Na Disney+ debiutuje dziś nowy film z gwiazdą "Gwiezdnych Wojen" Daisy Ridley. Nowa produkcja trafiła bezpośrednio na VOD - jak komentuje to legenda Hollywood Jerry Bruckheimer, producent filmu? Rozmawiałem z nim przed premierą.
Twarzy Jerry'ego Bruckheimera nie zobaczycie na plakatach filmów, nie porównacie popularności jego nazwiska do rozpoznawalności nazwisk największych gwiazd filmowych Hollywood, ale to prawdziwa legenda przemysłu filmowego. To on był producentem takich hitów, jak "Bad Boys", "Piraci z Karaibów", "Skarb narodów", a także "Top Gun" i "Gliniarz z Beverly Hills" wraz z nimi najnowszymi odsłonami. Jednym z jego najnowszych projektów jego "Dziewczyna i morze" z Daisy Ridley, który dziś pojawił się na Disney+. Czemu właśnie gwiazdę "Star Wars" zaangażowano do tego projektu i czym zaskarbiła sobie przychylność całej ekipy?
Dziewczyna i morze z Daisy Ridley
Bruckheimer mówi wprost: "Jest wspaniałą aktorką, od tego trzeba zacząć." Wytłumaczył, co decydowało o wyborze, mówiąc że, Ridley jest dobrze zbudowana, ma szerokie ramiona i jest przygotowana na to fizycznie - widać, że może być pływaczką, jest kimś, kto ciężko pracuje, ma świetną reputację, nie znajdziesz nikogo, kto powie o niej złe słowo, na temat etyki jej pracy. Producent zdradził też kilka informacji na temat kulis przygotowań i pracy na planie - dodał, że spędziła trzy miesiące w wodzie, trenowała z uczestnikiem olimpiady, by być pewną, że będzie w stanie wykonać te trudne sceny. Była po kilka godzin w wodzie o temperaturze kilkunastu stopni. To niewiarygodne, co zdołała osiągnąć, a przez połowę czasu miała sine usta. Podkreślił też, że "była niezwykle wytrwała, chciała zrobić ten film, czekała na niego, aż do czasu, gdy mieliśmy cały budżet".
Korzystając z okazji nie mogłem nie zapytać tak doświadczonego i cenionego profesjonalisty, co jego zdaniem najbardziej zmieniło się na przestrzeni lat w Hollywood i w całej branży. Odpowiedział: "Coraz rzadziej widzisz film, który nagrywa się na analogowym filmie. Wszystko kręci się cyfrowo, a fakt, że mamy dostępne wszystkie te efekty, które wyglądają jak prawdziwe, możemy nawet tworzyć postacie od podstaw. Zrobiliśmy to w “Bliźniaku”(“Gemini Man” z Willem Smithem). Technologia jest coraz lepsza i lepsza, a dzięki AI to tylko przyspieszy. Kina stały się lepsze - poprawiono nagłośnienie i jakość obrazu."
Nie pominął jednak tak istotnej kwestii, jak nowe możliwości jakie daje streaming: "Teraz na telewizorze zobaczysz rzeczy, których nigdy wcześniej nie było: gdy zaczynałem pracę w tym biznesie, istniały trzy kanały telewizyjne, teraz masz sześćset czy siedemset różnych rzeczy, które możesz oglądać. Jesteś bombardowany nowościami na Netflix, Max, Hulu - to ogrom treści dla widzów, ale i większe szanse dla twórców, reżyserów, scenarzystów i aktorów, niezależnie od medium."
Jak zmieniło się Hollywood i branża filmowa?
Temat platform VOD przewija się regularnie, to jedni z największych graczy na rynku, duża część z nich z niezwykle głębokimi kieszeniami, ale kina wcale nie świecą pustkami. Jak sytuację na rynku skomentował Jerry Bruckheimer? Na początku zaznaczył, że w Hollywood nadal uwielbiają zapełniać miejsca na salach kinowych, nadal czują, że to grupowe przeżycia, jak wspólny śmiech, płacz i kibicowanie bohaterom. By dobitniej przedstawić przykład, powiedział: "Wszyscy mamy kuchnię w naszych domach, ale lubimy wyjść do restauracji. My dbamy o to, by zaserwować dobry posiłek, a gdy kina są zadbane, z odpowiednim nagłośnieniem i dużym ekranem, to kochamy to doświadczenie, to tam lubimy dzielić się swoim filmem.".
Sam przyłożył swoją cegiełkę do wielu produkcji, które trafiły do ofert serwisów VOD. "Nie zmieniamy jednak sposobu przygotowania filmu, gdy będzie pokazywany w streamingu, czy w kinie. Nakręciliśmy "Gliniarza z Beverly Hills: Axel F", który idzie bezpośrednio na VOD, a nie do kin, a ma tę samą jakość, podobnie jak i “Dziewczyna i morze”. To epicki film z dużym rozmachem i efektownymi scenami, tak samo jak “Ministerstwo Niebezpiecznych Drani”, który najpierw był w kinach, a teraz trafił na streaming. "
Łatwiej nakręcić sequel czy zupełnie nowy film?
A skoro padł przykład "Gliniarza z Beverly Hills", a wcześniej Jerry Bruckheimer pracował także przy "Top Gun: Maverick", to nie mogłem zapytać o to, czym różni się produkcja tego rodzaju filmu w erze sequeli, remake’ów, rebootów, gdy mamy samodzielną historię opartą na książce. Czy było to łatwiejsze zadanie, by go wyprodukować, czy jednak jest trudniej zbudować cały świat od podstaw dla pojedynczego projektu? Odpowiedź była jednoznaczna: "To zdecydowanie wyzwanie [nakręcić osobny film], znacznie łatwiej jest przygotować sequel. Choć oczywiście wszystko jest dość trudne. Zajęło nam 9 lat, by nakręcić ten film, to naprawdę długo. Jesteśmy naprawdę wytrwali, jeśli naprawdę wierzymy w historię, którą chcemy pokazać widzom."
Czy AI zastąpi aktorów?
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów jest oczywiście sztuczna inteligencja i jej możliwości podmiany twarzy aktorów lub wskrzeszania nieżyjących gwiazd. Jak komentuje to Bruckheimer? "Pewnie jakaś firma w północnej Kaliforni już tworzy cyfrowe treści lub pracuje nad technologią, o jakiej nie słyszano albo nie stosowano w Hollywood. Ale aktorzy nie znikną, reżyserzy i scenarzyści również - potrzebujemy ich, potrzebujemy świetnych historii. Ale jeśli znajdzie się w nich Humphrey Bogart i prawo na to pozwoli, to będzie to kolejny Humphrey Bogart."
I dodał na koniec, nie pozostawiając żadnych wątpliwości: "Ale to nie ma znaczenia, ponieważ będzie też Brad Pitt i cały czas będziemy poznawać także nowe gwiazdy, jak Zendaya czy Glen Powell. Jest ich naprawdę sporo."
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu