Neuralink został oskarżony o nieodpowiednie transportowanie skażonych materiałów. Badacze uważają, że może to doprowadzić do uwolnienia małpich patogenów.
Pamiętacie jeszcze małpy Elona Muska, które grały w ponga siłą umysłu dzięki wszczepionym implantom? Eksperyment wywołał masę kontrowersji, a firma musiała tłumaczyć się z przemocy wobec zwierząt, ciężko znoszących efekty uboczne – nie raz dochodziło bowiem do śmierci w męczarniach. I gdy wydawało się, że Neuralink ma ten kryzys wizerunkowy za sobą, okazało się, że firma Muska ma za uszami więcej występków.
Neuralinkiem zajmie się komisja do spraw transportu
Projekt Neuralink okazał się połowicznym sukcesem. Udało się spełnić część założeń zwłaszcza w początkowej fazie testów, jednak z czasem małpy zaczęły tragicznie znosić skutki wszczepu. Wymioty, szaleństwo, odgryzanie palców, panika i na koniec śmierć. Zużyte implanty z martwych małp trzeba przecież jakoś utylizować i to właśnie tu Musk zaliczył koleje faux pas.
Neuralink trafił pod lupę Departamentu Transportu Stanów Zjednoczonych (USDOT) po tym jak członkowie Komitetu Lekarzy Odpowiedzialnej Medycyny (PCRM) zgłosili podejrzenie nielegalnego transportu skażonych materiałów. To ta sama grupa, która w ubiegłym roku naświetliła sprawę znęcania się nad zwierzętami w laboratoriach Neuralink.
Implanty z groźnymi patogenami
W liście przesłanym do USDOT członkowie organizacji non-profit stwierdzili, że firma Muska stwarza „poważne i ciągłe zagrożenie dla zdrowia publicznego”. Czemu? Bo ma rzekomo nielegalnie transportować implanty usunięte z małp bez odpowiedniego zabezpieczenia. Urządzenia mogą zawierać gronkowce, wirus opryszczki typu B oraz inne patogeny. Zarzuty dotyczą nie tylko samego transportu, ale też odpowiedniego pakowania implantów oraz samego przeszkolenia pracowników.
„Prowadzimy dochodzenie, aby upewnić się, że Neuralink w pełni przestrzega przepisów federalnych i chroni swoich pracowników i społeczeństwo przed potencjalnie niebezpiecznymi patogenami” – USDOT
Niedopatrzenia wynikać mają z naglących terminów. W pełni funkcjonalne implanty miały być gotowe do 2020 roku, ale przez opóźnienia w pracach nie udało się zrealizować wszystkich celów, dlatego firma miałaby ciąć koszta tam, gdzie to możliwe.
Obawy potwierdzają pracownicy Kalifornijskiego Narodowego Centrum Badań nad naczelnymi, czyli instytucji, która blisko współpracuje z Neuralink, dzieląc się nie tylko wiedzą, ale i sprzętem. Z informacji, które pozyskał PCRM wynika, że naukowcy często zgłaszali swoje obawy odnośnie sposobu zabezpieczenia i transportowania zużytych implantów, ale na słowach się skończyło, bo firma Muska nie podjęła żadnych działań.
„Ponieważ elementy sprzętowe eksplantowanego urządzenia neuronowego nie są uszczelnione i nie zostały one zdezynfekowane przed opuszczeniem Centrum Naczelnych, stwarza to zagrożenie dla każdego, kto może mieć kontakt z urządzeniem. Zwykłe nazwanie go niebezpiecznym nie uwzględnia ryzyka potencjalnego zarażenia się wirusem opryszczki typu B”
Członkowie PCRM mówią wprost, że traktują sprawę bardzo poważnie nie tylko ze względu na ochronę zwierząt, ale także i ludzi. Elon Musk nie odpowiedział jeszcze na te zarzuty, ale trudno mu się dziwić – jest przecież zajęty rozwalaniem Twittera od środka. Jeśli jednak kontrowersje wokół implantów dalej będą się piętrzyć, to może dojść do trwałego zamknięcia projektu przez władze.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu