Nie wiadomo jeszcze jak Google ochrzci najnowszą wersję Androida, ale jesteśmy pewni, że jej nazwa, zgodnie z tradycją, rozpoczynać się będzie od literki "n". Sam nie obstawiłbym w tym momencie scenariusza, w którym Android N będzie zupełnie nową wersją systemu oznaczoną numerkiem 7. Pomimo wielu niepewności jestem przekonany co do jednej rzeczy - Android nadal kroczy dobrą ścieżką.
Google postanowiło sprawić nie lada niespodziankę i udostępniło niedawno wczesną wersję systemu, której oficjalna premiera odbędzie się prawie na pewno podczas konferencji I/O i trafi na urządzenia jeszcze tej jesieni. Dzięki takiemu działaniu Google zwróciło całą uwagę na siebie i uważam je za całkowicie właściwe, ponieważ firma z Mountain View mogła zastosować prawdziwy element zaskoczenia. Do tej pory nie znaliśmy zbyt wielu szczegółów odnośnie kolejnego wydania platformy. Owszem, krążyły po sieci pewne przypuszczenia, jak zawsze, lecz żadnych konkretnych, czyli opartych na wiarygodnych źródłach przeciekach informacji się nie doczekaliśmy. Wyjątkiem były zapowiedzi pracowników Google dotyczące trybu wielu okien, którymi dzielili się w kontekście tabletu Pixel C.
Nie tylko system okazał się niespodzianką, bo sposób jego dystrybucji również. Po raz pierwszy Google uruchomiło program beta z prawdziwego zdarzenia, który podobnie jak te prowadzone przez Apple czy Microsoft, pozwala na wygodne dołączenie do grona testerów. Z powodu wielu czynników gama wspieranych przez program urządzeń nie jest zbyt szeroka, ale posiadacze tych "deweloperskich" modeli mają powody do zadowolenia - zaledwie jedno kliknięcie i tapnięcie wystarczają, by móc osobiście sprawdzić pierwsze testowe wydanie Androida N. Sam z decyzją o instalacji tak wczesnego wydania wstrzymywałem się dość długo, lecz po pojawieniu się pierwszych pochlebnych opinii postanowiłem zweryfikować te optymistyczne nastroje wśród testerów.
Ważąca ponad 1 gigabajt aktualizacja jest dostępna do pobrania dosłownie kilkanaście sekund po tym, jak zgłosimy nasze urządzenie do testów. Sam proces pobierania i instalacji przebiega gładko i dość szybko, dlatego po kilkunastu minutach możemy cieszyć(?) się z możliwości sprawdzenia efektów ostatnich działań Googlersów. Po uaktualnieniu urządzenia do Androida N zachowane są wszystkie nasze dane, aplikacje i ustawienia, lecz powrót do stabilnej wersji systemu będzie niestety wymagał całkowitego wyczyszczenia pamięci urządzenia. Między innymi z tego powodu nadal tego nie zrobiłem. Są jednak istotniejsze przyczyny braku chęci powrotu do "Pianki".
Premiera Androia N jest jeszcze bardzo odległa i wierzę, że na chwilę prezentacji Google pragnie pozostawić kilka kąsków, o których nie będziemy wiedzieli wcześniej. Suma sumarum, aktualne wydanie Androida N nie zawiera aż tak dużo zmian i nowości, ale są one na tyle odczuwalne, że w ciągu kilkudziesięciu godzin korzystania z systemu bardzo szybko się do nich przywiązałem.
Chciałbym rozpocząć od zmian w centrum powiadomień, gdyż pasek z szybkimi ustawieniami jest teraz jego stałym elementem. Obecne tam ikony możemy dostosować według własnych potrzeb, podobnie jak i w samym panelu z szybkimi ustawieniami, który posiada teraz opcję przewijania w poziomie. Błyskawicznie doceniłem tę zmianę i mam nadzieję, że do większych przetasowań w tym obszarze już nie dojdzie.
Rozwijając górną belkę nie sposób nie zauważyć solidnej zmiany w wyglądzie powiadomień. Pozbawione zostały swego rodzaju efektu 3D i są teraz zupełnie "płaskie". Odbiło się to negatywnie na ich przejrzystości i czytelności, lecz można przypuszczać, że nie jest to jeszcze finalna wersja ich wyglądu. Dlatego warto skupić się na czymś innym - funkcji odpowiedzi bezpośrednio z poziomu powiadomienia, co nareszcie zostało wdrożone w samym systemie. Jednocześnie Google wykonało spory ukłon w stronę deweloperów, ponieważ jest to to samo rozwiązanie, które pozwala na obsługę odpowiedzi na urządzeniach z Android Wear - jeżeli w aplikacji zaimplementowano tę funkcję, to od autora aplikacji nie jest wymagana już ingerencja w kod.
Jeżeli Google nie przearanżowałoby zawartości Ustawień systemu, to najwyraźniej nie byłoby sobą. Firma zdecydowała po raz kolejny wprowadzić nowy ład i porządek, co w konsekwencji ma oczywiście pozwolić na wygodniejsze i szybsze zarządzanie funkcjami systemu. Nowy układ naprawdę przypadł mi do gustu, podobnie jak zawsze dostępny, wysuwany od lewej krawędzi panel nawigacyjny pozwalający zdecydowanie sprawniej przemieszczać się do innych sekcji ustawień.
Za najciekawszą i wzbudzającą największe emocje funkcję Androida N uznać można opcję podziału ekranu pomiędzy aplikacje. Nie wyświetlimy ich więcej niż dwie, ale już teraz rozwiązanie to pokazuje możliwości, o których niektórzy (większość?) marzyła już od dawna. Naturalnie na chwilę obecną system nie weryfikuje która z aplikacji obsługuje taki tryb wyświetlania, dlatego uruchomić w ten sposób można każdy zainstalowany program. Inną sprawą jest, że niejednokrotnie interfejs jest nienaturalnie skalowany, co prowadzi do błędów. Google przewidziało nawet sytuację, w której zechcemy przenieść tekst oraz obrazek z jednej działającej aplikacji do drugiej - wtedy zastosujemy po prostu metodę "drag and drop". Funkcję “multiwindow” aktywujemy poprzez przytrzymanie palca na “kwadraciku” bądź przeciągnięcie aplikacji w górną część ekranu w widoku multitaskingu.
Ze wszystkich nowości i usprawnień najbardziej polubiłem tę, która niewidoczna jest na pierwszy rzut oka. Mowa o możliwości szybkiego przełączania się pomiędzy dwoma ostatnio używanymi aplikacjami. Podwójne tapnięcie w "kwadrat" powoduje szybki "przeskok" z jednej do drugiej, a to znacząco uprzyjemnia i przyspiesza pracę z aplikacjami.
W moim przypadku Android N potrzebował kilku godzin na dojście do siebie. Choć wciąż nie dorównuje on wydajnością i stabilnością stabilnemu wydaniu Androida, to pozostanę przy testowej wersji tak długo, jak będę mógł. Nie natrafiłem jeszcze na aplikację, dla której praca w nowym środowisku byłaby przeszkodą, co można uznać za cichy sukces zespołu odpowiedzialnego za rozwój Androida. Jaka przyszłość czeka Android N? Z ogromną chęcią się przekonam i już teraz niecierpliwie oczekuję kolejnych testowych wydań.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu