Felietony

Najpierw dostępność, później ceny (felieton)

Konrad Kozłowski
Najpierw dostępność, później ceny (felieton)
44

Podniesienie cen gier przez Sony wywołało najpierw burzę artykułów pełnych zaskoczenia i pretensji, a następnie nadszedł czas na falę analiz i przemyśleń. Jako, że nie jestem posiadaczem konsoli PlayStation ta informacja mną nie wstrząsnęła, jednak gdy chwilę później spróbowałem odsłuchać pewien utw...

Podniesienie cen gier przez Sony wywołało najpierw burzę artykułów pełnych zaskoczenia i pretensji, a następnie nadszedł czas na falę analiz i przemyśleń. Jako, że nie jestem posiadaczem konsoli PlayStation ta informacja mną nie wstrząsnęła, jednak gdy chwilę później spróbowałem odsłuchać pewien utwór zasłyszany w telewizji zrozumiałem pewną rzecz - nie o same ceny się tu rozchodzi.

Kamil dość dosadnie wyraził swoje zdanie już w samym tytule wczorajszego wpisu. Rzeczywiście ciężko jest inaczej zinterpretować taki krok Sony, tym bardziej że już za kilka dni PS3 może odsunąć się w cień, ustępując miejsca konsoli kolejnej generacji. Być może jest to bardzo dobra szansa na "wyciśnięcie" ostatnich soków z klientów i dostępnej na rynku konsoli, nie mniej jak zauważył Kamil, ustalanie cen na tym samym poziomie w całej Europie jest po prostu nonsensem.

Ewa Lalik ze Spider'sWeb stwierdziła, że skoro gra jest zbyt droga, to jej po prostu nie kupujmy. Oczywiście jest to jakieś rozwiązanie, czego konsekwencją może być zmuszenie do przemyślenia sprawy przez wydawcę. Możemy wybrać starszy, tańszy tytuł lub poczekać na obniżenie ceny, bądź atrakcyjną promocję. Mimo wszystko - jeżeli ktoś może sobie pozwolić na zakup gry, nawet za kwotę 300 złotych, to ma taką możliwość. Ja takiej możliwości nie mam i to nad tym należy ubolewać.

iTunes, Muzodajnia, Nokia Muzyka, Deezer i Spotify - w żadnej z usług niedostępny jest utwór Greenback Boogie wykonywany przez Ima Robot. Nieważne więc, czy bierzemy pod uwagę możliwość zakupu czy streamowania utworu, nie mam szans na jego odsłuchanie. Skoro utwór nie jest mi oferowany, to mam z niego po prostu zrezygnować? Oczywiście od razu mógłbym skierować się pod adres YouTube.com, tam z pewnością problemów z jego dostępnością nie będzie, ale takie rozwiązanie nie jest ani mi, ani dystrybutorowi na rękę. Ten woli inwestować niemałe pieniądze w akcję usuwania zamieszczonych nielegalnie w przeróżnych serwisach utworów, zamiast zaoferować użytkownikom do nich dostęp i jeszcze na tym zarobić. Co go powstrzymuje? Nie mam zielonego pojęcia.

"Magia internetu i nowych czasów polega na tym, że mamy wybór." - napisała Ewa. Jeżeli taki wybór istnieje to należy się z tego cieszyć. Co jednak w sytuacji, gdy nie ma alternatywy? Mam po prostu odpuścić i poszukać innego utworu, który mi się spodoba? Chyba nie o to chodzi.

Źródło grafiki: YouTube.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu