Od kilku lat zamiast rewolucji w świecie smartfonów, mamy raczej ewolucję. I nie inaczej będzie w tym roku.
Obawiam się, że gdybym zapadł teraz w zimowy sen i obudził późną wiosną, albo może wczesnym latem, w końcu kto nie lubi sobie pospać, sytuacja na rynku mobile niczym specjalnym by mnie nie zaskoczyła.
Na jakieś nowatorskie rozwiązania nie ma co liczyć. Ostatnim, które powszechnie się przyjęło, było wprowadzenie trybu nocnego do zdjęć. Lepszy, gorszy, ale mają go już praktycznie wszystkie smartfony z każdej półki cenowej. Coś co teraz się upowszechnia to podwójne zdjęcia i filmy tylną i przednią kamerą. Jakiś czas temu była to ciekawostka, teraz jest już dostępne u większości producentów. Powolna, pełzająca ewolucja.
To może aparat do selfie pod ekranem? Piękny wyświetlacz bez żadnego wcięcia albo dziury – marzenie. Wygląda jednak na to, że ściętej głowy. Bo co prawda niektóre firmy próbują, ale inne zarzucają taki pomysł. Np. VIVO, które rozsądnie stwierdziło, że jakość zdjęć do selfie ma większą wartość niż ekran bez dziury i na razie zawiesiło prace nad tym rozwiązaniem. W dzisiejszym świecie gdzie rządzą media społecznościowe i „selfiaczki z dziubkiem” to chyba rozsądne podejście.
A co ze składanymi urządzeniami? W końcu kolejne firmy przedstawiają co jakiś czas swoje wersje. Niedawno było OPPO, zaraz będzie Honor, praktycznie każdy producent chce mieć taki telefon. Wciąż jednak to bardziej ciekawostka niż coś, co może zawojować rynek. Małym wyjątkiem jest Samsung i jego Foldy i Flipy. Zwłaszcza w przypadku tego drugiego modelu cena nie jest już z kosmosu, tylko ta bateria…
Właśnie cena jest największym hamulcowym w rozwoju składaków. Jakiś czas temu firmy pracowały nad smartfonami rozwijanymi, ale koncept, choć bardzo efektowny jak choćby w przypadku OPPO, został zarzucony. Przyczyna jest prozaiczna. Taki smartfon kosztowałby majątek, więc chińczycy rozsądnie doszli do wniosku, że chętnych nie byłoby wielu. Przynajmniej nie w dzisiejszych czasach.
Pandemia, której końca nie widać, kryzys na rynku komponentów i problemy z dostępnością części. To wszystko kładzie się cieniem na rynku mobile i wygląda na to, że jeszcze w tym cieniu pozostaniemy.
Producenci przypatrują się teraz każdej monecie z uwagą, a to bynajmniej nie sprzyja inwencji i kreatywności. O Apple można mieć różne zdanie, ale każdy chyba przyzna, że trudno ją nazwać innowacyjną. Za to firma nauczyła się do perfekcji dopracowywać swoje produkty i wyciskać z nich jak najwięcej – z korzyścią dla użytkowników, ale i dla siebie. Nie bez powodu to pierwszy producent, którego rynkowa kapitalizacja przekroczyła poziom 3 bilionów dolarów. Jedna akcja jest warta około 182 dolarów a analitycy prognozują dalsze wzrosty. Na razie do poziomu 200 dol. Lockdown zamknął nas w domach i zmusił do zdalnej pracy. A Apple ze swoim ekosystemem tylko na tym korzysta. Widać, że w dzisiejszych trudnych czasach bardziej liczą się proste, skuteczne i wygodne rozwiązania niż innowacje, które traktowane są raczej jak „udziwnienia”.
Zresztą wgląda a to, że w świecie Androida doszliśmy już do ściany. A lepsze stało się wrogiem dobrego. Pogoń za coraz większą wydajnością skończyła się tym, że najnowsze procesory grzeją się na potęgę, firmy paradoksalnie zaś myślą jak ją ograniczyć, by temu zapobiec. Bo też jedna setna czy tysięczna sekundy mniej przy otwieraniu aplikacji nie jest warta mniejszego komfortu i krótszego czasu działania na jednym ładowaniu. A wyniki w benchmarkach nijak nie przekładają się na codzienną pracę i zwykłe użytkowanie.
Mam więc nadzieję, że producenci przestaną tworzyć coraz większe i coraz mocniejsze smartfony i zaczną znów zwracać uwagę na to co mają do powiedzenia użytkownicy. Którzy chcieliby telefonów mieszczących się w kieszeniach i nie parzących w ręce przy byle użyciu. A do tego nie kosztujących majątku.
Dlatego moim zdaniem w tym roku najmocniej rozwinie się średnia półka. Rozsądnie wycenionych i sprawnie działających telefonów z dobrymi multimediami i zdjęciami. Może nie jest to coś, co marzy się maniakom smartfonów, ale za to skorzystają na tym zwykli użytkownicy. Z innowacjami producenci zaczekają na lepsze czasy. Co nie znaczy, że nie będą o nich myśleć, ale raczej pozostawią je w zaciszu pracowni i laboratoriów. Może gdy kiedyś pandemia się skończy i sytuacja wróci do normy, zasypią nas zwijanymi telefonami działającymi na baterie słoneczne i robiącymi zdjęcia jak lustrzanki. Ale w tym roku to się nie stanie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu