Kolejny tytuł z serii Angry Birds. Lata lecą, a Rovio cały czas dostarcza na rynek coś nowego. Tym razem odwołano się do idei Transformers, która w os...
Kolejny tytuł z serii Angry Birds. Lata lecą, a Rovio cały czas dostarcza na rynek coś nowego. Tym razem odwołano się do idei Transformers, która w ostatnich latach wróciła z przytupem do kultury masowej. Skoro Hollywood robi na tym biznes, to czemu Rovio miałoby nie skorzystać? Klasycznych Wściekłych Ptaków już w tym nie ma, ale na brak zysków narzekać pewnie nie mogą.
Angry Birds to jedna z niewielu gier mobilnych, z którymi miałem do czynienia. Gdy świat zwariował na punkcie Ptaków od fińskiej firmy, to przecierałem oczy ze zdumienia i zastanawiałem się, jak długo potrwa ta moda. Po jakimś czasie postanowiłem sprawdzić, czy gra rzeczywiście wciąga i rzuciłem okiem. Okazało się, że wciąga. Nie należałem jednak do grupy graczy, którzy pooprawiali każdy wynik i śrubowali rekordy - wróciłem pewnie do kilku etapów, bo coś przykuwało w nich uwagę. Po paru miesiącach odpuściłem i na tym koniec historii. Przynajmniej mojego w niej udziału - Rovio korzysta z Patków do dzisiaj.
Zobacz też: Transformers części filmów, które warto obejrzeć
Po klasycznych rozgrywkach, w których kolorowymi ptakami burzyło się konstrukcje upstrzone prosiakami, przyszły inne pomysły - np. wyścigi. W Rovio zapewne doszli do winsoku, że coś trzeba zmienić, by utrzymać przy sobie graczy, ewentualnie zdobyć nowych. Po jakimś czasie proca przecież każdemu się znudzi. Powstawały zatem nowe tytuły, ale nadal miały związek z motywem przewodnim, dobrze znanymi bohaterami. W ostatniej odsłonie widać już pewne odejście od tej formuły. Na to przynajmniej wskazują trailery. Nie zrezygnowano z ptaków i prosiaków, lecz wersję Transformers można uznać za poważną wariację na temat.
Obserwując te poczynania można dojść do kilku wniosków. Po pierwsze, Rovio nie zamierza porzucać marki Angry Birds, bo to nadal bardzo rozpoznawalny tytuł. Zapewne najbardziej rozpoznawalny w historii rynku mobilnego. Nawet jeśli rozgrywka ma już niewiele wspólnego ze swoimi poprzedniczkami, to tytuł/brand będzie wyciskany niczym cytryna. I trudno się temu dziwić. Druga obserwacja jest taka (może to oczywista oczywistość), że Rovio miało naprawdę dużo szczęścia (oczywiście niczego nie odbieram produktowi) w tym, że świat oszalał na punkcie ich Ptaków - nawet po latach można na tym zarabiać. W każdym kwartale powstaje przecież mnóstwo gier, sporo z nich pewnie zasługuje na większą uwagę, niż nowe tytuły fińskiego studio, ale branża i tak zawsze z nostalgią i autentycznym zainteresowaniem spojrzy na produkt firmy z Północy.
Kolejny ważny motyw godny odnotowania to fakt, że Rovio nie zaliczyło poważnej wpadki i nie zarżnęło przypadkiem kury znoszącej złote jaja. Owszem, mieli sporo szczęścia, ale potrafili to wykorzystać. Tak rozegrali swój sukces, że do dzisiaj mogą na tym zarabiać i podejrzewam, że za jakiś czas, przy kolejnych tytułach, też nie będą narzekać na wypływy. Pole do popisu potencjalnie szerokie i jestem ciekaw, jak to wykorzystają. Nowych tytułów nie odpalę, lecz chętnie o nich poczytam i dowiem się, jak radzi sobie Rovio. Udało im się stworzyć naprawdę solidny biznes.
Gra będzie dostępna w październiku - w połowie miesiąca na iOS, pod koniec także na Androida.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu