Amazon

Mój ulubiony elektroniczny gadżet jest jednocześnie tym najtańszym

Kamil Świtalski
Mój ulubiony elektroniczny gadżet jest jednocześnie tym najtańszym
Reklama

Prawdopodobnie najbardziej rewolucyjnym urządzeniem dla większości pozostaje smartfon. Rozumiem to, bo te mikrokomputery noszone w kieszeniach wywróciły świat do góry nogami. I choć sam od wielu lat korzystam z nich na co dzień, to daleko mu do mojego faworyta.

Amazon Kindle, mniej znaczy więcej

Pierwszy raz o czytnikach opartych na e-ink usłyszałem chwilę po premierze pierwszego Kindle'a, który to rozszedł się w mgnieniu oka. Niestety — 400 dolarów, problemy z dostępnością i nieistniejący wówczas na dobrą sprawę rodzimy rynek ebooków niespecjalnie zachęcały do zakupu. Kiedy rok później miałem szansę sprawdzić jak działa ta technologia na żywo — przepadłem od razu i wiedziałem, że ta rewolucja to coś dla mnie. Mimo że swój pierwszy czytnik nabyłem już po premierze iPada, który nieco powiększył mobilne okienko na świat, to właśnie Kindle z dnia na dzień stał się moim ulubionym elektronicznym gadżetem. I szczerze mówiąc — od czasu kiedy kupiłem swój pierwszy czytnik e-ink (a było to dobrych kilka lat temu), żadnemu gadżetowi nie udało się mnie bardziej zauroczyć.

Reklama


Tani, lekki, poręczny i działa dłuuugo bez ładowarki

W powyższym nagłówku wymieniłem wszystkie najważniejsze aspekty czytnika ebooków które sprawiają, że w moim rankingu wygrywa on w starciu nawet z najdroższymi smartfonami na rynku. Jasne, porównania 1:1 nie mają tutaj większego sensu, bo to po prostu inna kategoria produktu. Po zakupie Kindle'a skusiłem się jeszcze na nowego iPada i kilka innych modnych sezonowo gadżetów. Każdy kosztował więcej niż 300 złotych — i żaden nie przetrwał próby czasu. A co gorsza — nie zapewnił równie dużo frajdy, co czytnik ebooków. Rzecz która mimo ciągłego pozostawania w użytku — bez problemu wytrzymuje kilka tygodni na jednym ładowaniu. Rzecz, która pozwoliła mi zamienić sterty książek na kilkadziesiąt niewielkich plików. A co ważne — od teraz całą bibliotekę mogę mieć zawsze przy sobie, co już wielokrotnie okazało się być zbawienne. Do tego ogromny wybór darmowych lektur, że o ciągłych promocjach w rodzimych księgarniach nie wspomnę.


Kolejne generacje czytników przynoszą fale usprawnień. Jak już wspomniałem — kilka miesięcy temu zamieniłem poczciwego Klasyka na najnowszego Paperwhite'a. Niekoniecznie wszystkie nowości przypadły mi w nim do gustu — ale dezaktywacja sporej części tamtejszych społecznościowych pokus i używanie sprzętu w trybie samolotowym w moim przypadku zdaje egzamin na piątkę. Nadal brakuje mi fizycznych przycisków, ale tak po prawdzie to nieustannie doceniam minimalizm tych sprzętów. Przy starszych edycjach Amazon próbował wykrzesać z nich coś więcej — czego idealnym przykładem niech będą chociażby edycje z pełną klawiaturą QWERTY, czy też oferujące opcję odtwarzania muzyki. Ale to coraz wyższej jakości panele e-ink  w połączeniu z rozrastającą się każdego dnia elektroniczną biblioteką pozostają tym, czego oczekują klienci.

Prosto i bez problemów, to po prostu działa

Czytniki ebooków to jednak przede wszystkim te urządzenia, które zręcznie łączą stare i nowe. Wygodę z funkcjonalnością. I jasne: na swój sposób są ograniczone. Albumów czy przepięknych książek kucharskich na nich raczej nikt nie chciałby oglądać. Nawet publikacje które dopiero kupimy nie pachną tuszem, zaś same ekrany nie są w dotyku takie jak papier kredowy. Ale coś za coś — dla mnie to jeden z tych gadżetów, z którymi absolutnie nie chcę się rozstawać. I mam nadzieję, że twórcy kolejnych wersji nie przekombinują z ich formą...

Grafika: 1, 2, 3.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama