Kilka dni temu, ku zaskoczeniu wszystkich, Nintendo zapowiedziało nową konsolę. Nie chodziło jednak o wyczekiwane Nintendo NX, ale o Nintendo Classic Mini, czyli mały sprzęt, który przeniesie nas w czasie do młodzieńczych chwil spędzonych z NES-em/Famiconem/Pegasusem. Nie jest jednak tak kolorowo, jak się spodziewałem.
Pegasus to jeden z moich ulubionych sprzętów do grania, wciąż leży gdzieś w szafie, choć nie mogę znaleźć wszystkich posiadanych w młodości gier, a i samo urządzenie wymaga rozkręcenie i drobnych napraw. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad kupieniem oryginalnego NES-a i SNES-a, by przypomnieć sobie klasyki, przy których zagrywałem się jako dziecko - a i przy okazji pokazać swojemu synowi kilka kultowych pozycji. Kilka dni temu Nintendo, ku zaskoczeniu wszystkich, zapowiedziało nowy sprzęt. Miniaturową wersję swojego NES-a, który już po wyjęciu z pudełka miał oferować aż 30 gier. Okazuje się jednak, że to wszystko, na co będzie sprzęt stać.
Nintendo zdradziło kilka szczegółów dotyczących swojego nowego produktu i niestety mój entuzjazm mocno opadł. Spodziewałem się, że urządzenie będzie można podłączyć do sieci i korzystać z bogatej biblioteki Virtual Console, czyli "emulatora", dzięki któremu na aktualnych konsolach Nintendo można grać w klasyki. Tymczasem Nintendo Classic Mini nie tylko na to nie pozwoli, nie umożliwi również podłączenia zewnętrznego nośnika danych. Innymi słowy - dostarczone w zestawie 30 "wgranych" gier to jedyne, w co przyjdzie nam zagrać.
Oczywiście nie jest tak, że zestaw zaproponowanych przez Nintendo gier jest słaby, wręcz przeciwnie. Na liście znalazły się takie pozycje, jak Donkey Kong, Double Dragon II, Final Fantasy, Galaga, Ghosts'n'Goblins, Gradius, Kid Icarus, Kiry's Adventure, Mario Bros. i trzy części Super Mario Bros. Grania więc będzie tu na kilkadziesiąt, jak nie kilkaset godzin i niejednemu fanowi klasyków poleje się z oczu morze łez wspomnień. Ale ograniczona biblioteka NCM to coś, co nie występuje w alternatywnych rozwiązaniach.
Jeśli wracacie czasem do ery 8-bitów na pewno korzystaliście z emulatorów - w sieci znajdziecie całą masę programów, które świetnie radzą sobie z NES-owymi grami, bawić się można zarówno na komputerach, jak i smartfonach czy tabletach. Przy odrobinie chęci wciąż możecie kupić konsole retro, uruchamiające produkcje sprzed lat - chociażby RetroN 5, na którym pogracie nie tylko w produkcje z NES-a.
Kompletnie nie rozumiem dlaczego Nintendo, mając swoje własne Virtual Console, nie zdecydowało się na rozszerzanie biblioteki gier. Do głowy przychodzi mi przede wszystkim zabezpieczenie przed zabawą w ściągane z sieci ROM-y, no bo w końcu jeśli uniemożliwi się podłączenie do sieci i używanie chociażby kart SD, to i możliwości ingerencji w konsolę nie ma zbyt wielu. Nintendo nie mówi też nic o podobnych wersjach SNES-a, zamierza najpierw sprawdzić, jak ludzie zareagują na Nintendo Classic Mini - jeśli sprzęt sprzeda się dobrze, pewnie japoński koncern pomyśli o czymś nowym.
Najbardziej jestem jednak ciekaw polskiej ceny, bo choć polski dystrybutor Nintendo zapowiedział nowy sprzęt, nie wspomniano jeszcze nic o tym, ile Nintendo Classic Mini będzie kosztować w naszym kraju.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu