Gry

Recenzja New Tales from the Borderlands. Tragikomedia o wątpliwej urodzie

Kacper Cembrowski
Recenzja New Tales from the Borderlands. Tragikomedia o wątpliwej urodzie
2

New Tales from the Borderlands, czyli nowi twórcy, nowi bohaterowie, nowa opowieść - a co z poziomem gry?

Szał na przygodówki od Telltale minął

The Walking Dead było grą Telltale, która zapoczątkowała nowy trend w branży gier wideo. Oczywiście, narracyjne przygodówki były obecne, jednak nigdy nie zdołały wejść do mainstreamu - aż do premiery gry na podstawie serialu o żywych trupach. Chociaż grafika od samego początku pozostawiała sporo do życzenia, to ilość trudnych wyborów, porównywanie ich z innymi graczami, możliwość budowania własnej historii w swoim ukochanym uniwersum i epizodyczny cykl wydawania gier działał na graczy jak lep na muchy.

Potem przyszedł czas na takie produkcje jak The Wolf Among Us, Gra o tron, Strażnicy Galaktyki, Batman czy właśnie Tales from the Borderlands. Niektóre gry były bardziej udane, inne mniej, lecz w ogólnym rozrachunku fani pokochali ten typ rozgrywki… aż w końcu zrobiło się tego zdecydowanie za dużo. Romantyczna historia studia, które w kilka lat było na językach wszystkich graczy, skończyło się zamknięciem studia w 2018 roku. Od tamtej pory podobne gry serwowało jeszcze studio DON’T NOD, twórcy między innymi doskonałego Life is Strange, jednak tempo wydawania przygodówek tego typu znacznie zmalało.

Studio Gearbox Software stwierdziło jednak, że podejmie się tematu - i chociaż za Tales from the Borderlands odpowiadało Telltale, to drugą część zrobią sami. 2K się na to zgodziło, a efektem tej pracy jest właśnie New Tales from the Borderlands. Taki duet oczywiście już wielokrotnie maczał palce w tym uniwersum, jednak przy skrajnie innych produkcjach - między innymi przy Borderlands 3 czy Tiny Tina’s Wonderlands. Czy opracowanie narracyjnej przygodówki było dobrym pomysłem?

Nowi twórcy, nowe postaci. New Tales from the Borderlands to nie jest kontynuacja

Zacznijmy jednak od tego, że wbrew pierwszemu wrażeniu, New Tales from the Borderlands nie jest sequelem pierwszej części. Akcja gry oczywiście odbywa się w tym samym uniwersum, lecz mamy do czynienia z całkowicie nowymi postaciami - w tej odsłonie przyjdzie nam wcielić się w Octavio, młodzieniaszka “z ulicy”, który jest w bardzo bliskiej relacji z robotem stworzonym do zabijania ludzi, Anu, siostru Octavia, która jest naukowcem, jednak nieszczególnie ogarniętym w wielu kwestiach, oraz Fran - poruszającą się na wózku poduszkowym właścicielkę lokalu z mrożonymi jogurtami, która za wszelką cenę stara się opanować własny gniew.

Miejscem akcji jest Promethea. Niestety, lecz planeta zostaje najechana przez firmę odpowiedzialną za produkcję broni, Tediore - ogromną korporację, która (jak to zawsze w popkulturze bywa) nie ma przyjaznych planów. Osoby z korpo wysyłają na ląd swoich “żołnierzy”, którzy nie boją sobie zbrudzić rąk - ich celem jest dostanie się do Krypty i zdobycie wszystkich skarbów, zakładając przy tym, że nikt nie będzie w stanie ich powstrzymać. No i tutaj do gry wkracza trójka naszych bohaterów.

Sinusoidalne poczucie humoru

Uniwersum Borderlands humorem stoi, więc miałem ogromną nadzieję, że twórcy dopracują ten fakt. Cóż… jest różnie. Są momenty, kiedy faktycznie można się zaśmiać, na przykład (w celu uniknięcia spoilerów podam przykłady wyłącznie z pierwszego rozdziału) testowanie nowej “broni” Anu w gabinecie prezesa oraz kłótnie z jego robotem-asystentem albo walka Octavio z gadającym karabinem. Gra ma swoje momenty i potrafi wywołać uśmiech na twarzy, jednak główny szkielet żartów wiecznie jest taki sam - i w pewnej chwili zaczyna się to nudzić.

Niemal wszyscy w tym świecie traktują naszych bohaterów z góry. Trójka portagonistów na każdym kroku jest uświadamiana, że jest jedną wielką porażką - i oni sami się tak zachowują. Każdy z bohaterów jest po prostu błaznem - i fakt, każdy na swój własny sposób, jednak nadal clou wszystkich żartów jest identyczne. Śmianie się z przegrywów może być zabawne, ale nie przez ponad 10 godzin.

Gameplay i podejmowanie decyzji, czyli najważniejsze filary

We wszystkich grach Telltale nieocenioną rolę odgrywały już wcześniej wspomniane przeze mnie decyzje. W New Tales from the Borderlands oczywiście one również są - jednak niestety nie wpływają już na rozgrywkę w takim stopniu. Przebieg fabuły nie jest już zbytnio zależny od tego, jakich wyborów dokonamy - te są zwyczajnie dużo bardziej powierzchowne.

W kwestii rozgrywki, Gearbox nie wymyślił niczego nowego. To nadal quick time eventy, delikatna eksploracja z badaniem poszczególnych elementów czy poszukiwaniu określonych przedmiotów, wchodzenie w opcjonalne dialogi, korzystanie z „telefonu” i maksymalnie celowanie z broni. Czy to źle? Raczej nie, jednak braki w humorze i pewne głupotki w scenariuszu są zdecydowanie bardziej widoczne ze względu na brak kreatywności ze strony deweloperów.

Grafika, czyli wracamy do 2012 roku

W kwestii oprawy graficznej… cóż, mamy dokładnie to samo, co w The Walking Dead od Telltale. Gry z tego gatunku nigdy nie były najpiękniejsze, w tym przypadku można to również tłumaczyć tym, że całe uniwersum Borderlands jest nieco „kreskówkowe”. Niemniej jednak, całość jest po prostu… brzydka.

Dużo lepiej wypadają za to animacje - i chociaż tutaj czuć postęp względem pierwszych gier Telltale. Gearbox pod tym względem faktycznie się postarał i widać, że nie szczędził na motion capture. Na wyróżnienie również zasługują projekty lokacji, które niejednokrotnie są naprawdę pomysłowe.

Warta komentarza jest jakość dialogów. Gra co prawda nie jest dostępna w języku polskim (nie ma nawet polskich napisów), jednak aktorzy głosowi w języku angielskim stanęli na wysokości zadania - i chociaż w niektórych momentach są zbyt głośni, zwyczajnie zbędnie krzycząc, to całość pozostawia pozytywne wrażenie. Muzyka? Po prostu jest i spełnia swoją rolę - ot co.

Podsumowanie

New Tales from the Borderlands to gra, która wzbudzała we mnie niezwykle ambiwalentne odczucia. Z jednej strony dobre animacje i momentami udane żarty przy ciekawych momentach fabularnych, a z drugiej kiepska grafika, głupotki w scenariuszu i właściwie poczucie, jakby grało się w produkcję sprzed dekady. Jeśli jesteście fanami uniwersum lub tęsknicie za tego typu grami - warto sprawdzić. W innym przypadku, jest to produkcja, którą można pominąć, ewentualnie wyrwać za kilka miesięcy na promocji.

Ocena końcowa: 6/10

New Tales from the Borderlands - plusy i minusy
plusy
  • Fabuła ma swoje momenty
  • Niektóre postaci są nieźle napisane
  • Projekty lokacji
  • Zabawne momenty
  • Solidne animacje
  • Praca aktorów głosowych
minusy
  • Głupotki fabularne
  • Humor po pewnym czasie zwyczajnie się nudzi
  • Grafika rozczarowuje
  • Dwójka głównych bohaterów potrafi irytować

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu