5 lat temu przecierałem oczy ze zdumienia przeglądając nagłówki w mediach technologicznych. Okazało się, że po krótkim czasie bardzo bliskiej współpracy i widowiskowego rzucania pieniędzy w Nokię, Microsoft postanowił przejąć generujący straty dział mobilny Finów, którzy nie zastanawiali się długo - wszak to niecodzienna sytuacja zarobić na czymś, co stanowi jedynie kulę u nogi. Tak właśnie rozpoczął się jeden z największych "fakapów" w historii Microsoftu.
Dla niezorientowanych: oto czym jest "fakap". Wyrażenie to pochodzi od angielskiego "to fuck up", czyli w bardzo ugrzecznionej wersji: "coś koncertowo zepsuć". "Fakap" to sytuacja, w której coś naprawdę się psuje - w korporacji zepsuje się ekspres do kawy, w software house'ie coś wysypie się w trakcie deployu, ewentualnie gdy coś uszkodzi się, gdy jakiś geniusz robi "testy na produkcji". "Fakapem" może być stłuczka w mieście, albo publikacja w zamian za "kawę". Fakap jest tak długi i szeroki jak długie i szerokie są ludzkie historie. Niektórzy defetystycznie twierdzą, że ich całe życie to jeden wielki "fakap".
Porozmawiamy jednak o naturze "fakapu" Microsoftu. Chęci były dobre, pomysł też. Ale Nokia... miała lepszy
Nie zagłębiając się niepotrzebnie w ówczesne historie: Nokia po świetnym starcie pierwszych iPhone'ów i niezłych, pierwszych "poważnych" smartfonów z Androidem kompletnie nie miała pomysłu na siebie. Symbian był dobry, ale kompletnie nie przystawał do tego, czego zaczęli oczekiwać konsumenci. Były takie eksperymenty jak MeeGo - całkiem lubiane w niektórych kręgach, ale ostatecznie wiele zaczęło rozbijać się i o pieniądze i o... aplikacje. Siłą nowoczesnych platform stały się bezsprzecznie programy, których implementacja w urządzeniu powodowała rozbudowanie jego wachlarza dostępnych możliwości. Rozwój własnego OS-u bez ogromnych perspektyw stawał się nieprzyjemnym kosztem, który ciąży już nie tylko w zestawieniach finansowych.
Microsoft Lumia czy Nokia Lumia? Klientom jest wszystko jedno
Nokia co prawda miała potężnych partnerów w trakcie rozwoju MeeGo, ale szybko okazało się, że ci wcale nie są szczególnie zainteresowani tym systemem. Głównym partycypantem ewentualnych "zysków" ze sprzedaży urządzeń z tym systemem byłaby Nokia, która ostatecznie pewnie zostałaby sama na polu bitwy - z generalnie słabo ugruntowanym na rynku oprogramowaniem i koniecznością dalszego, niemal samodzielnego rozwijania platformy. Nokia N9, która była sztandarowym sprzętem z tym systemem naprawdę była dobra, aczkolwiek nie tak dobra, jakby oczekiwali tego m. in. akcjonariusze fińskiej legendy. Wtem przyszedł Microsoft i powiedział: "Wy róbcie telefony, my robimy system. Na zachętę macie trochę grosza: załatacie dziury, odpalicie produkcję, a jak Wam braknie, to wyciągniemy monety ze skarbca". Nokia długo nie zastanawiała się i już po niespełna roku zaprezentowała Lumię 800 - pierwszy telefon z Windows Phone 7, który bardzo przypominał model N9. Na papierze obydwa urządzenia różniły się od siebie, ale wielbiciele poprzedniego modelu dostrzegali mnóstwo podobieństw wizualnych.
I oczywiście nie mogli przeboleć tego, że właściwie już w trakcie premiery N9 przybito ostatni gwóźdź do trumny platformy MeeGo. Tak - wtedy zadziałały dolary prosto z Redmond: ogromna siła, prawda?
Nokia Lumia 800 była smartfonem... ciekawym. Mnóstwo dolarów poszło na marketing - w krajach, gdzie miało dojść do wdrożenia tego urządzenia wydano niemałe pieniądze na reklamy i wcale nie zanotowano przeogromnej sprzedaży skądinąd drogiej słuchawki. Co ciekawe, Lumia 800 nie była w pełnym sensie tego słowa znaczeniu "flagowcem" - była raczej nieco słabiej wyposażoną wersją rzeczywistego "flagowca" jakim była Lumia 900, którego zaprezentowano nieco później, bo w styczniu 2012 roku w trakcie CES.
Wtedy też już sporo mówiono na temat "wyczynów" Nokii - pojawiały się głosy ekspertów, wedle których gdyby Nokia wydała Lumie: 800, 900 i 710 w nieco niższej cenie i z systemem Android, pewnie byłoby znacznie łatwiej je sprzedać. Tyle tylko, że gdyby rzeczywiście zostały one wyposażone w oprogramowanie Google, nie byłoby mowy o czymś, co fani Windows Phone / Windows 10 Mobile nazywają "ponadprzeciętną szybkością OS-u". Cały czas z sentymentem wspominam niesamowitą responsywność systemu Microsoftu nawet na bardzo słabych budżetowcach (Lumia 520 to doskonały przykład). Niemniej, pierwsze Lumie wielkiego sukcesu nie osiągnęły.
Jeżeli ktoś raz zrobi Cię w konia - zapewne zrobi to po raz drugi
Tak jak już w trakcie premiery N9 przybito ostatni gwóźdź do trumny z napisem "MeeGo", tak wkrótce pozbawiono pierwsze Lumie prawa do poważnej aktualizacji rozwojowej Windows Phone. Windows Phone 8 miał być "siódemką na doskonałych sterydach". Tyle, że to najprawdopodobniej Microsoft uznał, że pierwsze modele Lumia owych sterydów nie otrzymają i tak oto już po właściwie roku pierwsi klienci wierzący w rozwój Windows Phone zostali... z niczym. Aktualizacja Windows Phone 7.8 "na otarcie łez" nie wnosiła zbyt wiele nowego - poza dodatkowym kafelkiem. Ci, którzy na Lumię zdecydowali się później, wraz z premierą modeli 820 / 920 i innych, mogli liczyć na znacznie więcej.
Wtem stało się coś, czego spodziewał się mało kto - Windows Phone zaczął sobie radzić nieźle, głównie dzięki średniakom / budżetowcom, które świetnie działały współpracując z Windows Phone 8. Młodzi i nieco starsi z premedytacją kupowali tanie Lumie licząc na ciekawe funkcje i ponadprzeciętną jakość działania. W większości przypadków nie byli zawiedzeni - w międzyczasie niestety Android i iOS odskoczyły mobilnemu Windows pod względem dostępności aplikacji. Nie pomógł w tym nawet Microsoft rzucający w deweloperów pieniędzmi - nawet, jeżeli już pojawiały się niektóre programy w Sklepie, to niestety, częstotliwość ich aktualizacji była mizerna.
Wrzesień 2013 roku - Microsoft "kupuje Nokię"
Mniej zorientowani dziennikarze zaczęli grzmieć, że to "koniec świata, bo zły Microsoft Nokię kupił". Ci z olejem w głowie doszukali się informacji na temat zakupu działu mobilnego - czyli tego odpowiedzialnego za projektowanie, produkcję i rozwój urządzeń mobilnych oraz przeznaczonego dla nich oprogramowania - w skrócie. Na stół położono blisko 5,5 miliarda euro - Finowie nie zastanawiali się długo. Opchnęli gigantowi zgnite jajko bez mrugnięcia okiem - przecież Microsoft będzie stać na to, aby dokładać do bardzo niepewnego biznesu. Przez jakiś czas taki układ działał, przez ok. 1,5 roku wszystko odbywało się tak, jak dotychczas. Nokia odpowiadała (jeszcze) za produkowanie i projektowanie urządzeń. Microsoft natomiast za oprogramowanie. Wszyscy byli zadowoleni: pojawiły się takie projekty jak Lumia 930, 1320, 1520, 640 - całkiem udane smartfony, z których większość miałem - jeszcze jako rasowy "fanboj".
Wiele mówi się o tym, że komunikacja między działem mobilnym w Nokii, a teamem tworzącym Windows Phone w Microsofcie układała się lepiej niż w momencie, gdy dział mobilny Nokii na dobre przeniósł się do Microsoftu. To może wydawać się absolutnie kuriozalne, ale ekspertów to wcale nie dziwi: giganci tacy jak Microsoft mogą mieć niezrozumiałe dla nas problemy głównie z powodu ich rozmiaru.
Ostatecznym sprawdzianem dla Microsoftu była premiera: Windows 10 Mobile oraz towarzyszących mu Lumii - pod przewodnictwem modeli 950 i 950 XL. Telefony ładne, całkiem potężne, drogie, oferujące innowację w postaci Continuum. Continuum to właściwie coś, co oferuje obecnie Samsung w swoich flagowych urządzeniach - możliwość korzystania z telefonu tak, jak gdyby był on pełnoprawną stacją roboczą, komputerem osobistym. Tyle, że wkrótce okazało się, że Continuum działa... słabo, a dodatkowo nie wspiera wielu aplikacji. Lumie 950 i 950 XL z Windows 10 Mobile w pierwszych wersjach potrafiły się przyciąć, wyświetlać dziwne błędy i dodatkowo - rewolucyjny aparat w tych urządzeniach nierzadko odstawał od propozycji konkurencji.
Absolutną porażką natomiast było to, co stało się w trakcie aktualizacji starszych Lumii do Windows 10 Mobile. Pierwsze doniesienia na temat trybu uaktualnień mówiły jasno: Lumie od serii X20 aż do X40 otrzymają paczkę nowości. Co się okazało? W trakcie zmieniono zdanie i niektóre modele ostatecznie nie doczekały się nowej wersji systemu, a na tych, na których można było zainstalować Windows 10 Mobile, działanie oprogramowanie pozostawiało wiele do życzenia. Co więcej - dalej brakowało aplikacji, Microsoft kompletnie nie miał pomysłu na to, co zrobić dalej.
Zresztą wyniki sprzedażowe Microsoftu wskazywały na ogromny fakap związany m. in. ze słabą ofertą urządzeń. Windows 10 Mobile tylko dobijał kolejne gwoździe do mobilnej trumny: trzeci kwartał 2015 roku dla marki Lumia zamknął się wynikiem 8,6 miliona sprzedanych urządzeń, co stanowiło wzrost o 18 procent w stosunku do analogicznego okresu w roku poprzednim. Natomiast już w kwietniu 2016 roku gigant ujawnił, że pierwszy kwartał dla Lumii był... ogromną porażką. Sprzedano jedynie 2.3 milionów telefonów Lumia, co stanowiło znaczący spadek w stosunku do tego samego kwartału rok temu. Dodatkowo - trend był skrajnie niekorzystny. Wszystko zaczęło się sypać właśnie po premierze nowych urządzeń, tworzonych już głównie przez Microsoft. Co nie zagrało? Spartolony OS, słaba oferta urządzeń.
Lumia to trup. Niech żyje Nokia
Wiecie, kto zyskał na tym najbardziej? Nokia. Sprytnie opchnęła gigantowi zgnite jajo, do którego wcześniej grubo dopłacała. Zarobiła na tym i zaczęła inwestować pieniądze w rozwój działu telekomunikacyjnego. Tuż przed końcem zakazów wynikających z umowy z Microsoftem (Nokia nie mogła tworzyć smartfonów / urządzeń mobilnych z modułem GSM przez określony w umowie czas pod marką "Nokia"). Wielu uważało, że fińska legenda już nigdy się nie pozbiera - drakoński zakaz + brak własnego działu mobilnego miały być czynnikami nie pozwalającymi fanom Nokii nawet myśleć o nowych słuchawkach z dobrze znanym logo.
A tymczasem - dowiedzieliśmy się o HMD Global, podmiocie, który miał wziąć na siebie produkcję urządzeń dla firmy Nokia. Na dobrą sprawę, HMD Global to firma złożona z wysokich rangą pracowników Nokii, także z działu mobilnego oraz tych osób, które nie przetrwały współpracy z Microsoftem i albo odeszły same, albo zostały zwolnione. Dzisiaj to HMD Global produkuje smartfony, a Nokia rozwija oprogramowanie i... użycza brandu. Niezwykle ważne jest to, że de facto - Nokia oraz HMD Global sąsiadują ze sobą w Finlandii i żeby przejść z jednej siedziby do drugiej wcale nie trzeba brać auta. Wystarczy się przejść.
Nokia rozegrała ten deal wzorowo. Współpracowała z Microsoftem i w sytuacji, w której wiedziała, że nie będzie w stanie dźwignąć tego biznesu, nawet z pieniędzmi z Redmond - postanowiła sprzedać relatywnie tanio swój biznes i przerzucić na Microsoft odpowiedzialność za jego finansowanie. Zarobiła, odrodziła się i dzisiaj nikt już nie mówi o fatalnej sytuacji w szeregach fińskiej legendy. Microsoft natomiast przepalił swoje pieniądze w piecu, po raz kolejny sparzył się na sprzęcie przy okazji koncertowo rozwalając jedną z ciekawszych serii sprzętów na rynku. Dawid dokopał Goliatowi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu