Kolejne duże nazwisko na liście filmów Netflix mogło zwiastować wielki powrót gwiazdy kina akcji. Jeśli jednak tak mają wyglądać kolejne produkcje z Van Dammem, to niech aktor lepiej zostanie przy filmikach na mediach społecznościowych. Ostatni najemnik na Netflix jest słaby.
Uwielbiałem Van Damme'a, ale jego film na Netfliksie ogląda się z zażenowaniem
Kickboxer, Za ciosem, Krwawy Sport, Uniwersalny żołnierz, Uciec, ale dokąd? To raptem kilka niegdysiejszych hitów kina akcji, w których mogliśmy podziwiać akcje i formę jednego z najpopularniejszych aktorów tamtej ery. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Jean Claude Van Damme zawsze najlepiej grał ciałem i swoimi umiejętnościami związanymi ze sportami walki. I nawet kiedy kładł każdy inny aspekt roli, to nadrabiał szpagatami, półobrotami i dynamiką pokazywanych na ekranie akcji. Idealnie wpisywał się w tym, ba - współtworzył - akcyjniaki lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Trudno oczekiwać po 61-letnim aktorze tego co kiedyś, jednak jak na swoje lata JCVD prezentuje kapitalną formę i wciąż zachwyca umiejętnościami. Dlatego jest mi zwyczajnie przykro, że w nowym filmie Netfliksa ten element nie dominuje, bo poza tym Belg jest zwyczajnie słabym aktorem. I nawet mając do niego ogromny sentyment, męczyłem się z Ostatnim najemnikiem, chcąc trzykrotnie przerwać seans.
A powodów było kilka i niestety - każdy z nich poważny.
Szpieg, który mnie kochał
Richard Brumere to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy szpieg, jakiego kiedykolwiek Francja miała na swojej liście płac. Praktycznie nie do pokonania, potrafiący uciec z każdej opresji, umiejący idealnie wręcz ukrywać swoją tożsamość i diabelnie skuteczny w absolutnie każdej misji. Prawdziwa maszynka do prania po gębach, przy okazji skromny i sprytny. Jednak w połowie lat 90. ubiegłego wieku postanowił zniknąć, ale zapewnił swojemu nowonarodzonemu synowi immunitet i comiesięczny dopływ pieniędzy z rządu. Taki tajny układ, w ramach którego dzieciak będzie spokojnie dorastał, a on nie zdradzi kompromitujących kraj tajemnic.
Przez długie lata wszystko działało świetnie, aż zupełnie przypadkiem pojawiły się komplikacje i jego 25-letni już syn wylądował na celowniku rządu, służb specjalnych i wynajętych agentów-zabójców. Grany przez Van Damme'a Brumere rzuca więc wszystko, wraca do kraju i ratuje syna, a przy okazji...zamierza go poinformować, że jest jego ojcem. Sęk w tym, że młodzieniec jest jego kompletnym przeciwieństwem, niezbyt rozgarniętą łamagą, która boi się wszystkiego.
Tak, dobrze kombinujecie - to nie jest poważny film. Mam wrażenie, że Ostatni najemnik miał być wielkim powrotem JCVD, napakowanym akcją filmem z lekką nutką komedii żeby kolejny raz nie robić z aktora zimnego drania, który załatwia wszystkie problemy kopniakami z półobrotu. Co z tego wyszło? Nic dobrego.
Fabularnie Ostatni najemnik jest totalnie nijaki i sztampowy. Wątek ojcostwa, stanowiący w sumie oś opowieści, wydaje się jednocześnie wciśnięty na siłę - a przede wszystkim źle rozegrany. W filmie jest jeden duży zwrot akcji i choć nie taki oczywisty, to jednak nie wnoszący zbyt wiele do samej fabuły, co czyni go bezużytecznym. Jeśli jakiś plan bohaterów ma się nie udać, wiadomo to od początku, dodatkowo same postacie wydają się płaskie niezależnie od tego jak istotne lub nieistotne są dla całej opowieści.
Dodatkowo film jest pełen słabych żartów i choć szanuję odniesienia do niegdysiejszych hitów z JCVD, to zostały one do Ostatniego najemnika losowo i bez większego sensu, a to psuje ich odbiór.
Kultowy szpagat dalej robi wrażenie, ale walki już niestety nie
To może chociaż sceny akcji stanowią najmocniejszy element Ostatniego najemnika? Film rozpoczyna scena, w której Jean Claude Van Damme trzyma się elementów podwieszenia sufitu nogami, wykonując szpagat - by później zeskoczyć na bandziorów i spuścić im łomot. Podziwiam formę leciwego już przecież aktora (jak na specjalistę od kina akcji oczywiście), ale choreografia walk stoi na niskim poziomie. Starciom można było dodać zdecydowanie więcej dynamiki, pobawić się kamerą, nadać im mocy. Niestety - są nijakie, choć zapewne JCVD dwoił się i troił, prężył i wywijał by było inaczej. Film ma jakiś taki dziwny problem z własną tożsamością - ni to komedia, ni akcyjniak, a najgorsze, że został położony w obu aspektach i w żądnym z tych dwóch wcieleń nie bryluje.
Nie obiecywałem sobie zbyt wiele po nowym filmie z JCVD, liczyłem jednak, że skoro dokleja się mu etykietkę "Netflix", to producenci zdecydują się na mocne kino akcji. Tak się jednak nie stało. A można było przecież podejść do Ostatniego najemnika nieco inaczej i zrobić po prostu produkcję stylizowaną na przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku, ze wszystkimi głupotkami oraz absurdami akcyjniaków tamtej epoko. Wyszłoby to moim zdaniem zdecydowanie lepiej. Ostatni najemnik to zwyczajnie słaby film. Nudny, nieśmieszny, kiepsko nakręcony i powolny. Omijajcie szerokim łukiem, szczególnie, że jest w tej chwili w TOP 10 najpopularniejszych produkcji na Netflix. Szkoda Waszego czasu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu