Felietony

Jak tak dalej pójdzie, przestanę widywać ludzi

Maciej Sikorski
Jak tak dalej pójdzie, przestanę widywać ludzi
Reklama

Ilu ludzi widzicie każdego dnia? Jedni odpowiedzą, że dziesiątki, drudzy, że setki, jeszcze inni wskażą na tysiące. Spotykamy ich na ulicach, w biurach, urzędach, sklepach, restauracjach, w parkach i przychodniach. Jeżeli jednak ktoś chce się odizolować od społeczeństwa, zadziałać tak, by na nich nie trafiać, to nadchodzą dla niego złote czasy. Nie trzeba będzie wyjeżdżać w Bieszczady czy na Alaskę - wystarczy zostać w domu. Zmiany technologiczne sprawią, że kontakt będziemy mieli z maszynami, botami oraz ekranami - żywa tkanka stanie się rzadkością. O ile oczywiście ktoś zażyczyć sobie takiego funkcjonowania na uboczu...

Ludzie to istoty stadne, od tysięcy lat działamy w grupach. Jasne, zdarzają się przypadki alienacji, w populacji liczącej kilka miliardów osób takich osobników może się pojawić całkiem sporo, ale ogólnego obrazu to nie zaburzy. Pojawia się jednak pytanie: jak będzie się zachowywał człowiek, gdy nowe rozwiązania naprawdę mocno wejdą w jego życie? Chodzi mi o sytuację, w której roboty i sztuczna inteligencja osiągną poziom rozwoju zapowiadany przez część futurologów, staną się naprawdę samodzielne i zastąpią człowieka na wielu polach. W dyskusjach na ten temat pojawia się kwestia ewentualnego bezrobocia i problemów ekonomicznych. Tym razem rzućmy na to okiem od innej strony.

Reklama


Listonosz zadzwonił kilka godzin temu domofonem - często to robi, bo wie, że pracuję w domu. Chociaż nie: on wie, że jestem w domu w godzinach, w których normalni ludzie siedzą w pracy. Listonosz dzwoni, ja go wpuszczam do budynku, co kilka dni dociera do moich drzwi z listem czy paczką. I ucinamy sobie pogawędkę. To nie kurier, którego muszę gonić, by dopełnić formalności na schodach. Nie twierdzę oczywiście, że stoimy godzinami w drzwiach, ale rozmowę o przemijaniu (mieszkam obok cmentarza) mamy już za sobą. Po co o tym piszę? Bo zdałem sobie sprawę z tego, że często widuję tego człowieka, ale za kilka-kilkanaście lat to może się zmienić. Nie tylko dlatego, że facet przejdzie na emeryturę - na jego stanowisko nie zostanie zatrudniona nowa osoba.

Na rynek weszły kilka lat temu paczkomaty, które sprawiły, że przesyłki możemy odbierać od maszyny. Jeśli spełnią się marzenia producentów dronów, urządzenia te będą nam dostarczać korespondencję. A spora część tej ostatniej może zmienić formę na cyfrową: jeżeli dzisiaj odbieram list, najczęściej jest to coś urzędowego, oficjalnego. Rozwój e-państwa powinien doprowadzić do eliminowania papieru z tej części naszego życia. I do zastępowania rozmów z urzędnikami, klikami w Sieci. Można pomstować na tempo tych zmian, lecz one postępują.

Co z zakupami? Te można dzisiaj zrobić zdalnie, sam czasem korzystam z tej opcji. Klient nie wychodzi z domu, nie spotyka się ze sprzedawcą. Owszem, potem widzi człowieka, który dostarczy towar, ale w Wielkiej Brytanii testują maszynę, która sama go dowiezie. Sklepy i restauracje też pokładają spore nadzieje w rozwoju rynku dronów i samochodów autonomicznych. Skoro już o tych ostatnich mowa: na kierowcę nie trafię, jeśli wezwę taksówkę, bo auto samo po mnie przyjedzie. Finanse? Od lat korzystam z bankowości elektronicznej, w ubiegłym roku częściej trafiałem do placówki, bo załatwiałem kredyt. Ale od tego czasu moja noga nie stanęła w tym miejscu. Pozostaje sfera medycyny, bo diagnozy pewnie długo będą stawiane przez człowieka. Chociaż z drugiej strony...


Jest też praca. O tej nie można zapominać - przecież to ona wymaga wyjścia z domu, dzisiaj pojawiają się w niej inni ludzie. Przypomnę jednak, że rośnie rynek pracy zdalnej, coraz więcej czynności można wykonać z domu. Z pewnością nie stanowię tu wyjątku, znam sporo osób, które wykonują swoje obowiązki z domu lub mogłyby to robić. Ale przemieszczają się do biura, bo tam działają wydajniej, nie chcą łączyć obu sfer itd. No i tam działają inni ludzie - ważne dla kogoś, kto lubi przebywać w grupie. Jeżeli jednak taką możliwość otrzyma człowiek, który za spotkaniami twarzą w twarz nie przepada, może wybrać alienację. Mamy (lub będziemy mieli w nieodległej przyszłości) cały pakiet rozwiązań, dzięki którym można się zamknąć z domu na dobre.

Zdałem sobie sprawę z tego, że za kilka-kilkanaście lat będę mógł załatwić naprawdę wiele rzeczy bez ruszania się z mieszkania. To jest możliwe już dzisiaj, ale czasem w ograniczonej formie. Nie twierdzę przy tym, że będę z tego korzystał - może i nie chodzę do biura, ale nadal robię zakupy w mniejszych sklepach, odwiedzam regularnie kino, bywam na koncertach, zaliczam spacery i posiłki poza domem. Pisząc krótko: znajduję się w miejscach, w których są ludzie. Nierzadko jest ich bardzo dużo. Gdyby jednak padło na osobę, która chce się oderwać od społeczeństwa, to nadchodzą dla niej złote czasy - któregoś dnia może stwierdzić, że od dawna nie widziała drugiego człowieka. Taka jednostka otoczona przez maszyny i wszędobylskie programy zapomni, że istnieją inni ludzie.

Reklama

Przesadzam? Może - poczekajmy jeszcze dekadę.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama