Google

Największa pourlopowa niespodzianka? Zmiany w Google. Sensowne i niepokojące

Maciej Sikorski
Największa pourlopowa niespodzianka? Zmiany w Google. Sensowne i niepokojące
Reklama

Wczoraj zrobiłem krótki przegląd wydarzeń z dwóch pierwszych tygodni sierpnia. Pourlopowa prasówka. I znowu okazało się, że Google potrafi zaskoczyć w...

Wczoraj zrobiłem krótki przegląd wydarzeń z dwóch pierwszych tygodni sierpnia. Pourlopowa prasówka. I znowu okazało się, że Google potrafi zaskoczyć w sezonie ogórkowym. Kiedyś wywołali szok ogłaszając w połowie sierpnia zakup Motoroli, teraz zamieszali w strukturze firmy. Na pierwszy rzut oka zmiany bardzo ciekawe, słuszne i zwiastujące dalszy rozwój. Jednocześnie utwierdzają one w przekonaniu, że patrzymy na firmę, która dawno przestała być tylko wyszukiwarką internetową, a jej apetyt trudno będzie zaspokoić.

Reklama

Nie będę powtarzał, jakie zmiany zaszły w Google, pisał już o tym Tomasz. Na większe analizy przyjdzie pewnie czas - na razie nie zagłębiałem się bardzo w temat, opinie ekspertów, prognozy, wypada też poczekać na efekty tych zmian. Dzisiaj mogę jedynie napisać, że mam przeczucie, iż wydarzyło się coś dużego, patrzę na to, jak na ważne wydarzenie w branży. Google utwierdziło mnie w przekonaniu, że szybko nie zniknie (szybko oznacza tu dekadę), a celem korporacji jest opanowanie różnych sfer naszego życia, zakorzenienie się w wielu częściach rzeczywistości.

Powodów zmian jest pewnie kilka, jedni wskazują na kwestie monopolu, mniejszą presję wywieraną na Google przez regulatorów, drudzy przekonują, że zmniejszy się też nieufność społeczeństwa, zwłaszcza tego lepiej zorientowanego, bo działania korporacji zaczną się rozmywać, jeszcze inni zastanawiają się, czy te zmiany mogą pomóc Google w kwestiach finansowych, konkretnie podatkowych. Do tego lepsze zarządzanie (to nie jest zasłona dymna - ten aspekt jest naprawdę ważny w przypadku giganta pokroju Google), miksowanie biznesów, wyciąganie wniosków szybciej i z większą korzyścią. Wątki można mnożyć i każdy w jakimś stopniu będzie miał sens, okaże się rozsądną odpowiedzią.

Niedawno, przy okazji publikacji raportu kwartalnego za drugi kwartał 2015 roku, szefowa finansów korporacji dała do zrozumienia, że Google podzieli się pieniędzmi z akcjonariuszami i jednoczenie zacznie oszczędzać, ograniczy wydatki. Akcje korporacje podrożały, inwestorzy byli wniebowzięci. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że Brin i Page nie tyle ustąpili akcjonariuszom, co znaleźli rozwiązanie, które pozwoli im realizować swoją wizję, a jednocześnie osłabi falę krytyki ze strony Wall Street. Google nie będzie już zatrudniać i przejmować na potęgę, zajmie się tym spółka-matka, dzięki czemu niektóre rzeczy staną się mniej widoczne. Google po prostu przestanie być obciążane kolejnymi "garbami", które tak irytowały niektórych inwestorów. Inna sprawa, że to nadal z pieniędzy zarabianych przez ten biznes realizowane będą projekty Alphabetu. Wilk syty i owca cała.

Najbardziej w całej tej sprawie uwagę przykuło wypunktowanie liter alfabetu, które już mają swojego przedstawiciela w nowym tworze (pojawiło się w tekstach Tomasza). Co w nich uderza? Fakt, iż zajętych pozycji jest kilka. Nadal sporo luk do wypełnienia. I nie trzeba tego robić na siłę wprowadzając np. nazwy usług kojarzonych z Google - rubryki z czasem zostaną zapełnione kompletnie nowymi projektami z różnych sfer IT. Nie tylko IT. Wraz z uzupełnianiem alfabetu korporacja z Mountain View będzie rosłą w siłę, rozszerzała swoje wpływy. A my nie będziemy sobie często zdawać sprawy z tego, jakie procesy zachodzą i jaka jest skala całego przedsięwzięcia. Brzmi złowrogo? Może powinno...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama