? W dzisiejszych czasach potrzeba zaledwie niewielkiej iskierki, aby wywołać ogromny kryzys. Dobitnie pokazała to publikacja Newsweeka. Sam tygodni...
?
W dzisiejszych czasach potrzeba zaledwie niewielkiej iskierki, aby wywołać ogromny kryzys. Dobitnie pokazała to publikacja Newsweeka. Sam tygodnik na aferze zyskał niewątpliwie tym, że cytowany był we wszystkich prasowych doniesieniach. A więc w myśl zasady: „nie ważne jak o Tobie mówią, byle mówili”, odniósł zwycięstwo.
W swoim wpisie nie chciałbym jednak poruszać tematów politycznych, a bardziej zwrócić uwagę na to, jak zmienia się obecnie obieg informacji. Premier, chcą wytknąć Newsweekowi podanie nieprawdziwej informacji, nie aktualizował w tempie ekspresowym swojej strony internetowej, czy też nie pędził do zwoływania konferencji prasowej.
Po prostu usiadł do komputera, zalogował się na swoje konto i napisał:
Kilka minut po północy do pracy wzięła się także rzeczniczka Ministerstwa Finansów:
Czas obiegu informacji został skrócony do minimum. Zaczęło się w Internecie i w nim też się skończyło. Wyobraźmy sobie jak zmieniłby się obraz sytuacji, gdybyśmy nie mieli mediów społecznościowych. Newsweek wypuszcza newsa wieczorem, rano trąbią o nim wszystkie telewizje i portale, a skromna informacja na stronie premiera, jest niewystarczająca. Trzeba zwołać konferencję. Premier staje przed kamerami w południe i „mówi jak jest”.
Do tego czasu giełda szaleje, inwestorzy obawiając się o stabilność polskiej gospodarki, pozbywają się akcji. (Swoją drogą, gdyby ta informacja gruchnęła w dzień to taka godzinka na giełdzie byłaby ciekawą areną spadków.)
Epizod ten stał się kolejnym, pokazującym siłę Twittera i to, że w przyszłości może on się stać medium informacyjnym nr 1, jeśli już nim nie jest. Głównym problem jest oczywiście wiarygodność ćwierknięć, która narobiła mu wielu wrogów po zamachu w Bostonie, ale jak widać z tym aspektem problem mają także wiodące i opiniotwórcze tygodniki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu