W dniu wczorajszym do App Store trafiła druga już klawiatura Microsoftu. Gdy tylko pojawiły się pierwsze informacje na temat Word Flow stwierdziłem, że jest to dokładnie to, czego oczekuję, szczególnie w odniesieniu do Hub Keyboard, którą testowałem nieco wcześniej. Czy Word Flow stała się moja ulubioną klawiaturą na iOS?
Niestety nie. Huczne zapowiedzi to jedyne na co było stać Microsoft, choć być może sam też niepotrzebnie “nakręciłem się” na tę premierę. Nie mogłem jednak zareagować inaczej na premierowy klip wideo, w którym klawiatura Word Flow prezentowała się dokładnie tak, jak sobie bym tego życzył. Wysoki stopień personalizacji, obsługa gestów swipe i tryb “wygiętej” klawiatury pozwalały sądzić, że Microsoft przeportuje klawiaturę z Windows Phone dorzucając kilka nowinek, w efekcie czego poznamy najlepszą klawiaturę dla iPhone’a.
Pierwsze schodki pojawiają się w już w momencie pobierania klawiatury, która dostępna jest w… amerykańskim App Store. Nie posiadając konta właśnie w tej wersji sklepu nie zdołamy pobrać Word Flow na telefon. Takie okoliczności zwiastowały też jedną z kluczowych cech klawiatury - nie obsługuje ona języka polskiego. Jestem tym faktem niesamowicie zaskoczony i kompletnie rozczarowany. Klawiaturę obecną w Windows Phone uważam za numer 1 wśród klawiatur oferujących pisanie gestami, dlatego z tak dużymi nadziejami wiązałem debiut Word Flow na iPhone’a.
Absencja języka polskiego w aplikacji nie przekreśla całkowicie użyteczności Word Flow, ponieważ po wyłączeniu autokorekty możemy korzystać z niej na podobnych zasadach, co z systemowej klawiatury iOS-a. Grafikę w tle klawiszy można wybrać z oferty tych znajdujących się wewnątrz aplikacji, które dostarcza Microsoft lub wskazać dowolny plik graficzny z Rolki aparatu. Jak informuje komunikat w górnej części głównego ekranu następne dedykowane klawiaturze tła są w drodze.
Jedyny obszar, w którym Word Flow faktycznie lśni, to tryb obsługi jedną ręką. Na znajdującym się powyżej ostatniego rzędu ze znakami panelu dostępne są dwie ikonki pozwalające przełączyć układ klawiatury. Wtedy klawisze ułożone są na łuku skierowanym w jeden z rogów ekranu. Zależnie od tego, w której ręce będziemy trzymać telefon musimy wybrać tryb wyświetlania klawiatury. A jak sprawdza się takie rozwiązanie? Początkowo trudno jest się do niego przyzwyczaić, ponieważ od chwili rozpoczęcia współpracy z iPhonem 6 korzystałem z domyślnej klawiatury i w grę wchodziła pamięć mechaniczna.
“Wygięta” klawiatura wymaga znacznie dłuższego czasu na wypracowanie konkretnych ruchów, by stały się one naturalne i “bezmyślne”. Czymś normalnym jest sięganiem kciukiem prawej ręki do dalszego brzegu ekranu w poszukiwaniu literki “a”, która teraz znajduje się w kompletnie innym miejscu. Jest ona sporo bliżej, to prawda, ale taka zmiana nie przychodzi łatwo. Pomimo niewątpliwych zalet tego pomysłu, wciąż nie przekonałem się do takiego układu klawiatury i wciąż sprawia mi to niemałe problemy. Paradoksalnie, wygodniej mi jest wciąż uskuteczniać gimnastykę nadgarstkiem i palcami podczas używania typowej klawiatury, aniżeli mieć w zasięgu palca wszystkie literki, lecz w zupełnie innym układzie.
Nie chciałbym napisać, że Microsoft zawiódł mnie po raz kolejny, ale lepsze określenie nie przychodzi mi po prostu do głowy. Hub Keyboard okazała się nadzwyczaj niedopracowana, zaś Word Flow to najwyraźniej produkt niegotowy na globalną premierę. Sam nie wiem co jest gorsze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu