Social Media

Panie Areczku, za te magnesy idzie się do sądu. Pamiątka znad morza łamie prawo?

Tomasz Szwast
Panie Areczku, za te magnesy idzie się do sądu. Pamiątka znad morza łamie prawo?
1

"Panie Areczku" to jeden z najpopularniejszych memów w internecie. Wcale nie dziwi fakt, że ktoś postanowił na nim zarobić. Niestety wygląda na to, że zrobił to w nieuczciwy sposób. Zapomniał bowiem zapytać o zgodę osobę, która jest ich bohaterem. O tym, co dalej, zdecyduje sąd.

Jeśli jeszcze nie spotkaliście się z memem Panie Areczku, kilka krótkich słów wyjaśnienia. To mem, który w swojej treści ma za zadanie wyśmiewać patologiczne relacje między pracodawcą a pracownikiem. Dawcą wizerunku dla nieuczciwego, pazernego a czasem wręcz bezczelnego pracodawcy, mimowolnie (jak zwykle w przypadku memów) stał się Stanisław Derehajło. Przykładowy mem z nim w roli głównej wygląda właśnie tak:

Jedną z najważniejszych cech internetowych memów jest to, że tworzone są spontanicznie. Użytkownicy serwisów społecznościowych korzystają czy to z dostępnych w sieci zdjęć, czy wręcz gotowych szablonów by stworzyć swoją własną interpretację. Tworzy się je wyłącznie dla zabawy i nie zarabia na nich ani złotówki. Co jednak w sytuacji, gdy ktoś postanawia wykorzystać motyw z mema do celów zarobkowych? Wtedy można narazić się na problemy prawne. Dokładnie tak, jak w przypadku pewnego producenta magnesów, który wizerunek Stanisława Derehajły wykorzystał nielegalnie.

Dlaczego magnesy z memem łamią prawo?

W popularnych nadmorskich kurortach pojawiły się magnesy z motywem znanym z mema Panie Areczku. Ich zdjęcie opublikował facebookowy profil Mordor na Domaniewskiej, obserwowany przez przeszło 170 tysięcy użytkowników tej platformy. Oto jak wygląda przykładowe stoisko, na którym można je kupić:

Z artykułu opublikowanego na łamach Kuriera Porannego dowiadujemy się, że magnes kosztuje 8 złotych. Co bardzo istotne, ani grosz z tej kwoty nie trafia do Stanisława Derehajły. Z tego też powodu uznał on, że jego wizerunek jest wykorzystywany nielegalnie i zapowiedział kroki prawne przeciwko producentowi magnesów. Na jakiej podstawie?

Stanisław Derehajło, jako Radny Województwa Podlaskiego i wiceprezes partii Porozumienie jest osobą publiczną. Oznacza to, że jego zdjęcia mogą być wykorzystywane w internecie pod pewnymi warunkami. Jednak jak sam słusznie zauważył, czymś innym są internetowe memy, tworzone niekomercyjnie, a czymś innym magnesy, na których zarabia czy to producent, czy sprzedawca.

Stanisław Derehajło o magnesach: ja się na to nie godzę!

Co w temacie magnesów ma do powiedzenia sam zainteresowany? Oto wypowiedź dla Kuriera Porannego:

Rozmawiałem z prawnikami i zaczniemy kroki prawne przeciwko producentowi tych magnesów w związku z kradzieżą mego wizerunku. Ktoś przekroczył pewne normy i zarabia na moim wizerunku. Ja się na to nie godzę.

Jak sprawę magnesów-pamiątek znad morza zinterpretuje sąd? O tym przekonamy się zapewne dopiero wtedy, jak cała sprawa dawno ucichnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu