Wywiady

"Tego pomysłu nie ma w filmie". Polski dramat psychologiczny już na Netflix

Konrad Kozłowski
"Tego pomysłu nie ma w filmie". Polski dramat psychologiczny już na Netflix
Reklama

"Napad" już na Netflix, a my mieliśmy okazję porozmawiać z Olafem Lubaszenko i Jędrzejem Hycnarem - odtwórcami głównych ról w nowym polskim kryminale inspirowanym prawdziwymi wydarzeniami.

Konrad Kozłowski: Chciałbym zacząć od pytania dotyczącego pracy na planie, ponieważ gdy dochodzi do konfrontacji dwóch postaci na ekranie, aktorzy podchodzą do tego w różny sposób. Czy panowie ze sobą raczej rozmawiali, a później grali swoje, czy także poza kadrem unikaliście siebie, by utrzymać to napięcie, by przeniosło się na pracę na planie?

Reklama

Olaf Lubaszenko: Rozmawialiśmy, oczywiście, wiem do czego pan zmierza i do czego pan nawiązuje: że są tacy, którzy próbują budować swoje relacje czy postaci w filmach, w taki sposób, że przejmują ich cechy w życiu. Niektórym dość długo zajmuje też, żeby z tych postaci wyjść, niektórym się to nigdy nie udaje… Ale nie, myśmy to robili inaczej, może dlatego, że mamy inną filozofię, niż ta, o której przed chwilą powiedziałem.

Jędrzej Hycnar: Ale też myślę, że przy okazji trudniejszych scen w tym filmie i konfrontacji było tak, że jednak w trakcie kręcenia, podczas przestawek czy zmiany ujęć, trzymaliśmy pewne napięcie. Nie odchodziliśmy gdzieś na bok i nie zajmowaliśmy się czymś innym…

Olaf Lubaszenko: Tutaj mówimy o pewnym przygotowaniu, koncentracji, profesjonalnym nastawieniu, ale bez psychodram. Jedni pracują tak, inni inaczej.

Konrad Kozłowski: I nawiązując do tych wspólnych scen - jestem ciekaw jak dużo było w nich improwizacji, czy scenariusz pozwalał na większą interpretację tego, co będzie powiedziane, jak panowie obydwaj się zachowają. Jak dużo w tych scenach jest własnej inwencji, a ile tego scenariusza?

Jędrzej Hycnar: My zmiany w tekście przeprowadzaliśmy w trakcie prób czytanych, ewentualnie później przed daną sceną, jeżeli coś się zmieniało dookoła - przestrzeń, sytuacja, moment bohatera. Przy okazji tego filmu na improwizację z prawdziwego zdarzenia nie było aż tyle miejsca. Uważam, że w scenariuszu bardzo dobrze została rozpisana nasza relacja oraz to, jak ona się zawiązuje - szczególnie, gdy mamy na uwadze tak oddalonych od siebie bohaterów, a jednak miejscami tak bliskich.

Olaf Lubaszenko: Na tym polega smak tej relacji, że oni są skrajnie różni, w skrajnie różnych punktach życia, a jednak jest coś, co pozwala jednemu rozumieć drugiego i to jest ciekawe. W przypadku improwizacji Jędrek mówił prawdę: jest kilka elementów, które na pewno są od nas, ale to nie jest dominujące w żaden sposób. Miałem dobry pomysł na tekst z offu, ale zgłosiłem to reżyserowi po zamknięciu dźwięku w filmie, więc ten pomysł pozostanie ze mną już na zawsze niewykorzystany. I nie będę go państwu opowiadał w związku z tym (śmiech).

Konrad Kozłowski: Film jest raczej luźno inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, choć są te fundamenty, filary historii wspólne z faktami. Nie brakuje też wielu scen, gdzie scenariusz zawiera liczne efekty inwencji twórczej autora. Jak panowie do tego podeszli - czy to wyzwala podczas pracy na planie, czy dokłada dodatkowy ciężar?

Reklama

Olaf Lubaszenko: “Napad” nie jest zapisem wydarzeń autentycznych, jest czymś, co powstało w głowach twórców i naszych na planie. Choć można w nim znaleźć dalekie inspiracje tym, co zaszło, te wydarzenia miały miejsce w innym czasie i są inną historią. Pozwoliło nam twórcom na swobodę w kształtowaniu tych postaci.

Jędrzej Hycnar: My budowaliśmy te postaci tylko i wyłącznie na podstawie scenariusza Bartosza Staszczyszyna. To była dla nas podstawa do budowy bohaterów, którzy są w tym filmie fikcyjni.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama