FCC właśnie odkręciło swoją własną decyzję z czasów rządów Donalda Trumpa. Jest to bardzo dobra wiadomość, także dla nas.
Jeżeli pobieracie dane z sieci, wasz dostawca internetu wie wszystko o stronach, które odwiedzacie (no, chyba, że macie VPN). Jednak na tym jego ingerencja w wasz ruch sieciowy się kończy. Bez względu na to, czy pobieracie z internetu memy ze słodkimi kotkami, albumy muzyczne czy aktualizacje do programów, wasz dostawca internetu zawsze oferuje wam taką samą szybkość pobierania, niezależnie od treści.
Takie podejście wydaje się być standardem, który jest nie do zakwestionowania. Jednak tak naprawdę całość opiera się na jednym, kluczowym koncepcie, jakim jest "Net Neutrality". Według niego wszystkie dane są sobie równe i nikt nie może mieć preferencji odnośnie konkretnych stron czy usług sieciowych, jeżeli chodzi o dostarczanie internetu do użytkowników.
Jednak, jak możecie sobie wyobrazić, takie podejście nie podoba się wielu korporacjom, które chciałyby mieć wpływ na to, jak wygląda doświadczenie użytkownika na ich stronie, co w przełożeniu na ludzki język oznacza zarobienie jeszcze więcej pieniędzy. Wyobraźcie sobie, że wasz dostawca internetu oferuje np. specjalne pakiety, które za dodatkową opłatą pozwalają pobierać szybciej gry ze Steam (kiedy normalnie taką prędkość mielibyście wszędzie), bądź na polecenie rządu odcina dostęp do konkretnych usług.
Tak wygląda świat bez Net Neutrality. Na szczęście właśnie zrobiliśmy zwrot w dobrą stronę
Neutralny internet był zadrą w oku wszystkich tych, którzy chcieli lobbować u operatorów za swoimi usługami, jednocześnie działając przeciwko konkurencji, która lobbować nie ma możliwości. Naturalnie, dostawcy internetu bardzo chętnie przyjęliby dodatkowe środki, więc oni też lobbowali za zniesieniem neutralności internetu. I to się udało, a konkretnie - w Stanach Zjednoczonych w 2017 roku, gdzie FCC (Komisja Komunikacji) za rządów Donalda Trumpa zniosła Net Neutrality.
Teraz jednak administracja Bidena, także nauczona tym, jak kluczową rolę dostęp do usług cyfrowych pełnił w czasie pandemii, odwróciła te niekorzystne dla konsumentów zmiany. Nie tylko pozwoli to na ochronę konsumentów przed wyciąganiem od nich dodatkowych środków za usługę, którą mieliby w normalnej cenie, ale też - pozwoli na równy dostęp do wszystkich zasobów internetu. Łatwo sobie bowiem wyobrazić, że jeżeli taki trend rozprzestrzeniłby się na świecie, mali gracze nie mogliby oferować swoich usług na takim samym poziomie jak olbrzymie korporacje, ponieważ nie mogłyby lobbować za swoimi stronami u dostawców internetu z taką samą skutecznością.
Dlaczego jest to ważne dla nas? Cóż, Unia Europejska również rozważa projekt "opłat sieciowych", który, póki co, trafił do zamrażarki, ale w każdej chwili może zostać z niej wyciągnięty. W tym wypadku przykład zza oceanu może skutecznie wybić naszym politykom pomysł procedowania takiego prawa z głowy, pokazując, że prawo powinno chronić użytkowników, a nie firmy.
Oczywiście - brak net neutrality może być atrakcyjny dla prawodawców. W końcu dzięki temu dostęp do niektórych usług można spowolnić albo wręcz zablokować, wydając jedno polecenie, do którego muszą się dostosować wszyscy dostawcy. Takie rzeczy działy się wcześniej m.in. w Rosji, gdzie w ten sposób kontrolowano dostęp do zachodnich mediów społecznościowych. Warto też zobaczyć, że w tym wypadku nie pomoże też VPN, ponieważ brak neutralności internetu może sprawić, że szybkość połączenia z serwerami dostawców VPN może być znacznie ograniczona, jeżeli tylko władza/dostawca internetu uzna to za stosowne.
I dlatego właśnie walka o neutralność internetu, choć jest to temat raczej mało porywający, jest kluczowa, jeżeli zależy nam na naszej cyfrowej przyszłości.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu