Przez lata zakładano, że to uderzenia meteorytów były odpowiedzialne za przemieszczenia głazów i osunięcia gruntu widoczne w rejonie lądowania Apollo 17. W końcu kosmos nie jest łagodnym miejscem – a Księżyc, bez atmosfery i osłony magnetycznej, przyjmuje wszystko "na klatę". Najnowsze badania pokazują jednak, że sprawa jest bardziej powiązana z tym, co znajduje się wewnątrz naszego satelity.

Zespół badaczy z Smithsonian Institution i Uniwersytetu Maryland przyjrzał się dokładnie tym osunięciom. Szukali śladów, jakie zostawia przyspieszenie gruntu podczas trzęsienia. Nie ma tam klasycznych sejsmometrów, więc badacze musieli improwizować. Analizując położenie głazów i geometrię osunięć, odtworzyli wstecznie prawdopodobną siłę i źródło dawnych księżycowych wstrząsów.
Co im wyszło? Że Księżyc nawiedziła seria trzęsień o magnitudzie rzędu 3 w skali Richtera – niewielkie w ziemskich kategoriach, ale znaczące na Księżycu, zwłaszcza gdy epicentrum znajduje się w pobliżu. A konkretniej: wzdłuż uskoku Lee-Lincoln, który przecina dno doliny.
Uskoki, które nie śpią
Uskok Lee-Lincoln nie jest wyjątkiem. Jest jednym z tysięcy młodych uskoków ciągnących się po powierzchni Księżyca, powstałych w wyniku powolnego kurczenia się jego wnętrza. Księżyc stygnie – a zimny skalny glob pęka pod własnym napięciem. Owe procesy są rozciągnięte w milionach lat, ale i tak mają całkiem realne konsekwencje. Ich efektem jest m.in. aktywność sejsmiczna.
Zespół wyliczył, że aktywność uskoku Lee-Lincoln utrzymuje się od co najmniej 90 milionów lat. Regularne trzęsienia, być może nawet w ostatnich tysiącleciach, nie tylko przekształcały krajobraz, ale mogą też być czynnikiem ryzyka dla przyszłych misji. Magnituda 3.0 raczej nie robi wrażenia na mieszkańcu Japonii czy Kalifornii, ale jednak lądownik stojący na regolicie w pobliżu uskoku może się łatwo przewrócić – zwłaszcza jeśli ma wysoki środek ciężkości, a na Księżycu dodatkowo grawitacja jest naprawdę niewielka.
Ryzyko, które rośnie z czasem
Prawdopodobieństwo wystąpienia wstrząsu w pobliżu aktywnego uskoku oszacowano na 1:20 000 000 dla każdego dnia. W skali jednej doby brzmi to mało prawdopodobnie. Ale w skali dekady – czyli planowanego czasu funkcjonowania niektórych baz Artemis – robi się z tego już 1:5500. Takiego ryzyka pomijać już nie możemy. Wystarczy jeden nieprzemyślany wybór lokalizacji i lądownik może się przechylić. A potem, jak domino, posypią się systemy zasilania, łączności, życia. Stracimy bazę, astronautów, kupę sprzętów i zasobów. Nie zdołamy uratować cudownie ocalałych z katastrofy.
Ale to nie znaczy, że mamy zrezygnować z obecności na Księżycu. Na pewno jednak potrzebujemy lepszych map sejsmicznych i większej ostrożności przy wyborze lokalizacji. Baza postawiona na krawędzi uskoku to jak domek z kart – wygląda dobrze, dopóki nie zawieje. Albo nie pojawi się mocny wstrząs.
Czas paleosejsmologii księżycowej
W odróżnieniu od Ziemi, gdzie sejsmolodzy mogą kopać, wiercić i badać rdzenie osadowe, badacze Księżyca mają do dyspozycji jedynie zdjęcia, próbki z misji Apollo i dane z orbity. Na szczęście, technologia obrazowania powierzchni osiąga dziś rozdzielczości pozwalające analizować zmiany nachylenia stoku o kilka stopni. Planowane sejsmometry, znacznie czulsze niż poprzednicy z okresu misji Apollo, mogą przynieść nowe dane. Będzie z czego wyciągać wnioski na przyszłość.
Owe osiągnięcia mogą bezpośrednio wpłynąć na bezpieczeństwo astronautów. Każda dostawa sprzętu będzie kosztować ciężkie miliony dolarów, więc lepiej wiedzieć, że nie budujemy baz na gruncie, który może mocno "bujnąć" pozaziemską osadą.
Czytaj również: Kolejna baza na Księżycu. Tym razem niespodziewany inicjator
Zagrożenie po cichu
Gdy myślimy o zagrożeniach na Księżycu, rzadko bierzemy pod uwagę trzęsienia jego... "ziemi". W zmęczonym, kurczącym się wnętrzu, mogą powstać wstrząsy, które mogą nam napsuć krwi. Wystarczy, aby wywrócić lądownik, porozwalać maszynerie i przykryć habitat pyłem. Pamiętajmy o tym, że jakakolwiek misja ratunkowa zawsze przybędzie za późno. I co wtedy? Musimy być na takie ewentualności — po prostu — gotowi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu