Recenzja

Mighty Gunvolt to krótka, mała, ale dająca dużo frajdy pikselowa zabawa!

Kamil Świtalski
Mighty Gunvolt to krótka, mała, ale dająca dużo frajdy pikselowa zabawa!
Reklama

Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że jestem jednym z niewielu graczy tęskniącymi za „starymi, dobrymi czasami”. Pikselami, grami bez mikropłatno...

Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że jestem jednym z niewielu graczy tęskniącymi za „starymi, dobrymi czasami”. Pikselami, grami bez mikropłatności i wymagających od nas sporo zręczności, momentami zaś dającymi się we znaki niespecjalnie przychylnymi projektami plansz i złośliwymi przeciwnikami. Ogromny rozwój sceny indie i powrót do korzeni popularnych twórców udowadnia jednak, że zapotrzebowanie na stare duchem gry wciąż jest — a Mighty Gunvolt jest jedną z propozycji, która chce ulżyć naszemu apetytowi!

Reklama


Już na starcie zaznaczę, że za grę odpowiada nikt inny, jak uwielbiany Keiji Inafune. Człowiek który na swoim koncie ma między innymi Mega Mana — i właściwie na nim można poprzestać, bo to właśnie do przygód chłopca w niesamowitym stroju najbardziej nawiązuje opisywana dziś gra. Gra, a może raczej gierka — jest to stosunkowo niewielki projekt będący spin-offem wydanego wyłącznie w cyfrowej dystrybucji na konsolę Nintendo 3DS Azure Striker Gunvolt. Ci którzy zakupili grę, mogli sięgnąć po Mighty Gunvolt za darmo — reszta ma szansę nabyć go w eShopie za 12. I przyznam, że ASG wciąż jest na mojej pokaźnej kupce wstydu — a jego spin-off miał być niezobowiązującym przerywnikiem między bardziej wymagającymi i czasochłonnymi tytułami. I muszę przyznać, że w tej roli spełnił się znakomicie!


Fabuła, jak to miało miejsce w 8-bitowych perełkach do których klimatem nawiązuje tytuł, ogranicza się do kilku zdań. Nic absorbującego czy też mającego jakikolwiek sens — jak starych lat posłużyły one jako pretekst i dodatek, by wysłać nas na misję pełną pocisków, labiryntów i walk z bossami. Do naszej dyspozycji dostaliśmy trójkę bohaterów, z których każdy różni się stylem poruszania, walki oraz atakami specjalnymi. Jednych przewagą jest możliwość podwójnego skoku — inni mogą poszczycić się unoszeniem w powietrzu. Wszystkie one niosą za sobą zestaw plusów i minusów, o których z pewnością przekonacie się podejmując tamtejsze wyzwanie. A przez to, że gra jest miniaturą, jej przejście zajmie raptem godzinę, aż sama prosi się, by sprawdzić na co jeszcze ją stać.


Gdzie zatem tkwi magia i dlaczego wciąż uważam, że warto dać produkcji szansę? Przede wszystkim — pobijanie rekordów. Czasowych czy punktowych, zadecydujcie sami. Na liście misji można podejrzeć statystyki naszych poprzednich zmagań i podjąć próbę walki z samymi sobą. Jeżeli lubicie gry typu arcade, gdzie to właśnie punkty — a nie „przejście” czy też wirtualne odznaczenia — są głównym czynnikiem motywującym do dalszej zabawy, to i tutaj macie szansę chwycić bakcyla. Tym bardziej, że każdy z poziomów jest na tyle krótki, że idealnie nadaje się na chwilę niezobowiązującej przerwy — a ponowne jego przechodzenie się nie dłuży, bo właściwie… nie ma co się dłużyć ;-).


Reklama

Skoro powrót do przeszłości, to na całego! W Polsce kult Pegazusa, czyli kopii japońskiego Famicoma, trwa w najlepsze. My składamy hołd dziwnemu produktowi, natomiast reszta świata wciąż kocha oryginalny sprzęt Nintendo i tamtejsze 8-bitowe perełki, dlatego nie powinniście być zdziwieni powracającej konwencji surowych pikseli i utrzymanej w klimacie muzyki. Wszystko to idealnie się ze sobą komponuje działając po trosze niczym wehikuł czasu, w który warto wsiąść i przekonać się, że nauka wzorców zachowań wrogów, zapamiętywanie plansz i bieg po punkty wciąż potrafi zaserwować dużo radości. Rzekłbym nawet że więcej, niż odznaczanie kolejnych list odnalezionych przedmiotów i wykonanych zadań we współczesnych sandboxach.

Mighty Gunvolt to gra wyjątkowa w eShopie — już bycie spin-offem małej, wydanej wyłącznie w cyfrowej dystrybucji, produkcji czyni z nią produkt unikalny. Jest mała, krótka, szybka, ale to jedna z tych produkcji do której się wraca. I to z ogromną przyjemnością, w końcu czekają na nas rekordy do pobicia! Za tę cenę z pewnością warto dać jej szansę.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama