Recenzja

Masz dość tanich powerbanków? Anker 737 Prime to rozwiązanie ostateczne

Tomasz Popielarczyk
Masz dość tanich powerbanków? Anker 737 Prime to rozwiązanie ostateczne
Reklama

Powerbank to jedno z takich akcesoriów, na które nie wydajemy zazwyczaj fortuny. Większość osób, które znam używa modeli za 100-200 złotych, a kiedy padną – kupuje kolejne, za podobną kwotę. Na tym tle Anker 737 Prime jest produktem z innej galaktyki…

Anker jest znany z akcesoriów do smartfonów, tabletów, laptopów i nie tylko. Od niedawna też firma z powodzeniem działa w segmencie audio pod szyldem Soundcore. Pod względem jakościowym jest to niejako poziom wyżej niż większość producentów – raczej półka premium, jak Belkin i mu podobni.

Reklama

Powerbanki Anker cieszą się niezłą renomą. Słyszałem niejedną historię o tym, jak służyły dobrze przez lata. Zresztą skuszony tymi rekomendacjami sam w zeszłym roku kupiłem za ok. 500 zł model PowerCore 737 o pojemności 24 000 mAh, z którego jestem bardzo zadowolony.

Mierzący 27 650mAh Anker 737 Prime to jeszcze wyższa półka – swoisty flagowiec w powerbankowym portfolio Ankera. I trzeba przyznać, że imponuje możliwościami…

Cegła z wyświetlaczem

Anker 737 Prime jest naprawdę duży. Urządzenie mierzy 16,2  x 5,7 x 5 cm przy wadze 668 gramów. Transportowanie go bez plecaka czy torby będzie zatem udręką.


Design przypomina poprzednie banki energii tej marki. Zaokrąglone, prążkowane boki, matowy tył i duży, czarny błyszczący panel na froncie. Pod nim ukryto wyświetlacz, na którym wyświetlany jest stan akumulatora oraz inne informacje dotyczące ładowania. Tuż obok ekranu, na dłuższym boku widać duży okrągły przycisk – służy on do włączania urządzenia, ale też do sterowania jego funkcjami (a jest tutaj ich kilka).



Wszystkie porty ulokowano na górnym, krótszym boku. Mamy tutaj dwa złącza USB-C in/out zgodne z Power Delivery 3.1 oraz jeden port USB-A (tylko out) z funkcją Anker IQ2 dostosowującą w inteligentny sposób szybkość ładowania do urządzenia.

Reklama


Na spodzie mamy ogrom informacji o zastosowanych wewnątrz ogniwach, a także pięciopinowe złącze stacji dokującej. Ta jest sprzedawana niestety osobno. Wprawne oko dojrzy też tutaj trzy maleńkie otwory – ukryto pod nimi głośniczek wykorzystywany przede wszystkim przez funkcję „Find My” wbudowaną w aplikację do obsługi urządzenia. Emituje on dźwięk ułatwiający znalezienie zgubionego powerbanku.

Reklama

Sterowanie i aplikacja

Anker 737 Prime ma na pokładzie w zasadzie mały system operacyjny. Po wybudzeniu urządzenia na ekranie zobaczymy podstawowe parametry ładowania. Wciskając przycisk ponownie przejdziemy do ekranu aktywacji modułu Bluetooth, który służy do komunikacji z dedykowaną aplikacją (o niej za chwilę). Kolejne wciśnięcia przenoszą nas do innych ekranów, pozwalając m.in. dostosować czas wygaszenia ekranu czy jego jasność. Sterowanie tymi funkcjami jest relatywnie proste i sprowadza się po prostu do dłuższego przytrzymania przycisku na obudowę.


Pełny potencjał urządzenia wykorzystamy jednak dopiero po podłączeniu go do dedykowanej aplikacji Ankera. Proces parowania jest szybki i prosty, więc nie przysporzy nikomu problemów. Co ciekawe, w moim przypadku, od razu po nawiązaniu łączności musiałem przeprowadzić aktualizację firmware’u – muszę przyznać, że to moja pierwsza w życiu aktualizacja powerbanku.


Aplikacja pozwala nam w czasie rzeczywistym nadzorować parametry działania urządzenia. Mamy tutaj informacje o aktualnej szybkości ładowania – całkowitej oraz z podziałem na poszczególne porty. Program generuje też wykresy, dzięki czemu możemy zobaczyć, jak te wskaźniki się zmieniały na przestrzeni minionych godzin. Mamy tutaj również informacje o temperaturze baterii i łącznej liczbie cykli ładowania.

Reklama


Przechodząc do ustawień, możemy delikatnie dostosować motyw głównego ekranu urządzenia (sprowadza się to właściwie do dwóch opcji – wyświetlania napięcia i natężenia lub ukrycia tych informacji i pokazywania jedynie mocy ładowania). Inne ustawienie pozwala nam natomiast ograniczyć szybkość ładowania – zarówno na wyjściu jak i na wejściu – aby w ten sposób wydłużyć żywotność baterii. Jest też opcja ograniczenia funkcjonalności pierwszego z portów USB-C (nie wiem, dlaczego tylko jego) do trybu in lub out. Nie zabrakło też funkcji lokalizowania powerbanku.


Szczególnie fajnym dodatkiem jest tutaj możliwość wprowadzenia informacji o posiadanych przez nas gadżetach – ich pojemności i kondycji baterii. Dzięki temu aplikacja na bieżąco będzie wyświetlać informacje, ile razy naładujemy do pełna każde z nich za pomocą dostępnej energii. Co więcej, te informacje możemy przypiąć na stałe do jednego z pulpitów wyświetlanych na ekranie powerbanku.

Jak widać na załączonym zrzucie, Anker 737 Prime pozwala na 4-krotne naładowanie do pełna iPhone’a 15 Pro Max czy dwukrotne naładowanie iPada 11 Pro (M4). W przypadku mojego 14-calowego MacBooka Pro jest to już niespełna jeden raz, a w przypadku Steam Decka – 1,2 raza. Te dane pokrywają się z rzeczywistością – rozbieżności są naprawdę nieznaczne.

Szybkość ładowania

Przejdźmy do najważniejszego – możliwości tego klocka. Anker 737 Prime składa się z 7 ogniw o pojemności 3950 mAh każde, co daje łączną pojemność 27650mAh. Jest to maksimum, jakie możemy zabrać ze sobą na pokład samolotu bez potrzeby zgłaszania tego liniom lotniczym.


Łączna maksymalna moc, z jaką powerbank może ładować nasze urządzenia to 250 W. Przy czym jeden port USB-C może działać z maksymalną mocą 140 W. W przypadku portu USB-A jest to 65 W.

Jak to się rozkłada po podłączeniu kilku urządzeń do Ankera 737 Prime? Jeżeli wykorzystamy oba porty USB-C – pierwszy będzie działał z mocą 140W, a drugi „zgarnie” resztę – w praktyce jest to niespełna 100W. Jeżeli podłączymy coś do wszystkich trzech portów, pierwszy dalej będzie miał do dyspozycji pełne 140W, drugi 92 W (w praktyce jest to niespełna 90 W), a dla USB-A zostanie wówczas jedynie 18 W.


To piorunujące parametry, które większości użytkowników są właściwie niepotrzebne. Wątpię bowiem, żeby ktokolwiek miał urządzenia wykorzystujące w pełni możliwości tego powerbanku. Na pewno w dużej mierze skorzystają z nich laptopy – naładowanie MacBooka Pro 14 w 50% zajęło mi niespełna pół godziny. W przypadku pozostałych gadżetów zazwyczaj wąskim gardłem będą one same, a nie Anker.


Ładowanie samego Ankera może się odbywać z maksymalnie mocą 170 W, co pozwala na uzyskanie 100% w zaledwie 37 minut. W tym celu musimy podłączyć przewody do obu portów USB-C i oczywiście dysponować odpowiednio mocną ładowarką. Przy czym osobiście nie polecam korzystać z tej opcji regularnie, bo jest zabójcza dla baterii (zresztą sam powerbank redukuje moc już przy 55%, żeby zabezpieczyć ogniwa). Wykorzystanie tylko jednego portu, który daje nam maksymalnie 140 W powinno w zupełności wystarczyć i zajmie niewiele dłużej, bo godzinę. Zresztą i wówczas potrzebujemy odpowiednio mocnej ładowarki, a te oferujące więcej niż 100W są stosunkowo drogie.

Oczywiście całość dopełnia rozbudowany system zabezpieczeń, który Anker określa jako ActiveShield 2.0. Ma on monitorować temperaturę powerbanku nawet 3 mln razy w ciągu doby, a także chronić przed wszelkimi innymi anomaliami. Biorąc pod uwagę renomę producenta, raczej byłbym spokojny o ten aspekt.

Najlepszy powerbank na rynku?

Musiałbym sprawdzić wszystkie inne powerbanki, żeby móc z czystym sumieniem odpowiedzieć na to pytanie. W przypadku powerbanków kluczowym czynnikiem jest żywotność zastosowanych w nich baterii. Co nam po świetnych funkcjach, szybkim ładowaniu, kiedy pojemność ogniw zacznie spadać już po roku? Akurat w przypadku Ankera można być o to raczej spokojnym – niemniej to ciągle pozostaje niewiadomą i kilkutygodniowe testy nigdy nie dadzą odpowiedzi na pytanie o trwałość zastosowanych akumulatorów. Trzeba to mieć na uwadze.


Niemniej, Anker 737 Prime to super-powerbank, którego większość z Was prawdopodobnie nie potrzebuje. Ma fenomenalne parametry ładowania, imponującą pojemność i bardzo użyteczną aplikację (nie wspominając już o samym ekranie). Jest przy tym oczywiście duży i ciężki – ale nie na tyle, by nie dało się go wrzucić do małej torby czy plecaka.

Jeżeli szukacie rozwiązania absolutnego – powerbanku, który ma wszystko i nie wymięknie właściwie przy żadnym gadżecie – to jest odpowiedź na Wasze potrzeby. Uprzedzam jednak, że przyjdzie za nie słono zapłacić, bo Anker 737 Prime jest w sklepach wyceniany na aż 779 zł. No i jest to wielki i ciężki gadżet, którego raczej nie zmieścicie w kieszeni jeansów, wychodząc na koncert czy jadąc na miasto - ale to chyba oczywiste, biorąc pod uwagę pojemność tego potwora.

Przy czym warto dodać, że akurat z okazji Prime Day na Amazonie można go kupić trochę taniej - za 629 zł. Podobnie zresztą, jak i masę innych urządzeń tej marki.

 

Anker 737 Prime
plusy
  • Szybkie ładowanie w obie strony
  • Czytelny wyświetlacz z użytecznym oprogramowaniem
  • Napakowana przydatnymi funkcjami aplikacja
  • Współpracuje ze stacją dokującą...
minusy
  • ...którą niestety trzeba dokupić osobno
  • Ciężki i nieporęczny (co jest właściwie zrozumiałe)
  • Cena

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama