Felietony

Endomondo osiągnął 10 milionów pobrań. Korzystamy bo chcemy się pochwalić jacy jesteśmy wysportowani?

Jan Rybczyński
Endomondo osiągnął 10 milionów pobrań. Korzystamy bo chcemy się pochwalić jacy jesteśmy wysportowani?
Reklama

Wyposażenie telefonów komórkowych w GPS spowodowało zamieszanie na rynku akcesoriów sportowych, pozwalających mierzyć nasze postępy. Kiedyś do każdego...

Wyposażenie telefonów komórkowych w GPS spowodowało zamieszanie na rynku akcesoriów sportowych, pozwalających mierzyć nasze postępy. Kiedyś do każdego roweru trzeba było dokupić osobny licznik, ewentualnie dodatkowy montaż. Urządzenia GPS dedykowane uprawianiu sportu kosztują nie mało, co najmniej tyle, co telefon ze średniej półki, bez abonamentu u operatora. Na dodatek telefon większość z nas już ma. Wystarczy zainstalować na nim odpowiednią aplikację i można uzyskać funkcjonalność zbliżoną do dedykowanych rządzeń bardzo niewielkim kosztem, lub wręcz za darmo. Statystki wydają się to potwierdzać, aplikacja do śledzenia naszych aktywności sportowych - Endomondo, właśnie odnotowała 10 milinów pobrań.

Reklama

Sukces jest tym większy, że konkurencja jest naprawdę duża. Mamy przecież Sports Tracker, który wygląda naprawdę estetycznie, jest również Runkeeper, czy polski i opisywany na łamach Antyweb Navime. Sam jednak korzystam z Endomondo, bo po prostu najwięcej moich znajomych korzysta właśnie z tej aplikacji i mogę śledzić ich aktywności.

Nie ma znaczenia czy wsiadam na swój, czy pożyczony rower, wszystkie moje trasy trafiają w jedno miejsce. I w sumie to jest główny powód dla którego korzystam z tego rodzaju aplikacji, chcę mieć dziennik wszystkich swoich aktywności. Średnio mnie interesuje najlepszy czas, nie jestem wyczynowym sportowcem. Natomiast mam nie lada przyjemność, gdy sprawdzam, że ze swoim synem, który jeździ ze mną w foteliku, przejechaliśmy w tym sezonie już prawie 600 km i łatwo mogę w przeglądarce zobaczyć wszystkie nasze trasy, naniesione na Google Maps. Dodatkowo bez problemu można śledzić wszystkie te aktywności, które do niedawna były trudne do zmierzenia. Dopóki nie stałem się posiadaczem telefonu z GPS, zastanawiałem się jak szybko zjeżdżam nartach czy jak szybko płynę żaglówką.

Mimo wszystko nie da się ukryć, że chwalenie się na portalu społecznościowym jacy jesteśmy wysportowani, jest po prostu bardzo częste i chyba tutaj tkwi sekret popularności tych aplikacji. Zyskały popularność nie tylko dlatego, że tanio dostarczają nam możliwość śledzenia naszych sportowych poczynań, bo pewnie większość zapytałaby "Po co to w ogóle robić?". Jednak kiedy widzimy kolejne wpisy publikowane automatycznie przez aplikację, że znajoma X przebiegła dzisiaj 15 kilometrów, to sami też chcemy dodać swoje trzy gorsze, żeby nie wyjść na totalnego lenia, siedzącego na zmianę na kanapie i przed monitorem. Element społecznościowy odgrywa tutaj decydującą rolę. Nasz wybiórczy i nie do końca uświadomiony ekshibicjonizm - patrzcie co robię i jaki jestem fajny. Wcześniej mogliśmy biegać i nie mieć potrzeby o tym kogokolwiek informować, ale skoro inni wrzucają swoje statystki, to czemu mamy być gorsi? Jeszcze pomyślą, że w ogóle sportu nie uprawiamy...

Gdyby ktoś czujnie zwrócił uwagę, że ilość pobrań wcale nie musi przekładać się na korzystanie z aplikacji, w końcu zdecydowana większość programów na naszych telefonach jest uruchamiana tylko raz, Endomondo przedstawiło kilka faktów na temat gromadzonych danych. Dla przykładu w sumie zarejestrowano tyle przebytych kilometrów, co 1335 podróże na księżyc, czyli 320 milionów mil, na które składa się 2,9 miliarda minut aktywności. Najpopularniejszymi sportami są bieganie i jazda na rowerze. Użytkownicy Endomondo spalają dziennie 198 000 hamburgerów.

A Wy korzystacie z aplikacji śledzących wasze aktywności sportowe? Co jest waszą główna motywacją do ich włączenia podczas jazdy na rowerze czy biegania? Dajcie znać w komentarzach jak często i po jakie programy sięgacie.


Grafika pochodzi z bloga Endomondo.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama