Nauka

Astronauci w kosmosie będą mogli oddychać dzięki... magnesom. To nie żart

Jakub Szczęsny
Astronauci w kosmosie będą mogli oddychać dzięki... magnesom. To nie żart
Reklama

W kosmosie nic nie jest proste. Nawet czynność tak podstawowa jak wytwarzanie tlenu z wody potrafi stać się wyzwaniem. Klasyczna elektroliza – proces rozkładu wody na wodór i tlen – na Ziemi działa niemal bezobsługowo. Wystarczy prąd i elektrody. W warunkach mikrograwitacji sprawa się komplikuje. Pęcherzyki gazu, które normalnie wypływają ku powierzchni, w przestrzeni kosmicznej zostają przyklejone do elektrod. To blokuje dalszą reakcję i sprawia, że system staje się zawodny. W sytuacji, gdy mówimy o misjach wielomiesięcznych, każda taka bariera staje się ogromnym problemem.

Na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej stosuje się system, który wprowadza wodę w ruch wirowy, by oderwać te pęcherzyki. Działa skutecznie, ale ma swoje wady: zajmuje sporo miejsca, wymaga dodatkowych elementów mechanicznych i zwiększa ryzyko awarii. W przestrzeni kosmicznej, gdzie każdy kilogram kosztuje fortunę, a konserwacja urządzeń jest ograniczona, to poważne ograniczenie.

Reklama

Uproszczenie technologii staje się więc celem samym w sobie. Zwłaszcza że plany sięgają dalej niż ISS – w stronę Marsa i jeszcze dalej. Tam niezawodność systemów podtrzymywania życia jest podstawą. Jeden problem może spowodować, że cała misja pójdzie w piach.

Magnes zamiast wirnika

Zespół badaczy z Georgia Tech, kierowany przez Álvaro Romero-Calvo, zaproponował rozwiązanie prostsze, a przy tym całkiem "ładne". Wystarczy silny magnes neodymowy umieszczony przy elektrodzie. Okazuje się, że pole magnetyczne wprowadza w ruch nie tylko pęcherzyki, ale też samą ciecz. Woda staje się minimalnie diamagnetyczna, czyli może być odepchnięta przez magnes. Pęcherzyki gazu, zamiast przyklejać się do elektrody, przemieszczają się ku polu magnetycznemu. Rozwiązanie banalne, a jednak genialne.

Nie trzeba było lecieć w kosmos, by sprawdzić tę hipotezę. Wystarczyła wieża zrzutowa w Bremie, jedno z nielicznych miejsc na świecie, gdzie można badać procesy w warunkach niemal zerowej grawitacji. Kapsuła wystrzelona na wysokość 120 metrów to cenne kilka sekund swobodnego spadku – i właśnie wtedy można testować takie rozwiązania. W doświadczeniu z magnesami pęcherzyki gładko odpływały od elektrod, tworząc uporządkowane strumienie. Bez magnesów – znów zatykały powierzchnię. To potwierdza intuicję naukowców: nawet w środowisku tak trudnym jak mikrograwitacja prawa fizyki można wykorzystać na swoją korzyść.

Dwa mechanizmy w grze

Dlaczego to działa? Cóż, odpowiadają za to dwa efekty. Pierwszy to wspomniana diamagnetyczność wody – to pozwala na delikatne odpychanie cieczy od magnesu. Drugi ujawnia się, gdy do wody dodamy kwas. Wtedy powstają jony, które w polu magnetycznym doświadczają siły prostopadłej do swojego ruchu. Wtedy płyn zaczyna wirować, a wraz z nim pęcherzyki gazu. Takie środowisko można wykorzystać, by kierować je w jedno miejsce – na przykład do komory zbiorczej. Dla inżynierów to akurat dodatkowa szansa na projektowanie bardziej wydajnych systemów, które nie tylko generują tlen, ale też pozwalają lepiej kontrolować przepływy w zamkniętych instalacjach.

Pomysł fajny, ale co z wdrożeniem? To już nie jest takie proste. Magnesy muszą być odpowiednio rozmieszczone, a system musi zachować stabilność przy długotrwałej pracy. "Na górze" liczy się także odporność na promieniowanie kosmiczne i ekstremalne temperatury. Naukowcy będą musieli opracować prototypy, które wytrzymają lata bez jakiegokolwiek serwisu. Prostota konstrukcji oznacza znaczące obniżenie masy i zużycia energii – a to w misjach międzyplanetarnych parametry o wadze krytycznej.

Czytaj również: Taśma holograficzna zamiast magnetycznej? Brytyjczycy upadli na głowę?

Znaczenie dla przyszłych misji

Dlaczego to odkrycie jest ważne? Bo prostota w kosmosie jest walutą równie cenną jak tlen. Im mniej ruchomych części, tym mniejsze ryzyko awarii. Magnesy nie zużywają się, nie wymagają serwisu i mogą działać latami. Jeśli uda się je wdrożyć do systemów elektrolizy, astronauci zyskają lżejsze i bardziej niezawodne źródło tlenu. A to oznacza krok bliżej do misji, które nie tylko odwiedzą Marsa, ale też pozwolą tam zostać. Czasami wystarczy odrobina nieszablonowego myślenia i... mamy coś naprawdę genialnego!

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama