Czasy w których internet był wolny są chyba dawno za nami. Obecnie żyjemy w świecie dyktatorów, którzy mówią nam co wolno mówić, a czego nie. Działają oni w białych rękawiczkach zgodnie z regulaminami i zasadami, które sami określają.
Czy media społecznościowe stały się dyktatorami w białych rękawiczkach? Wszystko na to wskazuje
Po napisaniu tego felietonu uznałem, że musze cofnąć się na początek tego tekstu i dopisać te kilka zdań wyjaśnienia. Obawiam się, że są one niezbędne, aby dyskusja nie skręciła w mroczne zaułki poglądów politycznych. W tekście tym przeczytasz dużo o prezydencie Trumpie. Nie oceniam tu polityki USA ani wspomnianego przeze mnie prezydenta. Ten tekst skupia się na zachowaniu współczesnych korporacji i tego jak rozumiem ich poglądy dotyczące wolności słowa.
Internet to dziwne miejsce. Jakieś 5-10 lat temu było ono dla mnie synonimem wolności i nieograniczonych możliwości. Każdy mógł swobodnie się wypowiedzieć czy to pod imieniem i nazwiskiem czy anonimowo. Było miejsce dla każdego niezależnie od jego czy jej poglądów. A teraz? Teraz żyjemy w bańkach i mało kto to wypowiada się tam, gdzie ludzie myślą inaczej.
Wydawało się, że internet to miejsce, które samoistnie dba o zachowanie równowagi. W przypadku zbyt skrajnych wizji dotyczących świata, ludzie zamykali się w bańkach, aby móc rozmawiać z tymi którzy ich rozumieją, a pozostali dyskutowali na otwartych forach.
Jednak coś poszło nie tak. Czasy, w których słowo „ban” działało na umysły internautów równie mocno jak „więzienie” w przypadku przestępców dawno minęły. Bańki informacyjne stały się naszym naturalnym otoczeniem. Czasami robimy to z własnego wyboru, ale dużo częściej jesteśmy do nich wpychani przez różne algorytmy. To właśnie kawałek oprogramowania decyduje teraz o tym co i kiedy czytamy. Otaczamy się ludźmi nam podobnymi, a płaszczyzn do burzliwych, zdrowych i kulturalnych dyskusji jest coraz mniej. Wszystko jest teraz skrajne. Nie zgadzasz się z moimi poglądami? Jesteś lewakiem! Myślisz inaczej niż ja? Wyjdź z mojego internetu faszystowski prawaku! Świat zgłupiał.
Korporacje na szczycie piramidy
Spokojnie, nie zamierzam głosić tu prawdy objawionej jak to korporacje dewastują nasz świat. Głównie dlatego, że nie mogę tej tezy poprzeć w 100%. Niestety drażni mnie jak bardzo podmioty najgłośniej mówiące o wolności słowa i potrzebie wymianie myśli stają się dyktatorami naszych czasów.
Doskonałym przykładem tego zjawiska będą wybory prezydenckie w USA, które odbędą się w listopadzie tego roku. Czy zauważyliście, ile jest ostatnio zamieszania związanego z osobą Donalda Trumpa?
Ok, to dość kontrowersyjna osoba, która dla wielu pasuje na ten urząd jak pięść do nosa, a jego prezydentura jest „głośna” od pierwszego dnia. Jednak mi chodzi bardziej o kwestie mediów społecznościowych i wszelkich innych form „wolnej” wymiany myśli.
Trump kontra…wszyscy
Twitter poszedł z prezydentem USA na frontalna starcie. Flaguje i ukrywa jego Tweety. Na każdym kroku zaznacza, że Trump nie mówi prawdy i jest to genialne! Jest tylko jedno małe „ale”. Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego tak wiele syfu dalej tam jest, a wielu celebrytów nadal może mówić co im się podoba?
Tej nocy świat obiegła informacja o tym, że Twitch dał Donaldowi Trumpowi bana. Oficjalny powód: propagowanie nienawistnych treści. Szkoda, że nadal tak wiele kanałów tego typu umyka kompasowi moralnego Twitcha. Reddit zbanował największy subreddit na którym skupiały się osoby popierające Donalda Trumpa. Myślicie, że to jedyne takie miejsce w tym serwisie w którym są kontrowersyjne treści? Niestety nie.
Doprowadza to do absurdu jakim jest postawa Facebooka, który pozostaje osamotniony na placu boju skupionego wokół wolności słowa (a przynajmniej jego namiastki).
Równość nie dla wszystkich
Problem jaki tutaj mam polega na nierównej równości. Serwisy skupiają się na Trumpie i mówiąc kolokwialnie, pałują go na każdym kroku. Dlaczego? No bo jest prezydentem! Politykiem z pierwszych stron gazet na całym świecie. No dobra, załóżmy, że to prawda. Co z ludźmi, którzy mają gigantyczne zasięgi a plotą głupoty? Każdy z was znajdzie kilka przykładów, które zasługują na równie solidne piętnowanie, a tak się nie dzieje.
Problem ze współczesną wolnością słowa jest taki, że to słowo nie jest wolne ani równe wobec wszystkich. Trump to kontrowersyjna postać, nie umiem ocenić jego polityki, bo się na tym nie znam. Jednak jego postawa w wielu wypadkach jest skandaliczna i potrafię zrozumieć wiele kar od różnych serwisów które otrzymuje. To co w tym jest jednak karygodne to fakt, że Trump jest taki od lat, jednak dziwnym trafem kumulacja wszystkich akcja trafia na rok wyborczy. W takie zbiegi okoliczności nie wierzę i pachnie mi to (nie mam na to dowodów) aktywnym i bezczelnym udziałem korporacji w wyborach.
Problem współczesnych korporacji – problem jaki ja z nimi mam – jest taki, że są to dyktatorzy w białych rękawiczkach. Ukrywają się za regulaminami, które rzekomo są dla dobra wszystkich, a tak naprawdę to narzędzie do dowalenia tym, którym akurat potrzebują.
No i na koniec moje pytanie do was. Czy uważacie, że internet to jeszcze miejsce, w którym wolność słowa faktycznie istnieje? Czy może przez nasze nadmierne skupienie w obszarach mediów społecznościowych sprawia, że nie ma ani wolności, ani niezależności?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu