Portfolio aplikacji Microsoftu dla Androida coraz bardziej imponuje. Firma z Redmond nie idzie na kompromisy: kupuje, przejmuje, opłaca. Efekty są wymierne.
Na co Microsoftowi smartfony? Ma 74 producentów, którzy produkują je za niego
Jeśli chodzi o mobilny hardware Microsoft jest w lesie. W Lumie i Windows Phone/Mobile przestałem już wierzyć dawno. Idea telefonu jako komputera do mnie mimo wszystko nie przemawia - fajny gadżet, ale użyteczność na dłuższą metę raczej znikoma. W kuluarach mówi się o nadchodzącej Lumii 650, która pewnie pojawi się na MWC. Nie dostrzegam większego sensu w tej premierze, ale może po prostu już jestem uprzedzony. Jeszcze rok temu, na lutowej konferencji Microsoftu, dałem się przekonać i na kilka miesięcy uwierzyłem. Dziś reaguję na każde doniesienia o nowych Lumiach czy buildach mobilnego Windowsa siarczystym "meh". Na co dzień korzystam z Windowsa 10 i jego aplikacji, gram na Xboksie, piszę teksty w Wordzie i trzymam pliki na OneDrive. Więcej Microsoftu w moim życiu nie potrzebuję.
Paradoksalnie to wcale nie oznacza, że Microsoft źle sobie radzi na rynku mobilnym. Firma właśnie zawarła kolejne porozumienie, w wyniku którego jej aplikacje będą preinstalowane na nowych smartfonach i tabletach. Tym razem padło na Acera, który już wcześniej był dość bliskim partnerem (kojarzycie Jade Primo - to pierwszy smartfon niebędący Lumią, który wspiera Continuum). W drugiej połowie 2016 roku na każdym nowym urządzeniu tej marki z Androidem znajdziemy Worda, Excela, PowerPointa, Outlooka, Skype'a i OneDrive'a.
Tym sposobem Acer dołączył do grona 74 firm, które zawarły z Microsoftem umowy. Szczegółów nie znamy, ale można zakładać, że gigant z Redmond płaci (lub rezygnuje z opłat w drugą stronę - bo jak wiemy MS zarabia na telefonach z Androidem dzięki posiadanym patentom) za swoją obecność. Na liście tej znajdują się znane marki. Otwiera ją Samsung, a potem mamy jeszcze tablety LG czy smartfony Sony Xperia. Wszystko to sprzyja sprzedaży usług. Posiadacza programów Microsoftu na tablecie czy telefonie niewiele już dzieli od wykupienia subskrypcji na Office'a 365 lub dodatkowej przestrzeni w chmurze. Dla firmy, która chce się stać (a właściwie już stała) sprzedawcą usług to same korzyści.
Czy to koniec? Oczywiście, że nie, bo Microsoft ciągle się zbroi. Nieustannie na Antywebie piszemy o kolejnych przejęciach aplikacji: Sunrise Callendar, Wunderlist, Echo Lockscreen, Talko, Groove, a niedawno nawet jedna z najlepszych androidowych klawiatur - SwiftKey. Dodajcie do tego produkty własne, a więc Arrow Launchera, Office Lens, Cortanę i parę innych. Co otrzymujemy? Wnioski nasuwają się same: ROM Androida uzbrojony w niezbędne aplikacje i zdecydowanie wyróżniający się na tle innych.
O takim scenariuszu spekuluje się już od dawna, ale póki co nie padły żadne oficjalne deklaracje. O ile na rynku usług i aplikacji firma wydaje się zdeterminowana i dąży do jasnego celu, o tyle jeśli spojrzymy na hardware i systemy operacyjne, wydaje się błądzić we mgle. W ubiegłym roku było głośno o różnych inicjatywach dla deweloperów. Kuba i Konrad na zmianę pisali o szansach projektu Astoria, czyli pomoście między Windowsem i Androidem. Potem zaczęły się pojawiać pierwsze doniesienia o jego wygaszaniu. Do dziś nie zobaczyliśmy żadnych konkretnych efektów. To samo było z własnym buildem Androida. Pamiętacie telefony Nokia X? Współczuję osobom, które dały się na nie nabrać. Urządzenia równie szybko zniknęły z rynku, co na niego weszły - o dłuższym wsparciu technicznym i aktualizacjach można było zapomnieć. Microsoft pod tym względem przypomina mi trochę rozkapryszonego nastolatka-miliardera, który eksperymentuje sobie z różnymi pomysłami, bo go na to stać - a krótko potem rzuca w kąt, zamyka lub porzuca nie bacząc na konsekwencje. Dziwnie to wygląda.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu