Google

Mobilny Chrome będzie kompresował dane niczym Opera. Google już wypuścił kolejną betę przeglądarki

Tomasz Popielarczyk
Mobilny Chrome będzie kompresował dane niczym Opera. Google już wypuścił kolejną betę przeglądarki
Reklama

Coś dużo u nas ostatnio o mobilnym Chrome. Sytuacja jednak tego wymaga, bo wygląda na to, że programiści Google'a zakasali rękawy i wzięli się solidni...

Coś dużo u nas ostatnio o mobilnym Chrome. Sytuacja jednak tego wymaga, bo wygląda na to, że programiści Google'a zakasali rękawy i wzięli się solidnie do roboty. Przeglądarka nie tylko otrzymała dużą aktualizację na iOS i Androidzie, ale też doczekała się kolejnej, wnoszącej bardzo znaczące nowości wersji beta. Czyżby miałaby to być odpowiedź na mobilną Operę na WebKicie?

Reklama

O dużej aktualizacji Chrome dla Androida pisałem zaledwie kilka dni temu. Wczoraj Jan wziął pod lupę wydanie dla iOS. W międzyczasie na rynku zadebiutowała jeszcze Opera oparta na silniku WebKit. Czy ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości co do tego, że mobilny rynek przeglądarek kwitnie i prężnie się rozwija?

Google najwidoczniej pozazdrościł Operze trybu Turbo (lub trybu terenowego, bo taką nazwę nosi w najnowszej edycji) i wprowadził do najnowszego wydania beta możliwość kompresji danych w oparciu o własne serwery. Będzie się to odbywało w oparciu o biblioteki PageSpeed, a następnie strona trafi do użytkownika za pomocą szybkiego, autorskiego protokołu SPDY. Co ciekawe, w ramach tej funkcji Google będzie konwertować grafiki do formatu WebP, a także w inteligentny sposób "czyścić" kod strony ze zbędnych pustych linijek, komentarzy i selektorów. W rezultacie tych wszystkich procesów dane, które pobieramy mają być mniejsze o nawet 50 proc. To jednak nie jedyna korzyść, bo dzięki wykorzystywaniu serwerów Google możlwie jest działanie funkcji SafeBrowsing i ostrzeganie przed potencjalnie niebezpiecznymi witrynami. W teorii brzmi to świetnie, a jak wygląda praktyka?


Po pobraniu Chrome beta dla Androida konieczne jest aktywowanie nowej funkcji na specjalnej podstronie z eksperymentami. Dopiero wówczas moduł kompresji zacznie działać. Nie zaobserwowałem, żeby odbywało się to kosztem jakości grafiki ani struktury witryn (co czasem miało miejsce w przypadku Opery). Witryny wczytują się wyraźnie szybciej - również podczas łączności EDGE. Oczywiście nie dotyczy to miejsc, z którymi łączymy się za pomocą szyfrowanego protokołu HTTPS - omijają one serwery Google'a szerokim łukiem. Podobnie sprawa się ma z trybem incognito, który automatycznie dezaktywuje tryb kompresji.


Analogia do rozwiązania Opery jest w tym przypadku oczywista, ale trzeba zaznaczyć, że obie funkcje dzieli dość rozległa przepaść. W przypadku norweskiej przeglądarki większość zadań odbywała się po stronie serwera, a tymczasem tutaj to przeglądarka ciągle odpowiada za renderowanie witryny oraz wykonywanie kodu JavaScript (i innych skryptów). Nie jest to zatem tak daleko ingerujące rozwiązanie, ale jednocześnie niesie to za sobą większą wszechstronność. Jest to właściwie dość logiczne, skoro Google chce wdrożyć moduł kompresji na stałe do swojej mobilnej przeglądarki. Pytanie, czy nie wywoła to kolejnego protestu związanego z prywatnością. Opera pozwalała nam na decydowanie o tym, kiedy chcemy korzystać z funkcji Turbo. Chrome będzie to niejako narzucał (chyba, że przed wydaniem stabilnym coś się w tej kwestii jeszcze zmieni).


Reklama

Oczywiście to nie jedyna nowość w wydanej wczoraj wersji beta. Nowy Chrome od teraz potrafi również synchronizować z wersją desktopową formularze oraz hasła. Przyznam, że jest to jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie funkcji, bo krew mnie zalewa, kiedy muszę setny raz wpisywać na dotykowej klawiaturze te same frazy, których nie ma (i nigdy nie będzie) w słowniku. Dzięki możliwości wykorzystania zapamiętanych haseł na desktopie logowanie do serwisów i usług będzie teraz ograniczało się właściwie do użycia przycisku "Zaloguj".

Wygląda na to, że wojna na rynku mobilnych przeglądarek będzie nabierać rumieńców. Teraz poznaliśmy asy, które w rękawach miały Opera i Google. Czekamy teraz na popis w wykonaniu Mozilli oraz Dolphina. Liczę, że nie zabraknie im determinacji oraz środków, by nawiązać realną konkurencję. Koniec końców przyniesie to korzyści wszystkim, a w szczególności nam, użytkownikom smartfonów i tabletów.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama