Microsoft

Microsoft zaczyna bronić prywatności swoich klientów? Nie, to tylko następstwa afery z 2013 roku...

Rafał Kurczyński

Fan mobilnych okienek, technologii internetowych o...

Od afery z NSA minęło już sporo czasu, jednak zaufanie do korporacji takich jak Google, Microsoft, czy Apple znacząco się osłabiło, przez co ci bardzi...

Od afery z NSA minęło już sporo czasu, jednak zaufanie do korporacji takich jak Google, Microsoft, czy Apple znacząco się osłabiło, przez co ci bardziej rygorystyczni obrońcy swojej wolności rozpoczęli poszukiwania realnych alternatyw dla ich usług i oprogramowania.

Nie posiadam co prawda statystyk z informacjami, na temat ograniczenia swojej ufności do "świętej trójcy", jednak zauważalną rzeczą jest to, że rozpoczęła się dosyć dziwna akcja, którą nazywam "wielką orkiestrą propagandy ludowej".

Microsoft obiecał, że nie będzie przeglądał poczty swoich użytkowników, jeżeli nie będą mieli twardych dowodów na to, że mogą oni powodować jakieś poważne zagrożenie terrorystyczne lub mogą po prostu zaszkodzić firmie. Google zaczęło poprawiać nowe zabezpieczenia w Chrome OS oraz w Androidzie. Apple wzięło pod lupę luki w iOS i OS X, a Microsoft postanowił bronić swoich użytkowników, za pomocą sądów… niestety, trochę za późno.

Na przekór FBI

Parę miesięcy temu odbyła się rozprawa sądowa, mająca na celu odciąć FBI od możliwości uzyskania informacji na temat jednego z biznesowych użytkowników Microsoftu. Firma założona przez Billa Gatesa wygrała sprawę, a to dzięki odwołaniu się do konstytucji USA, przez co FBI zaliczyło kolejną wizerunkową wtopę.

Sprawa nie była nagłaśniana przez media, jednak Brad Smith - główny radca prawny Microsoftu, pochwalił się tym, że firma zablokowała możliwość inwigilacji danych zawartych na serwerach korporacji z Redmond.


Naturalnie, aby uniknąć fałszywych zachwytów, należy powiedzieć o tym, że partner Microsoftu był prawdopodobnie mieszkańcem USA, skąd też nawiązanie do konstytucji Stanów Zjednoczonych i najpewniej sprawa wyglądała nieco inaczej, gdy celem FBI byłby mieszkaniec Europy, czy nawet Azji, a tym bardziej, gdyby był to zwykły użytkownik, który byłby podejrzany o jakieś przestępstwo, czy posiadanie niewygodnych danych.

Wizerunek przede wszystkim

Patrzę na poprawki ze strony Apple, Google i Microsoftu i widzę zmiany, które naprawdę łatają problemy, które nie raz zgłaszali użytkownicy usług i systemów operacyjnych powyższych firm, jednak nadal szukam dziury w całym, sam już nie wiem czemu.

Co prawda, wiedziałem od bardzo dawna, że jesteśmy inwigilowali na paręnaście sposobów, dlatego też nic co mówimy przez telefon, czy piszemy w mailu nie jest bezpieczne na tyle, aby dzielić się tam rzeczami naprawdę bardzo prywatnymi za pomocą sieci Internet, czy GSM, jednak z drugiej strony, przestałem korzystać z wielu usług Google na rzecz Microsoftu, gdzie teraz korzystam zarówno z serwerów korporacji z Mountain View, jak i Redmond - wyczuwam tu hipokryzję, naturalnie z mojej strony.


Po głośnej aferze z 2013 roku, której prowokatorem stał się sam Edward Snowden, najbardziej liczące się na świecie firmy powiązane z technologiami i usługami, musiały ocieplić swój wizerunek, gdyż w przeciwnym razie, sprzeciw milionów użytkowników mógłby wprowadzić firmę w niezłe problemy finansowe - w końcu, na 10 milionów użytkowników krzyczących, że firma robi źle, milion, czy dwa w końcu odejdzie, przechodząc do konkurencji, która być może zadba o prywatność ich plików.

Macie już tyle moich danych, że wiem, że nawet po porzuceniu waszych usług i tak będziecie na mnie zarabiali

Google zarabia w bardzo fałszywy sposób, wyciągając od swoich użytkowników wszystkie możliwe dane i sprzedając je za grosze. Każdy patrzy na firmę z Mountain View jak na zło konieczne, jednak zobaczmy na to wszystko z innej perspektywy - Google dostarcza nam wiele swoich usług i aplikacji za darmo, a ich jedynym zarobkiem są informacje na nasz temat, które od nas wyciągają, czemu nie mogę się szczególnie dziwić - w końcu w sieci nikt nie jest anonimowy. Nie oznacza to naturalnie, że firma powinna inwigilować naszą prywatną korespondencję, czy historię przeglądania, choć z drugiej strony, sami im to oddajemy - wszystko przez korzystanie z Androida, Chrome, wyszukiwarki Google, YouTube i wszystkiego, co tylko sygnowane jest logiem tej gigantycznej korporacji.

Tak jak mieszkanie w domu rodzinnym zwykle nic nie kosztuje, choć wymaga od nas bezinteresownej pracy, tak korzystanie z usług Google jest płatne inaczej, niż byśmy się tego spodziewali, bo przecież, nie ma nic za darmo.

Powróćmy jednak do Microsoftu

Firma od jakiegoś czasu stara się ze wszystkich stron ocieplić swój wizerunek i nie zdziwię się, gdy Windows i Windows Phone zyskają nowe, potężniejsze zabezpieczenia, dzięki którym dostęp do naszych prywatnych danych będzie znacznie utrudniony.

Do systemu komputerowego Microsoftu straciłem cierpliwość już przy okazji Windowsa 7, kiedy to postanowiłem przenieść się na dystrybucje Linuksa, aby następnie powrócić do "ósemki" i wydania 8.1, po czym błyskawicznie szybko pogodziłem się z Ubuntu i spróbowałem OS X - z którego korzystam od miesiąca.

Jednym z wielu elementów, które zmuszały mnie do porzucenia Windowsa na komputerach PC była potrzeba korzystania z antywirusów i upierdliwe dodatki, które wpychały się do systemu na siłę wraz z instalacją wielu darmowych aplikacji - programy były darmowe, jednak reklama przynosi dochody twórcy.


Moim zdaniem, Satya Nadella, będący symbolem odbudowania Microsoftu, pójdzie o krok do przodu i zamiast poprawiać to, co poprzedni CEO zepsuli w ekosystemie Windowsa i Xbox, spróbuje stworzyć coś nowego i świeżego, nie zapominając o poprawie optymalizacji oprogramowania oraz wykasowaniu szkodliwych luk w systemie, ponieważ nie tylko nowościami żyje użytkownik - potrzeba tu stabilności.

Podobnie patrzę na Tima Cooka, który z całych sił pragnie przywrócić Apple dawny blask - "święta trójca" ma teraz problemy większe, niż jeszcze parę lat temu, ponieważ na rynku wyrasta kolejny, wielki przeciwnik w postaci Facebooka i jeżeli dzisiejsze podejście do nowości i bezpieczeństwa prywatności użytkowników autorskich usług powyższych trzech korporacji się nie zmieni, to prawdopodobnie cała trójka skończy tak, jak skończył MySpace, czy Yahoo! - co z tego, że pamięta o nich świat, skoro nie mogą znów stać się na tyle popularni, aby zaufało im szersze grono użytkowników?

Źródło informacji na temat wygranej sprawy sądowej Microsoftu: NBCNews; Grafiki: HqDesktopGadgetsNews; Osarena; FrazPC;

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu