Prowadzenie notatek to ratunek dla osób, które się łatwo rozpraszają podczas pracy. Również dla tych którzy mają więcej pomysłów niż ich głowa jest w stanie, w danej chwili pomieścić. Jeżeli jesteś osobą, która lubi prowadzić ładne zeszyty, dla Ciebie też jest miejsce.
Najlepsza aplikacja do robienia notatek na iPadzie. Zmiata konkurencję w przedbiegach!
...
Ciekawie się wspomina czasy prezentacji pierwszego iPada. Może pamięć mnie myli, ale w głowie mnie się zakorzeniły memy z czterema sklejonymi iPhone’ami. Pamiętam komentarze, że po co komu w ogóle taki ogromny telefon? Czasy się bardzo zmieniły, a tablety stały się częścią codzienności. Tym bardziej teraz, gdy rynek oferuje tak wiele nie tylko samych urządzeń co rysików, które aż proszą się żeby z nich korzystać i prowadzić odręczne notatki.
Wiele dzienników jednym miejscu
Myślę że warto zacząć od tego: jestem miłośnikiem stalówki szurającej po papierze. To jest niesamowicie zadowalające uczucie gdy nasza dłoń, przy akompaniamencie wykorzystywanych narzędzi, kreśli kolejne słowa, które do tej pory były zachowane wyłącznie w naszej głowie. Zaskakująco, na ratunek przyszły mi folie ochronne, naklejane na ekran tabletu. Doświadczenie z telefonu, przyzwyczaiło mnie, że jedyną rolą, jest przeciwdziałanie otarciom na wyświetlaczu. Jednak odkrycie Paperlike, zmieniło moje życie. Folię kupiłem z ciekawości. Po jej nałożeniu, włączyłem Procreate’a i zacząłem tę przygodę. Było to wydarzenie, po którym zachciałem prowadzić notatki już wyłącznie odręcznie.
Będąc osobą świeżą w temacie. Rozpocząłem poszukiwania tej jedynej aplikacji, która ze mną już zostanie. Nie spodziewałem się tego jak trudne będzie to zadanie. Bynajmniej nie z powodu braku jakościowych ofert, lecz przesytu możliwości wyboru, tego jednego programu. Wcześniej mnie się wydawało, że moc aplikacji, będzie po prostu kopią Notatek, wbudowanych już do iPada. Bardzo się myliłem.
Różnorodność i mnogość aplikacji do notowania przytłacza. Jednak to te, zapamiętałem najmocniej
Zacznę od honorowej wzmianki. Bamboo Paper to opcja dla osób lubiących lekkie appki, które nie przytłaczają ilością możliwości. Jest to jedna z tych rzeczy jakie się otwiera i z nimi zostaje, bo nie ma czego szukać więcej. Oferowane imitacje pisaków wyglądają schludnie i przyjemnie się ciągną za rysikiem. Sfrustrować może niemiła niespodzianka przy próbie wyboru innego niż podstawowego stylu kreski. Aplikacja wydaje się być darmowa, ale część dodatków jest zamknięta za paywallem kwot od 5. do 20. złotych.
Bardzo ciekawą opcją jest mało w zasadzie znana Paper WeTransferu. Proponuję niecodzienną formę papierowego dziennika. Notatki prowadzi się tradycyjnie dla takich aplikacji, zapisując je na białej stronie, lecz po zminimalizowaniu, zamienia się w otwartą książkę. Pozwala to na stworzenie przepięknych, przyciągających oko, małych książeczek. Ktoś może zapytać dlaczego ma to w ogóle jakieś znaczenie? Otóż wierzę, że im nasze zapiski są bardziej niecodzienne i kolorowe, tym bardziej chce się do nich zaglądać, a w efekcie, powtarzamy sobie ich treść. Ponownie, jest dostępna wersja podstawowa i Pro, która oferuje jeszcze więcej narzędzi i możliwości edycji. Są to opłaty subskrybcji około 50 złotych na rok.
Konkurencja jest ciekawa, ale postawiłem na GoodNotes
Źródłem, z którego czerpałem informacje na temat różnych możliwości, jest oczywiście YouTube i Instagram. Śledzę wielu artystów oraz osoby promujące skuteczne prowadzenie notatek. W ten sposób algorytmy zaczęły mnie zachęcać do odwiedzania Etsy i podrzucać rolki wypełnione przepięknymi planerami i kalendarzami, ozdobionymi najróżniejszymi naklejkami. W końcu po kilku razach, zacząłem sprawdzać komentarze i znalazłem nazwę narzędzie, GoodNotes 5.
Darmowa wersja pozwalała jedynie na 3 zeszyty. Tylko i aż. Dzięki udostępnianiu wszystkich narzędzi bez konieczności dokupowania kolejnych elementów. Ta ilość byłą wystarczająca, aby przetestować ją w codziennym życiu. Podzieliłem je sobie na pracę, naukę języka i pomysły. Do tego znalazłem w internecie jakieś darmowe paczki naklejek (GoodNotes już na starcie oferuje własne, więc to była tylko zachcianka) i zacząłem.
Po kilku dniach korzystania, wiedziałem, że to jest aplikacja, którą muszę mieć
Nie było innej opcji, pełna wersja zostałą zakupiona (ok. 50 złotych, wówczas GoodNotes 5). GoodNotes zapewnia dużą dowolność w formacie prowadzonych zeszytów. Od wymiarów stron, przez kolor papieru, aż po rodzaj linii, których potrzebujemy. Co więcej, można nimi dowolnie manipulować już nawet po założeniu notatnika. Jest to przydatne szczególnie wtedy, kiedy stwierdzimy, że powierzchnia użytkowa jednak nas nie zadowala i chcielibyśmy wprowadzić więcej rysunków czy naklejek, ale bez poświęcania miejsca na tekst. Ten zaś możemy pisać odręcznie lub wprowadzać tradycyjnie. W przypadku formy cyfrowej, mówiąc tradycyjnie, mam oczywiście na myśli klawiaturę! Ja postawiłem na Apple Pencil i z przyjemnością zauważyłem, że ręka może bez obaw spokojnie spoczywać na ekranie. Tekst przeze mnie pisany nie wariuje i nie ucieka nagle na drugi koniec strony.
Każde z dostępnych narzędzi do pisania możemy lekko edytować. Zmieniając szerokość kreski czy siłę nacisku. Są to drobne rzeczy, które mocno wpływają na całokształt doświadczenia, bo o to w tym wszystkim chodzi. O frajdę z odręcznego pisania i tego uczucia satysfakcji i spełnienia, gdy już zakończymy jakiś rozdział. Choć urządzenie jest nowoczesne, to dostarcza nam to wrażenia obcowania z rzeczywistością, która dla przeciętnego człowieka, tak myślę, zaczyna już zanikać na korzyść aptosa czy helvetici. Szkoda tylko, że to doświadczenie ma lekko podcięte skrzydła z perspektywy języka polskiego. Gdy piszę po angielsku, mogę tekst odręczny zaznaczyć lassem i przekonwertować na tekst. Nie działa to wybitnie dobrze, zawsze trzeba tekst sprawdzić i wprowadzić kilka poprawek. Domyślam się, że im bardziej lekarskie pismo, tym gorzej sobie rozpoznawanie radzi. Przyklejanie do Worda, również przyniosło mi parę problemów, wprowadzając dziwny format. Niemniej, daje to możliwość zachowania frajdy z napisania tekstu, której w naszym języku nie posiadamy.
Przyszłość GoodNotes to oczywiście implementacja AI, prawdopodobnie największego trendu branży technologicznej
Po czterech latach od premiery, przyszła pora na kolejny krok i aktualizację do GoodNotes 6. Miałem już na karku rok korzystania z poprzedniej wersji, więc nie istniało dla mnie nigdy pytanie czy kupię, tylko kiedy. Twórcy nie ułatwiali tej decyzji. Koszty wzrosły znacząco i były teraz dwie opcje. 50 złotych za roczną subskrypcję lub 150 za jednorazowy zakup (120 dla tych, którzy mieli GN5). Nie jestem fanem subskrypcji, jesteśmy stale bombardowani tym formatem i chociaż rozumiem powód, jak konsument nie jestem szczęśliwy. Cena jednorazowego zakupu zwaliła mnie na moment z nóg, ale skoro jest okres próbny? Czemu nie?
Nie było złudzeń, że postawiono na jedną kartę - sprawdź nasze AI.
Działa ono zadowalająco, chociaż czasem miewa dziwne wybryki. Podczas pisania odręcznego zachowuje się tak, jakby się zachowywało w trakcie pisania na klawiaturze i podpowiada nam słowo, którego chcemy użyć. Wtedy po jego stuknięciu, samodzielnie kończy wyraz. To samo się dzieje w przypadku napisania słowa niepoprawnie. Co szalone, AI wspiera również obliczenia matematyczne! Zatem i tam można odnaleźć przyspieszenie pracy. Trochę brzmi jak oszukiwanie systemu, ale z drugiej strony jeżeli to umożliwi szybsze zakończenie zadania? W każdym razie, zaskoczyło mnie jak szybko system zaadaptował się do mojego pisma i obecnie (premiera GN6 była w zeszłym roku) muszę się bardzo skupić, żeby odnaleźć w tekście wyrazy, które zostały dokończone za mnie.
Muszę przyznać, że osiągnęli swój cel, jako doświadczony użytkownik, miałem już w sobie wiarę w tego dewelopera. Ona umożliwiła mi zmianę perspektywy i popatrzenie dokąd może nas zabrać w przyszłości. I chociaż moralność używania AI to temat gorący i wymagający szeregu regulacji, to jest jedno z tych zastosowań, które z chęcią wsparłem. W najgorszym razie, używam GoodNotes 6 każdego dnia, więc przeliczając sobie godziny na złotówki, mogę się pocieszać, że inwestycja się zwróciła. Szkoda tylko, że i ta funkcja, podobnie jak konwerter, nie jest dostępna po polsku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu