Felietony

Jesteśmy coraz bliżej mięsa z próbówki. Chciałbym go spróbować jeszcze za swojego życia

Krzysztof Rojek
Jesteśmy coraz bliżej mięsa z próbówki. Chciałbym go spróbować jeszcze za swojego życia
5

Mięso In-vitro notuje kolejny krok w drodze na nasze talerze. Ale aby się tam znalazło czeka je jeszcze daleka droga.

W grudniu 2020 roku napisałem jeden z moich ulubionych tekstów (także odnośnie dyskusji pod nim) na Antywebie. Temat dotyczył tego, że udało się na małą skalę wyprodukować mięso in-vitro i jest duża szansa na to, że dzięki postępowi technologicznemu w kolejnych latach wejdzie ono do masowej produkcji. Sam bowiem jestem zwolennikiem tego, by taki produkt wszedł na realne sklepowe półki jak najszybciej. Pozwala on bowiem rozwiązać kilka kluczowych problemów na raz. Po pierwsze, branża przemysłu mięsnego wiąże się z niewyobrażalnym wręcz cierpieniem zwierząt związanym z zabijaniem ich na masową skalę. Druga kwestia to względy ekologiczne, ponieważ przemysł ten odpowiedzialny jest za olbrzymią część emisji gazów cieplarnianych. Finalnie, wiele osób zapewne chętnie odeszłoby od produktów mięsnych, gdyby nie fakt, że póki co roślinne zamienniki częściej niż rzadziej mięso przypominają tylko z marketingowej nazwy.

Kolejne odkrycia przybliżają nas do mięsa in-vitro, ale droga jeszcze daleka

Jak pokazuje TechCrunch, w tym momencie na świecie jednocześnie działa kilka projektów, które przeszły już do kolejnego etapu, jeżeli chodzi o produkcje mięsa z próbówki. Stworzenie samych komórek nie stanowi już problemu, natomiast główną kwestią do rozwiązania w tym momencie wydaje się być zamiana wychodowej tkanki w coś, co strukturalnie będzie jak najbardziej zbliżone do realnego mięsa.

Tego chce dokonać m.in Projek Eaden, startup który powstał w Berlinie i który zebrał właśnie dodatkowe 2,3 miliona dolarów (wcześniej pozyskali około 8 mln) finansowania, które ma posłużyć do zamiany wychodowanego mięsa w włókna. Ta sama technologia jest w tym momencie także szlifowana przez Tender, które na ten cel pozyskało aż 12 mln dolarów. Wszyscy zgodnie przyznają, że żeby przekonać ludzi do mięsa z próbówki (i w tym kontekście - także mięsa pochodzenia roślnnego) musi ono smakować i posiadać teksturę rzeczywistego mięsa, czego zdecydowanie brakuje produktom pochodzenia roślinnego które są na rynku.

Oczywiście, takie badania są istotne, zwłaszcza, że firmy zdają się rozumieć, dlaczego ludzie nie korzystają z alternatywy dla mięsa w takim zakresie, w jakim by mogli. Jednak nie ma się co łudzić, że już za rok czy dwa taki rodzaj mięsa będzie się dało kupić w biedronce. Jak w każdym wypadku huraoptymistyczne przewidywania zderzają się tu z rzeczywistością i faktem, że choć projekty mają wsparcie finansowe i pewnego rodzaju "moralne" poparcie ze strony entuzjastów pomysłu, to kiedy nawet ich produkty wejdą na rynek, to będą tam musiały mierzyć się z konkurencją ze strony mające za sobą setki lat doświadczenia całego przemysłu mięsnego, jak i generalną niechęcią większości społeczeństwa. Przypomnijmy sobie, co stało się, jakie teorie pojawiały się przy wprowadzaniu 5G - nietrudno wyobrazić sobie na jakie pomysły wpadną ludzie w przypadku mięsa z próbówki.

Niemniej, mam nadzieje, że jeszcze za mojego życia (wydaje się to całkiem rozsądnym przedziałem czasowym) uda mi się doświadczyć sytuacji, w której tego typu mięso wejdzie do masowej produkcji na tyle, że będzie ono nie tylko dostępne, ale też - że będą mogły sobie pozwolić także osoby które nie zarabiają jak Christiano Ronaldo w nowym klubie.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu