Motoryzacja

To największa wada wszystkich samochodów elektrycznych. Jak z nią żyć?

Tomasz Szwast
To największa wada wszystkich samochodów elektrycznych. Jak z nią żyć?
Reklama

Wszystkie samochody elektryczne obarczone są tą samą, bardzo istotną wadą. Niestety na ten moment ich posiadacze nie mogą zrobić z nią niczego. Muszą cierpliwie czekać, aż nadejdą lepsze czasy, kiedy ta przestanie być aż tak uciążliwa. Tylko co robić do tego momentu?

Już od miesiąca jestem kierowcą samochodu elektrycznego. Przez ten czas ciągle nabieram doświadczenia w jego eksploatacji, a w mojej głowie pojawiają się nowe uwagi i spostrzeżenia. Pierwsze z nich, moim zdaniem najistotniejsze, nie jest jednak zbyt optymistyczne. To jest bowiem ten moment, kiedy posiadacz samochodu elektrycznego zaczyna żałować decyzji o jego zakupie. Często przychodzi on bardzo szybko, bo już po kilku dniach od pierwszej przejażdżki nowym nabytkiem. O czym mowa? Posiadacze samochodów elektrycznych i zainteresowani ich zakupem z pewnością już zdążyli się domyślić. Tym, co najmocniej sprawia, że elektryki przestają się podobać jest infrastruktura. Zwłaszcza gdy jeździmy po Polsce.

Reklama

Najpopularniejszy powód do wyśmiewania samochodów elektrycznych? To właśnie infrastruktura

Niemal w każdej dyskusji między zwolennikami samochodów elektrycznych a spalinowych pojawia się wątek infrastruktury. Dlaczego właśnie ten? To najbardziej wyrazisty przykład na to, jak wiele jeszcze musi się zmienić, by elektryki stały się rozwiązaniem powszechnym, stanowiącym pierwszy wybór klientów salonów samochodowych. Jak wygląda uzupełnianie paliwa w samochodzie spalinowym? Nikomu tłumaczyć nie trzeba. Podjeżdżamy na stację, tankujemy, podchodzimy do kasy, płacimy, czasem jeszcze jakaś kawa czy hot dog na drogę i gotowe. Jak to wygląda w przypadku samochodów elektrycznych?

Z perspektywy kogoś, kto właśnie wybrał tego typu samochód, pierwsze tygodnie są mocno rozczarowujące. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem. Punktów ładowania wciąż jest zbyt mało, a te, które stoją, często pozostawiają wiele do życzenia. Niedziałająca ładowarka? Standard. Nieoptymalna lokalizacja punktu ładowania? Norma. A to dopiero początek problemów. Infrastruktura jeszcze długo pozostanie obiektem drwin zwolenników samochodów spalinowych, zwłaszcza, że jak widzieliśmy podczas ostatniej konferencji zorganizowanej przez GDDKiA, zmiany nie nadejdą zbyt szybko.



Tesla Supercharger Trzebownisko w świetle księżyca

Zacznijmy od podstaw

Gdzie najlepiej ładować samochód elektryczny? Oczywiście tam, gdzie jest najtaniej. Ładowanie za darmo? To również możliwe. Niektóre ładowarki, zwłaszcza zlokalizowane przy popularnych marketach czy galeriach handlowych pozostają bezpłatne by przyciągnąć klientów poruszających się elektrykami. W Rzeszowie, gdzie przede wszystkim poruszam się Teslą Model 3, również jest taka ładowarka. Znajduje się przy jednym ze sklepów sieci Lidl. Pozwala na ładowanie samochodu elektrycznego z mocą 22 kW przez maksymalnie 60 minut. W przypadku Tesli oznacza to, że godzinne zakupy w sklepie pozwolą na przejechanie około 150 kilometrów bez ponoszenia kosztów energii elektrycznej. Jest tylko jeden, za to bardzo duży problem. Wspomniana ładowarka jest sprawna jedynie sporadycznie. O to przykładowe opinie o niej w serwisie PlugShare:


Jak czytamy w innych opiniach użytkowników, ładowarka przy Lidlu ma problemy od przeszło dwóch miesięcy. Dlaczego tak się dzieje? Tego niestety nie wie nikt. Czemu sieć sklepów ignoruje uwagi kierowców i nie reaguje na zgłoszenia? To również pytanie, na ten moment, bez odpowiedzi.

Dlaczego awaryjność ładowarki doskwiera aż tak bardzo? To jedna z największych obaw ludzi, którzy chcieliby kupić samochód elektryczny, ale boją się, że ten zawiedzie ich wtedy, kiedy będzie najbardziej potrzebny. Chociażby właśnie z powodu niesprawnej infrastruktury.

Jak sobie z tym radzić? Cóż, to również będzie powód do śmiechu dla posiadaczy samochodów spalinowych, ale nie pozostaje nic innego jak tylko rozważne planowanie ładowania. Dobrze mieć z tyłu głowy to, że ładowarka może okazać się niesprawna i dysponować na tyle dużym zapasem energii w baterii, by móc dojechać do następnej lokalizacji, a najlepiej przynajmniej dwóch różnych.

Reklama

Stacja w szczerym polu, czyli zwróć uwagę na pogodę

Kiedy ostatni raz mieliście opory przed tankowaniem samochodu spalinowego w deszczu, żeby nie zmoknąć i nie narazić się na przeziębienie? Najprawdopodobniej nikt nie przypomni sobie takiej sytuacji z uwagi na jeden bardzo istotny element wyposażenia typowej stacji benzynowej. Dystrybutory paliwa, co do zasady, znajdują się pod dachem. Dzięki temu można zatankować i udać się do budynku stacji bez ryzyka zmoknięcia. Jak to wygląda w przypadku ładowarek do samochodów elektrycznych? Cóż, można się jedynie uśmiechnąć.

Zdecydowana większość punktów ładowania znajduje się pod gołym niebem. Oznacza to, że podczas opadów deszczu, zwłaszcza tych intensywnych, posiadacze elektryków zastanawiają się, czy aby na pewno potrzebują naładować samochód właśnie w tym konkretnym momencie. Co operatorzy stacji planują z tym zrobić? Nie tak dawno temu media społecznościowe obiegły zdjęcia ładowarki Green Way umieszczonej pod wiatą. Wypada jedynie przyklasnąć i trzymać kciuki, by inni operatorzy ładowarek również nie szczędzili pieniędzy na zadaszenie.

Reklama


Na infrastrukturę stacji składają się dwa słupki do ładowania i... to wszystko

Kawka na wynos... tylko skąd?

Tak właściwie to do podzielenia się z Wami spostrzeżeniami dotyczącymi infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych skłoniła mnie ostatnia wizyta na ładowarce Tesla Supercharger w podrzeszowskim Trzebownisku. Jak wygląda ta ładowarka? Najprościej jak to możliwe. Dwa słupki ładowania, z których jednocześnie korzystać mogą cztery samochody, zlokalizowane na parkingu przy gminnej pływalni. Nic więcej. No, może z małym wyjątkiem ukrytego za jednym z słupków wiadra, które ktoś postawił tam w charakterze kubła na śmieci. I bardzo dobrze, bo korzystający z ładowarki, którzy planują dłuższe ładowanie, sądząc po zawartości wiadra, zabierają prowiant ze sobą.

Kawa na wynos, napoje energetyczne czy popularne przekąski to coś, co znajdziemy w asortymencie praktycznie każdej stacji benzynowej. Przy ładowarkach samochodów elektrycznych, co do zasady, punktów handlowo-gastronomicznych nie znajdziemy. Chyba że to ładowarka zlokalizowana przy już istniejącej stacji paliw, ale to inna sytuacja, gdzie posiadacze elektryków mogą korzystać z tej samej infrastruktury, którą przygotowano dla kierowców samochodów spalinowych.

Przy ładowarkach samochodów elektrycznych bardzo często brakuje nawet tak podstawowej infrastruktury, jak toalety. Coś, co na stacji benzynowej jest absolutnie oczywiste, tutaj pozostaje niedostępne. A przecież tankując samochód poświęcamy na to zaledwie kilka minut, podczas gdy na ładowarce możemy gościć znacznie dłużej.

Jeszcze długo nie będzie poprawy

Czy obecna sytuacja kiedyś się zmieni? W przyszłości zapewne tak. Infrastruktura umożliwiająca podróżowanie samochodami elektrycznymi wciąż jest rozbudowywana. Martwi jedynie tempo jej rozbudowy. Wróćmy jeszcze na chwilę pamięcią do wspomnianej już konferencji zorganizowanej przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Przedstawiono na niej mapę planowanego rozwoju infrastruktury dla samochodów elektrycznych (osobowych i ciężarowych) wzdłuż najważniejszych dróg w Polsce.

Patrząc na tę mapkę można jedynie złapać się za głowę. Tak niewiele ładowarek miałoby sprostać zapotrzebowaniu dynamicznie rosnącej ilości posiadaczy samochodów elektrycznych w Polsce? Białe plamy na mapie przedstawionej przez GDDKiA są po prostu gigantyczne. Ktoś, kto rozważa zakup samochodu elektrycznego, w momencie, gdy spojrzy na plany rozbudowy infrastruktury w Polsce, z całą pewnością nabierze poważnych wątpliwości.

Reklama


Ładując się na tej stacji można iść popływać. Warto jednak uwijać się z suszeniem i przebieraniem – bezczynny postój na ładowarce nie jest bezpłatny

Elektryk to świetne auto wokół komina. Co dalej?

Pierwszy miesiąc z samochodem elektrycznym mogę podsumować krótko: do jazdy po mieście to jeden z najlepszych samochodów, jakimi jeździłem kiedykolwiek. Koszty ładowania, zwłaszcza gdy korzystam przede wszystkim z opisanego wyżej Superchargera, bardzo mile zaskakują. Mam jednak coraz większe wątpliwości co do tego, czy to właściwy samochód, by jechać nim w dłuższą trasę. Zwłaszcza, że z tyłu siedziałaby dwójka małych dzieci.

Jak uniknąć niepotrzebnego stresu i irytacji, gdy wybrana ładowarka po dojechaniu do celu okaże się niesprawna? Czym zająć dzieciaki, gdy trzeba będzie ładować się w szczerym polu, albo na dużym parkingu, gdzie nie sposób spuścić ich z oka nawet na sekundę? Jak wtedy planować postoje, gdy ładowarka i miejsce, w którym można się odświeżyć i posilić na dalszą podróż znajdują się w różnych lokalizacjach? Pytania zdają się mnożyć bez końca.

Owszem, zaraz pojawi się utopijny zwolennik elektromobilności i napisze, że wcale nie mam racji. Przecież mogę zabrać się za planowanie trasy ze sporym wyprzedzeniem i dokładnie określić optymalne miejsca ładowania. To oczywiście prawda, jednak nie jestem przekonany, czy chcę tracić na co czas. Są przecież na rynku samochody, gdzie wystarczy wpisać punkt docelowy w nawigację i nie przejmować się niczym, bo infrastruktury jest do wyboru do koloru.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama