Polska

Oho! Wraca sprawa afery z wyborami samorządowymi z 2014 roku. Urzędnik może zapłacić wielką karę

Maciej Sikorski
Oho! Wraca sprawa afery z wyborami samorządowymi z 2014 roku. Urzędnik może zapłacić wielką karę
Reklama

Pamiętacie firmę Nabino? Ja chwilę musiałem sobie przypominać skąd znam tę nazwę. W końcu jednak pamięć wróciła: to ona tworzyła system informatyczny do obsługi wyborów samorządowych w 2014 roku. Tych wyborów, które zakończyły się blamażem - przez tydzień nie były znane wyniki, chociaż założenie informatyzacji tej sfery naszej rzeczywistości jest takie, by wszystko usprawnić i przyspieszyć. Niestety, w tym przypadku nie tylko się nie udało, ale jeszcze zapewniono Polakom niezłą farsę. Okazuje się, że ta sprawa nadal się ciągnie i poszukiwani są winni. Na szczęście na celowniku pojawiają się potencjalne ofiary...

Nabino miało swoje pięć minut przy okazji wyborów, ale jakiś czas później pisałem, że ta firma znowu wygrała przetarg. I ta sprawa wydaje się kluczowa w rozprawianiu o winie i karze. O tym jednak za chwilę. Na razie doniesienia z RMF FM:

Reklama

Romuald D., były wicedyrektor Krajowego Biura Wyborczego, ma naprawić szkody powstałe w wyniku skandalu podczas wyborów samorządowych w 2014 roku – ustalił nasz reporter Paweł Balinowski. Będzie tego żądało właśnie KBW. Natomiast firma NABINO, autor systemu informatycznego, który zawiódł, ma pokryć koszty, spowodowane przez awarię programu. Krajowe Biuro Wyborcze chce, by zajęła się tym Prokuratoria Generalna.

Autor systemu, czyli wspomniane Nabino ma pokryć koszty, które cały czas są szacowane. Przypominam, że od awarii dzielą nas już dwa lata, więc zachodzę w głowę, kto i jak to szacuje. Wspomina się nawet o milionach złotych - jeśli przedsiębiorstwo zostanie obarczone takim "rachunkiem" pewnie padnie. Bronić go nie zamierzam, sami zgłosili się do przetargu, jeśli projekt był nierealny, to wiedzieli na co się piszą.

Bardziej interesuje mnie los urzędnika. Romuald D. ma naprawić szody, dziennikarz RMF twierdzi, że KBW domaga się 300 tysięcy złotych. Skąd taka suma?

Cały wadliwy system informatyczny kosztował 430 tysięcy, ale właśnie 300 tysięcy wypłacono jego twórcom przed wyborami i przed odebraniem programu - to znaczy wtedy, kiedy system nie był gotowy. Miał za to odpowiadać właśnie Romuald D.[źródło]

Wiele osób złoży pewnie ręce do oklasków: w końcu! Urzędas pociągnięty do odpowiedzialności za błędy. Niech płaci i niech to będzie nauczka dla innych!

Można tak podejść do sprawy. Nie znam Romualda D., nie wiem, jakim jest specjalistą, jak wypełniał swoje obowiązki, może rzeczywiście zasługuje na karę. Ale zastanawiam się, czy to jedyna osoba, która powinna odpowiedzieć za blamaż (prócz ludzi z Nabino). Przecież urzędnik działa w ramach jakichś przepisów. A już dwa lata temu toczyła się dyskusja dotycząca tego, czy przetargi, w których decydującą rolę odgrywa czynnik ekonomiczny, mają sens. Dlaczego Nabino wygrało kolejny przetarg? Bo znowu było najtańsze. Ktoś stwierdzi, że wicedyrektor mógł nie wypłacać kasy, ale mówimy o sytuacji, gdy miał już pewnie nóż na gardle, bo czas naglił. Jednak czy do tego kryzysu doprowadził jeden człowiek? Zabierali się za to powoli, działali wedle koślawych przepisów i w pewnym momencie zaczęli działać pod wielką presją. To musiało się wysypać. Powtórzę zatem: czy jedna osoba spowodowała, że za tak ważny system odpowiadała firma, która potem okazała się mało wiarygodna?

Nie twierdzę, że były wicedyrektor nie powinien odpowiadać za swoją ewentualną winę. Zastanawiam się po prostu, czy z tamtej wpadki wyciągnięto wnioski i zrobiono wszystko, by taka afera znowu się nie przy trafiła. Czy naprawiono system, który okazał się chromy. Bo skazanie (niebawem rusza proces o niedopełnianie obowiązków) wicedyrektora i obciążenie go wysoką karą nie jest działaniem naprawczym. To raczej rzucenie kogoś na pożarcie i umycie rak. Jedyne, do czego może doprowadzić, to panika wśród innych urzędników, którzy jak ognia będą się bali podpisywania dokumentów. A nie o to w tym wszystkim chodzi...

Reklama

...

Cholera, miałem nadzieję, że w piątek napiszę trzy przyjemne teksty na koniec tygodnia, a tu afera ciągnąca się od 2 lat, polska motoryzacja wstająca z kolan i widmo powszechnego abonamentu. Udanego weekendu ;)

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama