie udało mi się znaleźć mechanizmu zawieszenia ratyfikacji w polskim prawie. Nie ma. Można w nieskończoność odkładać ratyfikację (jak to jest w przypadku kilku innych (i to ważnych!) umów międzynarodowych), ale "ogłoszenie zawieszenia" nie powoduje żadnych skutków prawnych. Żadnych. Mogą ratyfikować w każdej chwili tak samo, jak bez ogłoszenia zawieszenia.
Dlatego pamiętajmy, że to jeszcze nie koniec. Nawet po całkowitym porzuceniu ACTA będą bez wątpienia inne próby wprowadzenia różnego rodzaju ograniczeń, które będą uwłaczać zdrowemu rozsądkowi. Warto o tym pamiętać, że walczymy nie jako Anonimowi, tylko jako społeczeństwo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu