Cieszę się, że miałem możliwość dorastać w czasach, gdy powszechniały tradycyjne telefony komórkowe, a nie smartfony. Z przyjemnością wspominam okres, w którym spędzało się mnóstwo czasu na poszukiwania aplikacji Java dla zwykłych komórek - a było ich całe mnóstwo! Nie zamieszczano ich jednak w sklepach na miarę App Store czy Google Play, lecz głównym źródłem były fora internetowe i linki z wyszukiwarki. Było mniej wygodnie, zgadza się, lecz dzięki temu cały ten proces mógłbym określić mianem przygody, bo tak naprawdę do końca nie wiadomo było, czego się można po niej spodziewać.
Wśród najczęściej poszukiwanych aplikacji był “mobilny Office”. Naturalnie w tamtym okresie Microsoft nawet nie brał pod uwagę udostępnienia aplikacji dla telefonów komórkowych pod szyldem Office’a, jak Word, Excel czy PowerPoint, dlatego pierwsze skrzypce odgrywali niezależni deweloperzy, mniejsze i większe firmy. Kompatybilność z dokumentami była różna, największe problemy występowały w przypadku bardziej zaawansowanego formatowania tekstu, zbyt dużej ilości treści czy obecności multimediów w dokumencie, ale do podstawowych zastosowań, jak podejrzenie treści np. podania czy wniosku, takie aplikacje wystarczały. Oczywiście nie biorę w tej chwili pod uwagę telefonów z systemem Symbian, gdzie przecież tego typu programy prezentowały zupełnie inny poziom.
Sytuacja zaczęła ulegać zmianie wraz z premierą Windows Phone 7 (Series), gdy integralną częścią systemu stał się nadal dość ograniczony, lecz z zupełnie nowym interfejsem mobilny Office. Niedługo później ukazały się aplikacje dla iOS-a, a następnie na Androida - wszystkie trzy programy (Word, Excel i PowerPoint) dostarczano w ramach jednej aplikacji. Najlepsze było jednak dopiero przed nami, bo Microsoft ostatecznie zdecydował się na zbudowanie mobilnych odmian każdego z trzech programów i trafiły one zarówno do App Store i Google Play, jak i Sklepu Windows.
Od tamtej pory firma z Redmond regularnie przygotowuje ich aktualizacje zwiększając możliwości i wygodę obsługi. Zabrzmiało to odrobinę niczym slogan marketingowy, lecz w rzeczywistości tak właśnie jest, a na poparcie swojej opinii użyję najświeższego uaktualnienia aplikacji na Androida. Na urządzenia mobilne zawitały chyba najciekawsze i najbardziej przydatne funkcje znane z przeglądarkowej i desktopowej odsłony Office’a. A mowa oczywiście o autozapisie oraz współpracy nad dokumentem w czasie rzeczywistym.
Dzięki pierwszej z funkcji można będzie zapomnieć o manualnym zapisywaniu zmian dokonanych w drodze. Zgubienie zasięgu czy niski poziom naładowania baterii nie są więc już takie straszne. Jak działa to w praktyce? Okazuje się, że całkiem nieźle. Co prawda, nie jest to jeszcze tak dynamiczne i niezawodne rozwiązanie jak w przypadku wspomnianych web-aplikacji czy standardowych programów, lecz Microsoft idzie w dobrym kierunku.
Współpraca w czasie rzeczywistym? Tutaj przed Microsoftem jeszcze więcej pracy, ponieważ opóźnienia, mogące wynikać z tak wielu przecież czynników, są wyraźnie widoczne i czasem wprowadzają nie lada zamieszanie. Nie mniej, pierwszy krok został już wykonany i “jedyne” co należy zrobić to usprawnić obecny w aplikacjach Word i PowerPoint mechanizm. Niejako na wszelki wypadek wszystkie trzy programy wyposażono w wersjonowanie dokumentów. Jeśli wystąpią jakiekolwiek problemy z autozapisem lub wspólnym edytowaniem dokumentu, w każdej chwili będziemy mogli przywrócić jego poprzednią wersję.
Uważam, że takie przykłady najlepiej oddają postęp, jaki udało nam się osiągnąć w kategorii technologii użytkowej na przestrzeni ostatnich kilku lat. Niegdyś o (niemal) pełnoprawnej edycji takich dokumentów na urządzeniu przenośnym pokroju smartfona można było pomarzyć, a teraz, wszystko to staje się dla nas dostępne. Nie należy zapomnieć, że podobną funkcjonalność oferują Dokumenty Google i to już od pewnego czasu, nie mniej doceniam starania Microsoftu, które ukazują niemałą determinację firmy w walce z największym rywalem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu