Wyprzedaże gier to idealny moment, aby złapać tytuł, który się z tego czy innego powodu odkładało na później. Jednakże w ostatnim czasie dostrzegam niepokojący mnie trend i albo to ja mam pecha albo wyprzedaże już nie są takie jak dawniej.

Świat gier jest przesycony ilością tytułów i nie jest to mit, lecz prawda. Wystarczy spojrzeć na liczniki gier obecnie będących na promocji. W każdym z czołowych sklepów – w PlayStation Store, eShopie czy Steamie – tysiące tytułów kusi promocjami. Nic więc dziwnego, że odkładamy niektóre na później, aby właśnie skorzystać z takiej okazji. I jakkolwiek oklepanie to nie brzmi, nie wiem, czy od jakiegoś czasu tylko ja mam takiego pecha, czy u wszystkich tak jest?
Współczuję mniejszym twórcom gier, znów będzie pod górkę
Kilka lat temu czytałem wywiad (lub słuchałem rozmowę albo dyskusję na forum?) z polskim deweloperem, który wyjaśnił, dlaczego ich gra czasami musi schodzić aż 90 procent w dół. Niestety, w przesycie utworzyło się toksyczne środowisko, które wymusza szukanie sposobów na jak najlepsze pozycjonowanie w sklepach cyfrowych. Dzięki temu małe studia mają szansę rozbić bank.
Jak to działa? Otóż gdy wiele osób kupi "bo tanio" gra znajdzie się w topliście sprzedawanych gier i pozostanie tam przez jakiś czas, nawet gdy już nie będzie obecna promocja. To właśnie wskutek takich zagrań, mniejsi twórcy bez funduszy na ogromne kampanie reklamowe, mają szansę zarobić na swoich tytułach. Jest to oczywiście czysta patologia źle zaprojektowanych sklepów cyfrowych. Serio, bez jakichkolwiek hamulców uważam, że śmiało możemy za ten stan obwinić największych od Nintendo, przez Sony aż po Steama.
Odkrywanie nowych tytułów to temat rzeka, który zasługuje na osobne zbadanie, lecz z powodu mizernego stanu, mniejsi gracze muszą zaniżać własną wartość. Uważam, że nikt nie powinien schodzić z wartością swojego produktu poniżej jego wartości, a tak to niestety musi obecnie wyglądać, żeby w ogóle zaistnieć i spróbować coś zarobić. Niestety od jakiegoś czasu widzę, że tę metodę niestety podchwycili ci, którzy w ogóle nie muszą się jej chwytać i do tego mają ogromne fundusze na marketing.
Czy wy też ostatnio zauważyliście, jak drogie zestawy mają nawet do -50/60 procent? Może do tylko mój pech i zupełny przypadek, lecz od jakiegoś czasu mam wrażenie, że każda gra, którą odkładam na później, ma promocje już w ogóle nieskutkujące mniejszym wydatkiem. W kółko widzę (i nie tylko ja! Inni użytkownicy również to odczuli) na promocjach ogromne zestawy Digital Deluxe i podobne, wypełnione po brzegi cyfrową zawartością, której w ogóle, ale to w ogóle nie chcę. Nie są też z mojej perspektywy żadną promocją, bo co z tego, że za pół ceny, skoro w cenie edycji standardowej, którą chcę. Jakbym chciał zapłacić 270 złotych za grę, to bym to zrobił, a cyfrowych śmieci po prostu nie chcę.
Co więcej, nie tylko nas zmusza do wyłożenia większej ilości pieniędzy, niż planowaliśmy, lecz szkodzi i mniejszym studiom. Ogromne firmy kompletnie nie potrzebują tych "survivalowych" strategii, więc czyniąc to, zabierają przestrzeń pozostałym. Wyobrażam sobie, że jednak większość osób w starciu indyka typu Spiritfarer na promocji z głośną produkcją typu Persona 5 Royal, wybiorą dopakowaną grę AAA, która nawet według najgorszego (oczywiście – moim skromnym zdaniem) przelicznika godziny na złotówki, opłaca się dużo bardziej.
W ogóle mi się nie podoba praktyka podrzucania edycji wyładowanych niepotrzebnymi pierdołami zamiast standardowych edycji. Miło by było dostać, chociaż możliwość wyboru – jak ma to na tę chwilę miejsce na przykład na Xboxie, lecz nie miało na poprzedniej większej wyprzedaży – ale najwyraźniej to jest za wiele.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu