Felietony

Marcin Przasnyski: Obama i Romney chcieliby żebyś pracował w USA

Grzegorz Marczak
Marcin Przasnyski: Obama i Romney chcieliby żebyś pracował w USA
Reklama

Autorem artykułu jest Marcin Przasnyski z StockWatch.pl. Amerykanie głosują dzisiaj na swojego prezydenta. Większość kieruje się oczywiście tak ist...


Autorem artykułu jest Marcin Przasnyski z StockWatch.pl.

Reklama

Amerykanie głosują dzisiaj na swojego prezydenta. Większość kieruje się oczywiście tak istotnymi cechami jak kolor koszuli albo fryzura żony, ale wybór dotyczy potem wszystkich. Na szczęście obaj kandydaci zapowiadają ruchy, które ożywią branżę technologiczną i mogą stworzyć nowe szanse zdolnym ludziom z całego świata.

Obaj panowie zgadzają się, że Ameryka potrzebuje zastrzyku talentów. Logika jest taka: ściągamy zdolnych imigrantów, którzy są tańsi i bardziej wydajni niż obecni kandydaci na rynku pracy. Dzięki zdeterminowanym przyjezdnym powstają lepsze i tańsze produkty, gospodarka staje się bardziej konkurencyjna. Ludzie się zadomowiają, zakładają rodziny, więc stopniowo rośnie klasa średnia, czyli poprawia się popyt na rynku wewnętrznym. I wchodzimy w coś, co nie ma trafnej nazwy w języku polskim, może dlatego, że nam się nie zdarza. Chodzi o virtuous cycle, co się nazywa czasem efektem spirali, albo pozytywną ścieżką rozwoju, a jest mówiąc obrazowo przeciwieństwem błędnego koła.

Korzyści ekonomiczne z przewagi technologicznej są oczywiste, tyle że USA nie ma ostatnio na tym polu wielu osiągnięć. Kilka jednak jest, jeden to oczywiście Apple, drugi świeży przykład to Boeing z Dreamlinerem. Światowy internet już od jakiegoś czasu trzymają w rękach Google, Facebook, Amazon, ale potrzeba więcej innowacji, nie tylko w informatyce. Nie ma żadnych wątpliwości, że w dzisiejszych czasach konkurencyjność może dać tylko kapitał intelektualny, czyli myśl, idea, koncepcja wcielona w życie, owocująca fantastycznymi produktami. Kandydaci na urząd prezydenta widzą też, że oprócz budowania trzeba ten kapitał chronić, dlatego zapowiadają m.in. reformę prawa patentowego i silny odpór chińskich podróbek. Na papierze wszystko się zgadza, ale okaże się dopiero w praktyce co z zapowiedzi zostanie wcielone w życie.

Podstawa to jednak ściągnięcie z całego świata wykwalifikowanych, zdolnych ludzi z zapałem. Jak konkretnie nowo wybrany prezydent obiecuje zachęcać do przeprowadzki? Osoby z nawet niedużym kapitałem już wkrótce mają mieć ułatwiony start i założenie własnej firmy lub kupno istniejącej. Ustawa o wizie dla startupowców kisi się już jakiś czas i Obama jak dotąd nie za bardzo pospieszał jej uchwalenie. Teraz obiecuje szybsze prace w ramach szerszego programu wspierania imigracji, który ma na celu łatwiejsze załatwienie legalnego pobytu i zmniejszenie szarej strefy.

Ważniejsze jest jednak, w jaki sposób prezydenci chcieliby wspierać sektor technologiczny jako taki. Przede wszystkim niższe podatki, zachęcające do inwestowania. Z drugiej strony lepsze regulacje na nowojorskiej giełdzie, ukrócenie toksycznych praktyk wielkich spekulacyjnych firm, żeby inwestorzy mieli bezpieczniejsze warunki do sprzedaży swoich przedsięwzięć na rynek. Kandydaci widzą też nowe trendy w cyfrowej gospodarce, chcą na przykład wspierać crowdfunding. Obama chciałby to robić na gruncie administracyjnym, Romney wolałby oddać zadanie sektorowi prywatnemu, ale na szczęście obaj zdają sobie sprawę, że świat się zmienia, a wraz z nim sposób robienia biznesu w każdym praktycznie aspekcie.

Jest tylko jeden problem: to nie są już lata 80., kiedy za 100 dolarów dawało się utrzymać w Polsce dużą rodzinę przez miesiąc, dlatego opłacało się emigrować choćby do pracy przy azbeście. Dzisiaj dolar stoi słabo, jednak jakość życia na prawdziwym zachodzie jest dużo lepsza niż to co znamy, choćby od strony stosunków społecznych. Wyjechalibyście?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama