Pojawienie się Microsoft Edge opartego na silniku Chromium to nie tylko korzyści dla producenta odrobinę niedocenianej na rynku przeglądarki. Podczas gdy wszyscy zastanawiali się, co może uzyskać Microsoft na mariażu z Google, mało kto myślał o tym, co może na tym zyskać Chrome. A okazuje się, że Microsoft zaczyna mieć ciekawy wpływ na produkt konkurenta.
Dla Microsoftu sporym wyzwaniem było z całą pewnością takie dostosowanie Edge'a działającego na Chromium, by w dalszym ciągu był rozwiązaniem przyjaznym dla komputerów z Windows na pokładzie. Warto pamiętać, że poprzedni Edge był na Windows 10 najlepszą przeglądarką, gdy potrzebowaliśmy długiego czasu pracy na jednym cyklu ładowania. Co bardzo istotne, udało się to utrzymać w Edge'u opartego już na Chromium (z którego własnie piszę ten tekst). Nawet wersja testowa jest naprawdę stabilna i co istotne: nie pożera tak energii jak Chrome.
Zobacz także:Microsoft Edge zachwyca. Będę korzystał z niego, ale...
Jako że mnóstwo użytkowników internetu korzysta ze strumieniowania wideo, Microsoft wziął na warsztat akurat ten aspekt. Cóż, oglądanie filmów za pośrednictwem komputera pracującego na akumulatorze szybko drenuje baterię. Gigant proponuje ciekawe rozwiązanie programowe, które pozwala na zmniejszenie zużywanej energii w takim scenariuszu użytkowania przeglądarki.
Pomysł zakłada zapobieganie cache'owaniu danych multimedialnych na dysku komputera: zapisywanie takich treści na pamięci podręcznej HTTP powoduje zwiększenie aktywności dysku, co z kolei wpływa na czasy pracy na jednym cyklu ładowania. Co gorsza, cache'owanie danych na dysku uniemożliwia maszynie wejście w niższe stany zasilania, które są znacznie korzystniejsze z punktu widzenia zainstalowanego akumulatora.
Oczywiście, nie da się tego zastosować do absolutnie wszystkich scenariuszów użytkowania. Idealnym byłby ten, w którym użytkownik nie przeskakuje w filmie z momentu do momentu i maszyna nie musi co chwila doładowywać treści z serwera. Zaproponowany styl działania zakłada możliwość przechowywania małej porcji danych w pamięci operacyjnej, co odciąża dysk i jednoznacznie korzystnie wpływa na gospodarkę energią w komputerze.
Dzięki takim usprawnieniom projekt Chromium naprawdę zyskuje. Któż by się spodziewał?
No, właśnie. Kto by się spodziewał, że wejście Microsoftu w projekt Chromium może mieć takie przyjemne implikacje dla wszystkich produktów na nim opartych? Nikt się nad tym nie zastanawiał w momencie, gdy dopiero ogłaszano Edge'a pracującego na google'owskim silniku.
W takiej sytuacji można powiedzieć z całą stanowczością - taki partner jak Microsoft to skarb dla Google i jego projektu Chromium. Redmond będzie zależało na tym, aby z nowego Edge'a zrobić możliwie jak najlepszy produkt, przy okazji tworząc ciekawe rozwiązania dla swojego konkurenta. Najlepsze jest jednak to, że zyskują na tym wszyscy - zarówno firmy jak i konsumenci: niezależnie, czy korzystają z Edge'a czy Chrome.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu