Pamiętacie Bluestacks? To program, który pozwala na uruchamianie aplikacji pisanych na Androida na komputerach z systemem Windows. Jego twórcy postara...
Pamiętacie Bluestacks? To program, który pozwala na uruchamianie aplikacji pisanych na Androida na komputerach z systemem Windows. Jego twórcy postarali się i udostępnili wczesną wersję testową na OS X, dzięki czemu również posiadacze Maców będą mogli cieszyć się bazą aplikacji dedykowanych zielonemu robotowi.
O BlueStacks pisaliśmy już na Antywebie jakiś czas temu. Program spotkał się z bardzo ciepłymi i pozytywnymi opiniami - w końcu było to jedyne w swoim rodzaju, unikatowe rozwiązanie, któremu równać mogła się jedynie wirtualizacja Androida. Jednak na tą ostatnią pozwolić sobie mogli tylko nieco bardziej zaawansowani użytkownicy. Toteż BlueStacks został okrzyknięty najlepszym rozwiązaniem na Androida w Windowsie.
Teraz twórcy programu kontratakują i wypuszczają na świat wersję alpha, którą zainstalować mogą posiadacze OS X. Wydanie na tę platformę dopiero raczkuje, zatem nie spodziewajcie się cudów (na nie, myślę, przyjdzie jeszcze czas). Użytkownicy mogą przebierać w skromnej puli 17 aplikacji. Wśród dostępnych pozycji znajdziemy podstawowe, jak: Facebook, Twitter, Pulse, ale też nieco mniej popularne (w tym kilka gier). Twórcy zapowiadają, że z każdą kolejną wersją liczba dostępnych pozycji będzie rosła. Celem jest dostarczenie 400 tys. najróżniejszych, cieszących się względną popularnością aplikacji. Pierwsi testerzy (m.in. z The Verge) donoszą, że aplikacje działają stabilnie, wydajnie i nie sprawiają żadnych problemów.
Wersja na PC pobiła rekord miliona pobrań w zaledwie 9 dni. Czy w przypadku Maca będzie podobnie? Bardzo możliwe, bo Bluestacks to świetne, funkcjonalne i naprawdę unikatowe rozwiązanie. Z drugiej strony, zakładając, że większość posiadaczy Maców to również użytkownicy iPhone'ów część funkcji może okazać się zupełnie nie przydatne. Mowa tutaj m.in. o Cloud Connect, który pozwala synchronizować aplikacje ze smartfona z tymi w BlueStacks.
Warto przy okazji przyjrzeć się tutaj ogromnemu podstępowi, jaki w minionym czasie dokonali twórcy programu. Udało się im bowiem nawiązać współpracę m.in. z ASUS-em, na mocy której wszystkie nowe pecety mają posiadać również dostęp do BlueStacks. Ma to się odbywać za pomocą platformy ASUS@vibe, która pozwala każdemu posiadaczowi sprzętu z logo ASUS-a pobierać różnego rodzaju materiały oraz programy. W rezultacie może to dać nawet 30 mln nowych użytkowników na całym świecie. Pierwsze urządzenia, które już od nowości będą sprzedawane z zainstalowanym BlueStacks mają trafić na półki sklepowe we wrześniu tego roku.
Dla samych developerów, którzy pracują nad androidowymi aplikacjami jest to niewątpliwie dobra wiadomość, bo BlueStacks tworzy dla nich kolejny rynek zbytu. Jedyny problem, jaki mogą napotkać na swojej drodze użytkownicy to rozmiary ekranu i rozdzielczość. Duża liczba mobilnych aplikacji wygląda koszmarnie na dużych matrycach komputerów stacjonarnych. Ze względu na dynamiczny postęp, jaki się dokonuje w segmencie tabletów (gdzie 1280 x 800 to niemalże standard), jest z tym coraz lepiej, ale nadal jest sporo do zrobienia. Jak się jednak okazuje, twórcy są chętni do dostarczania specjalnych wersji swoich produktów, dedykowanych właśnie desktopom. Wstępnie zainteresowane są już takie firmy, jak: COM2US, HalfBrick, Droidhen, a nawet Evernote.
Sukces Bluestacks jest żywym dowodem na to, że pomysły typu Mac App Store, czy Windows Store (w nadchodzącym Windows 8) są wręcz skazane na sukces. Jak widać użytkownicy desktopów chętnie korzystają z aplikacji mobilnych, które nie są wcale rozbudowanymi, zajmującymi setki megabajtów molochami, ale niewielkich rozmiarów, wyspecjalizowanymi narzędziami, które z powodzeniem mogą zastąpić określone strony www.
Na sam koniec warto też dodać, że Bluestacks to nie jedyny zamach na zamknięty eskosystem Apple. Jakiś czas temu Paweł Iwaniuk na Antywebie pisał o Alien Dalvik 2.0, które pozwalało uruchamiać androidowe aplikacje na iPadzie.
Grafiki: [2]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu