Macie coś do ukrycia? Jeśli tak, to dobrze zastanówcie się, w jakich serwisach społecznościowych posiadacie swoje konta. Już niedługo swoją premierę b...
Macie coś do ukrycia? Jeśli tak, to dobrze zastanówcie się, w jakich serwisach społecznościowych posiadacie swoje konta. Już niedługo swoją premierę będzie miała aplikacja NameTag, dzięki której wykonując zdjęcie twarzy danej osoby, będziemy mogli poznać niemal wszystko to, czego nie ukryła ona przed obcymi w sieciach społecznościowych. Chyba, że znajduje się w kartotekach policyjnych, wtedy każdy posiadacz NameTag będzie mógł rozpoznać osobę skazaną za przestępstwa na tle seksualnym. Prywatność? Czy to jej koniec?
To nie ma być kolejny wpis moralizujący, gdzie autor będzie pouczał czytelników na temat tego co, komu i gdzie w internecie udostępniać, zdradzając tym samym szczegóły na temat swojego życia. Jednak już niedługo możemy stanąć w obliczu zupełnie nowej sytuacji. Wystarczy smartfon z Androidem, iOS-em lub okulary Google Glass wraz z aplikacją NameTag, by identyfikować zupełnie obce nam osoby.
Siedzimy w kawiarni lub stoimy na przystanku, czekając na poranny autobus do pracy, czy do szkoły. Wtem ktoś wyciąga telefon i robi nam ukradkiem zdjęcie. Obecnie za takim wykonaniem zdjęcia nie idzie uzyskanie informacji na nasz temat, jednak NameTag ma to zmienić. Aplikacja prześle zdjęcie na swoje serwery, a tam wykonane zdjęcie osoby zostanie porównane z milionami zdjęć zebranymi przez boty internetowe na profilach społecznościowych. Po chwili aplikacja wyświetli nam listę linków do profilu w serwisach Facebook, Twitter, czy Instagram.
Na tym jednak się nie kończą możliwości aplikacji. Ma ona również porównywać zdjęcia z tymi umieszczonymi w serwisach randkowych, jak np. Match.com. Gdyby tego było mało, NameTag przeszuka bazę przestępców skazanych za popełnienie przestępstw o charakterze seksualnym. Gdy osoba, której wykonaliśmy zdjęcie znajduje się w tej ostatniej bazie osób, zostaniemy o tym poinformowani ostrzeżeniem.
Co jednak z prywatnością? Jak zapewniają twórcy tego projektu, nie chcą zafundować społeczeństwu terapii szokowej, bo jak się wydaje, doskonale zdają sobie sprawę, że zakończyłaby się ona wielką klęską. Twórcy NameTag postanowili zatem każdemu dać możliwość zalogowania się na stronie aplikacji i określenia, czy informacje na ich temat mogą być wyświetlane innym. Zapowiedzi idą jeszcze dalej, gdyż przewidują możliwość określenia widoczności poszczególnych profili w określonych godzinach. Dla przykładu przebywając na konferencji udostępnimy link do naszego Twittera, a do Instagrama już nie.
Obecnie Google nie pozwala w swoich okularach na rozpoznawanie twarzy, czy to się zmieni? W mojej ocenie nieprędko. Jednak są osoby i bynajmniej nie mam na myśli twórców NamTag, którzy uważają, że rynek rozwiązań umożliwiających identyfikowanie nam innych osób w czasie rzeczywistym będzie w przyszłości dynamicznie się rozwijał.
W tym przypadku hamulcem zapewne okażemy się my sami. Osoby, które mogłyby być w ten sposób rozpoznawane. Naprawdę nie wyobrażam sobie, by znalazło się wielu chętnych, którzy skorzystają z propozycji NameTag i założą konto w serwisie. Oczywiście znajdzie się grupa miłośników wszelkich nowości, którzy zarejestrują się z ciekawości. Jednak to nie wystarczy, by takie rozwiązania stały się faktycznie użyteczne. Całkiem możliwe, że nigdy nie spotkamy kogoś, kto ma profil w NameTag. Świat widział już różne rzeczy, ale mam nadzieje, że tym razem nas nie zaskoczy. Pomysł, o ile jest ciekawy i wyznacza nowe kierunki rozwoju rozwiązań mobilnych, jest przy tym bardzo kontrowersyjny.
Jak widać, w życiu nie ma rzeczy niemożliwych. Nie tak dawno moi znajomi wyśmiewali się ze mnie, gdy snułem podobne wizje dotyczące rozwiązań, które pojawią się odległej przyszłości, a tak naprawdę one urzeczywistnią się one jeszcze w tym kwartale roku. Chyba nie zaczniecie teraz nosić ciemnych okularów i kominiarek, aby chronić swoją prywatność tak, jak zapowiadaliście? ;-)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu