VOD

Netflix walczy o prawa do Formuły 1. W tym szaleństwie jest metoda

Konrad Kozłowski
Netflix walczy o prawa do Formuły 1. W tym szaleństwie jest metoda
30

Netflix walczy o prawa do transmisji Formuły 1 w USA. Rywale mają kilka solidnych atutów, ale gigant streamingowy może okazać się dla włodarzy F1 najlepszym wyborem. Czy za jakiś czas Netflix stanie się domem dla Formuły 1 na całym świecie?

Pierwszym krokiem byłoby oczywiście przejęcie praw do transmisji na terenie USA. Tam Formuła 1 zdobywa powoli popularność, ale nie może się mierzyć z lokalnymi dyscyplinami (motorowymi) od wielu lat. Organizatorzy i włodarze cyklu imprez robią wiele, by rozkochać Amerykanów w F1, między innymi dlatego niedawno Grand Prix zawitało do Miami, gdzie zbudowano ciekawie wyglądający tor, a w kuluarach imprezy można było zobaczyć wiele gwiazd i celebrytów, które mogą być magnesem dla fanów i widzów.

Ile kosztują prawa do transmisji F1?

W USA Formułę 1 transmitowało do tej pory ESPN należące do Disney'a. Co ciekawe, gigant ma w tej chwili płacić zaledwie 5 mln dolarów za cały sezon, a zarządzająca F1 firma Liberty Media była gotowa na taką umowę ze względu na popularność stacji i marki ESPN w Stanach Zjednoczonych. Od następnego sezonu sytuacja może być zgoła inna, ponieważ w tej chwili na stole jest już 70 milionów dolarów od ESPN/Disney, a Liberty Media celuje w uzyskanie kontraktu na kwotę 100 mln dolarów. Do przetargu zgłosiły się ESPN, NBC, Amazon oraz Netflix.

Netflix ma już serial dokumentalny o Formule 1. Czy będzie też ją transmitować?

Ten ostatni to oczywiście miejsce, gdzie regularnie od kilku lat debiutuje serial dokumentalny "Formuła 1: Jazda o życie". I choć seria nie spotkała się tylko z pozytywnym przyjęciem przez największych fanów królowej motorsportu, a o nieprawdziwości niektórych zdarzeń ukazanych na ekranie mówią nawet poszczególni kierowcy, to dokument podniósł świadomość widzów na temat Formuły 1 i to nie tylko w USA. Gdy kamery ekipy Netfliksa po raz pierwszy zagościły w padoku, mówiono że gigant wykonuje pierwsze kroki ku temu, by przejąć prawa do transmisji z F1 i mimo, że wtedy wydawało się to mało prawdopodobne, tak teraz sytuacja jest kompletnie inna.

Netflix powalczy o widzów na wiele nowych sposobów

Netflix musi reagować na zmiany na rynku, rosnącą konkurencję i przeciwdziałać odpływom subskrybentów. Ruch ku streamingowi na żywo opisywaliśmy wcześnie i choć były to tylko nieoficjalne informacje niepoparte żadnymi konkretnymi deklaracjami, to takie działania jak udział w przetargu zdają się na poważnie potwierdzać ambicje giganta VOD. Rynek amerykański jest dość specyficzny, szczególnie ze względu na znaczenie lokalnie uwielbianych dyscyplin jak IndyCar czy NASCAR, a także zupełnie inne podejście do realizacji takich transmisji niż w Europie.

Rzadko tamtejsze umowy przekładają się też na rynek europejski, więc zdobycie praw przez Netflix w USA mogłoby zwiastować próby zdobycia kontraktu także na Starym Kontynencie w następnych latach. Od przyszłego sezonu Formuła 1 przenosi się do Viaplay, które w kilku krajach w Europie już realizuje transmisje od pewnego czasu, więc taka rywalizacja pomiędzy platformami byłaby naprawdę bardzo interesująca.

Czy Netflix zastąpi F1 TV?

Warto jednak przypomnieć, że Netflix czy Amazon Prime Video konkurowałyby w USA bezpośrednio z F1 TV - oficjalną platformą z transmisjami online - co mogłoby wprowadzić mały nieporządek. Dlatego ESPN wskazywany jest jako kandydat z największymi szansami na wygranie przetargu, ale wyobraźmy sobie też zupełnie inny scenariusz, w którym Netflix zdobywa prawa, przygotowuje specjalny kącik dla fanów F1 w ramach swojej platformy i zajmuje miejsce F1 TV na rynku.

Mało prawdopodobne? Owszem, ale determinacja Netfliksa może być w tej chwili gigantyczna, a serwis zdaje sobie sprawę, jak ogromną popularnością F1 cieszy się na świecie. W 2021 roku była to widownia sięgająca 1,55 mld ludzi wokół globu. Średnio każdy wyścig oglądało na żywo 70 mln osób, a ten z Abu Dhabi śledziło aż 108,7 mln widzów. To może być coś, o co Netflix będzie zażarcie walczył.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu