Rosja korzysta ze swoich możliwości, by powoli pozbyć się z kraju największych mediów społecznościowych. Zaczyna od Twittera.
Neutralność internetu (net neutrality), to jedna z zasad, na których zbudowano współczesny internet. Głosi ona, że bez względu na swoją zawartość, wszystkie dane powinny być traktowane jednakowo. Jeżeli przeglądacie internet w Polsce, to nie ważne, czy pobieracie na swój komputer dane strony Antyweb.pl, YouTube, Facebook czy jakiejkolwiek innej - wasz dostawca internetu nie może arbitralnie wybierać, z jaką prędkością te dane są pobierane, ponieważ wszystkie pakiety traktowane są tak samo. W wielu krajach neutralność sieci nie jest prawem, a pewną niepisaną zasadą, co do której zachowania (bądź nie) trwają zażarte dyskusje. Dla mnie net neutrality jest fundamentem tego, jak działa współczesna sieć, a przykłady działań, które mogą mieć miejsce, jeżeli zasada ta zostanie złamana, możemy obserwować na całym świecie. Ostatnio - w Rosji.
Rosja spowalnia Twittera. Bo może
Rosyjski rząd nie lubi się z wolną prasą i social mediami. Dlatego też szuka kolejnych możliwości, by ukrócić działanie tychże, bez wywoływania dużego, międzynarodowego skandalu. O tym, że Rosja chce walczyć z Facebookiem i Twitterem ustawami, słyszeliśmy już pod koniec 2020 r. Teraz do arsenału dołączyła kolejna broń, czyli wykorzystanie (braku) neutralności rosyjskiego internetu.
Rosyjskie władze zapowiedziały bowiem, że w związku z tym, że Twitter nie usunął materiałów, o których usunięcie władza wnioskowała (a właściwie usunął ich zbyt mało, ponieważ 2 z 28000 zgłoszonych postów), prędkość połączenia się z Twitterem zostanie obniżona. Oficjalnym powodem mają być treści o charakterze pornograficznym czy nakłaniającym do samobójstwa i wcale nie ma to związku z tym, że platforma nie usunęła Twittów nawołujących do protestów przeciwko uwięzieniu Alexeia Navalnego i tego, że to właśnie społeczność Twittera jest jedną z najaktywniej działających na rzecz jego uwolnienia.
Władza nad internetem to dziś władza nad informacją
To co dzieje się w Rosji, Chinach (Great Firewall of China), Indiach, a także po trochu w Stanach Zjednoczonych czy niektórych krajach Europy, pokazuje, że neutralność internetu jest jedną z najważniejszych rzeczy, o którą wszyscy użytkownicy sieci powinni zabiegać. Jeżeli bowiem jakakolwiek, nawet najlepsza władza będzie miała możliwość ograniczenia tego, co dla niej niewygodne, to gwarantuje wam, że tak się stanie. Czy tego chcemy, czy nie, dziś neutralność sieci jest przedłużeniem wolności słowa. Twitter, Facebook i inne tego typu serwisy dają ciała w wielu kwestiach - nie szanują prywatności użytkowników, są siedliskiem dla niebezpiecznych grup czy stanowią medium do transferu teorii spiskowych. Ale są też potrzebne, ponieważ jak żadne inne medium przed nimi są w stanie patrzeć władzy na ręce.
To właśnie brak dostępu do światowego internetu jest tym, co najmocniej odcina mieszkańców Chin i Korei Północnej (czy być może niedługo i Rosji) od reszty ludzkości, znacznie ułatwiając działania propagandzie i "służbom bezpieczeństwa". Dlatego, pomimo, że nie jestem fanem Twittera czy Facebooka, uważam, że spowalnianie ich czy blokowanie jest naruszeniem podstawowej zasady na której oparta jest wolność w internecie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu