Paliwo produkowane m.in. z CO2 pozyskiwanego z powietrza to jeden z pomysłów w zakresie zmian na rynku energetycznym. Pisałem o tym rano - projekt odw...
Paliwo produkowane m.in. z CO2 pozyskiwanego z powietrza to jeden z pomysłów w zakresie zmian na rynku energetycznym. Pisałem o tym rano - projekt odważny i niezwykle ciekawy, ale nadal trzeba go rozpatrywać w kategorii eksperymentu. Inaczej sprawa wygląda w przypadku energii słonecznej i kilku innych odmian OZE. Tu skala inwestycji i korzyści jest już naprawdę duża, a nowe instalacje robią wrażenie. Przykładem prace prowadzone w mieście Ouarzazate (Warzazat).
Warzazat leży w prowincji o tej samej nazwie. To centrum Maroko, nazwę miasta można tłumaczyć jako "wrota pustyni". Miasto z długą historią, zabytkami i... rozwiniętym biznesem filmowym. Kręcono tam m.in. Mumię, Kleopatrę, Gladiatora, Lawrence'a z Arabii, Królestwo niebieskie, Kundun czy część scen Gry o tron. Te czynniki wystarczą, by o mieście było głośno, by ciągnęli do niego turyści. Ale od kilku lat realizowany jest projekt, który może dodatkowo rozsławić miasto, region i kraj. Mowa o największej na świecie farmie słonecznej.
Maroko ma energetyczny problem
Okazuje się, że Maroko ma poważny kłopot: zdecydowana większość energii pochodzi z importu. Kraj nie siedzi na ropie naftowej czy gazie, nie może się pochwalić energetyką opartą o węgiel czy elektrownie atomowe. To bariera dla gospodarki, duży hamulec dla rozwoju. Tania energia mogłaby się stać czynnikiem napędzającym gospodarczy boom w kraju, który pod względem liczby ludności niewiele ustępuje Polsce. Nie trzeba długo myśleć, by dojść do wniosku, że szansą dla tego państwa mogą być odnawialne źródła energii, w tym farmy słoneczne ulokowane na pustyni.
Największa instalacja na świecie
Kilka lat temu podjęto decyzję o budowie kompleksu parabolicznych elektrowni słonecznych we wspomnianym regionie. Kończona jest budowa pierwszego elementu tego wielkiego projektu: Noor 1. W 800 rzędach ulokowanych zostanie kilkaset tysięcy luster w kształcie półksiężyca (można to także porównać do rynny). Moc instalacji powinna wynieść 160 MW. W kolejnych latach powstaną jeszcze trzy takie pola, a ich łączna moc wyniesie ponad 500 MW. Jeżeli do tego czasu nie powstanie większa farma, to ta z Ouarzazate będzie numerem jeden na świecie. Na razie listę gigantów w tej branży otwierają inwestycje ulokowane w USA i poważnie ustępują one marokańskim planom. Tyle, że to na razie plany.
Do roku 2020 Maroko chce czerpać połowę niezbędnej energii z OZE. Co ciekawe, farmy słoneczne mają być odpowiedzialne za produkcję 1/3 energii z odnawialnych źródeł - władze tego afrykańskiego kraju chcą w podobnym stopniu rozwijać energetykę wodną i wiatrową. Gdyby udało się to osiągnąć, Maroko częściowo uniezależniłoby się od dostaw energii, mogłoby uczynić gospodarkę bardziej przyjazną inwestycjom, wreszcie stałoby się wzorem dla innych państw, które narzekają na brak taniej energii. Trzeba korzystać z tego, co się ma i Marokańczycy właśnie pokazują, jak to się robi.
Eksport energii do Europy?
Inwestycja finansowana jest ze środków prywatnych i publicznych, wsparciem chwali się m.in. Bank Światowy. Swoje dorzuca też Europejski Bank Inwestycyjny. Pomoc z Europy nie musi być przejawem dobrego serca - w przyszłości państwa europejskie mogłyby korzystać z taniej energii produkowanej w ramach OZE przez kraje afrykańskie. Ten pomysł nie jest nowy, a inwestycje podobne do tej opisywanej mają przybliżać realizację tego odważnego planu. Czy rzeczywiście będą z tego korzyści i na Stary Kontynent popłynie prąd produkowany na Saharze? Trudno stwierdzić - może szybciej zrealizowany zostanie projekt wspomniany we wstępie i sporą rolę zacznie odgrywać dwutlenek węgla pozyskiwany z atmosfery? W gruncie rzeczy te inicjatywy nie wykluczają się - ich miks może być naprawdę sensowny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu