Felietony

Microsoft też oskarża Google'a o oszukiwanie na ciasteczkach - ale czy słusznie?

Michał Majchrzycki
Microsoft też oskarża Google'a o oszukiwanie na ciasteczkach - ale czy słusznie?
Reklama

Afery ciasteczkowej ciąg dalszy. Wcześniej firma Google oskarżana była o omijanie zabezpieczeń w przeglądarce Safari, teraz przyszła pora na Internet ...


Afery ciasteczkowej ciąg dalszy. Wcześniej firma Google oskarżana była o omijanie zabezpieczeń w przeglądarce Safari, teraz przyszła pora na Internet Explorera. Podobne zarzuty do giganta z Mountain View wystosował Microsoft. Google broni się i twierdzi, że IE korzysta z przestarzałych technologii. A ja zastanawiam się, czego jeszcze dowiemy się w najbliższych dniach na temat niezbyt chlubnych praktyk wielkich firm?

Reklama

Sprawa wygląda ciekawie, bo podobnie jak w przypadku oskarżeń o obchodzenie zabezpieczeń Safari, tutaj również Google zdaje się poruszać na granicy. Zacznijmy może od zarzutów Microsoftu. Firma napisała na swoim blogu, że również w przypadku IE Google obchodzi zabezpieczenia przeglądarki. Konkretnie dotyczy to nagłówka P3P Compact Policy Statement.

Google omija ustawienia bezpieczeństwa, wysyłając przeglądarce IE komunikat, którego nie jest ona w stanie odczytać. Umożliwia to instalację plików cookie w komputerze użytkownika i wykorzystanie ich w podobny sposób jak w przypadku Safari. Microsoft żąda zaprzestania takich praktyk ze strony Google’a, wydał także uaktualnienie Tracking Protection List, które umożliwia w ramach listy zabezpieczeń blokowanie plików cookie firmy z Mountain View.

Problem w tym że - odpiera zarzuty Google - protokół P3P jest „bardzo nieoperacyjny”. Google powołuje się na badania, według których ponad 11 tys. stron w internecie nie używa prawidłowych rozwiązań P3P. Z podobnych obejść protokołu mają korzystać m.in. Amazon czy Facebook. W skrócie więc, P3P jest przestarzały, wadliwy i nikt nie powinien się dziwić, że Google go nie respektuje.


Myślę, że nie ma co się specjalnie zastanawiać, na ile rację w tym przypadku ma Google, na ile zaś Microsoft. Mam wrażenie, że firma z Redmond po prostu stara „podpiąć się” pod oburzenie praktykami konkurenta dotyczącymi obchodzenia zabezpieczeń w Safari. Możliwe, że Microsoft wyciągnął od dawna przygotowanego asa z rękawa, aby dopiec trochę firmie z Mountain View.

Podobne praktyki zespół Steve’a Ballmera stosuje już od dłuższego czasu. Starczy wspomnieć zachęcanie użytkowników Twittera do rozpowszechniania informacji o złośliwym oprogramowaniu na Androida. Być może teraz Microsoft dostrzegł szansę w dołożeniu konkurentowi w sprawie reklam - jakby nie patrzeć, drażliwej kwestii, która przeszkadza wielu internautom.

I znowu trudno powiedzieć, kto ma rację. Czy Google, który zasłania się przestarzałym protokołem, czy też Microsoft, atakujący za naruszanie prywatności użytkowników? Mam wrażenie, że obie firmy nie są bez winy. Jakoś w tym wszystkim umykają zupełnie standardy - ale nie internetowe, tylko moralne. Niestety „Don’t be evil” dla wielu firm ma sens tylko z rozszerzeniem: „Unless it's profitable”.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama