I wbrew temu, czego możecie się spodziewać - nie chodzi wcale Destiny 2 czy nowe Call of Duty, które dostały jakieś kosmiczne budżety na promocję.
Tak powinno się reklamować gry
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Przeglądałem wczoraj elektroniczny sklep Nintendo na Switchu i w zasadzie nic nie przykuło mojej uwagi. Potwierdzają się więc wszystkie wiosenne obawy o bibliotekę gier - nie mówię tu tak naprawdę o sobie, bo wielu lat mam mniej czasu na granie niż gier do sprawdzenia, a Switch jest dodatkiem, a nie główną platformą do grania. Zbliża się jednak kilka dłuższych wyjazdów i nawet gdybym chciał coś dokupić, nie mam co. Za dużo indyków lub indyków, które pojawiły się już na innych platformach. Kupiłem ten sprzęt dla takich perełek od Nintendo jak Zelda czy Mario Kart - a ich wciąż jest bardzo mało. Za mało.
Niespecjalnie interesowałem się Mario + Rabbids Kingdom Battle aż do pierwszych zapowiedzi - odebrałem z nich jasny obraz produkcji. To intrygująca gra wobec której ma się obawy, ale warto poczekać bo współpraca na linii Ubisoft-Nintendo zapowiada się naprawdę owocnie. Od kilku dni gram już w ten tytuł, ale embargo zabrania mi cokolwiek o nim napisać.
Widać natomiast, że Ubisoft nie traktuje tej produkcji jako przygodę czy grę w stylu "a zróbmy coś na szybko na kolanie, póki nie ma gier na Switcha" i skusił się nawet na bardzo fajne, humorystyczne zwiastuny. Jeśli mieliście kiedykolwiek styczność z "sympatycznymi" królikam od francuskiej firmy to wiecie, że humor jest z nimi nierozerwalnie złączony. Jednocześnie świeżutkie materiały reklamowe są odpowiednio poważne by nie przedstawiać gry jako bezmyślnej, niebezpiecznie zakręconej i szalonej produkcji, której nikt nie zrozumie.
Czy zwiastun jest w stanie sprzedać grę?
Polacy nie przywykli do zwiastunów gier w telewizji i gdy na zachodzie reklamowano wszystko, nas wszystko omijało. No może poza telewizyjnymi spotami Pegasusa kończącymi się "family gaaaaame". Wbrew temu, co mogłoby się Wam wydawać, zdecydowanie większą moc sprzedażową mają klipy promocyjne niż recenzje gier. Owszem, wielu graczy zasugeruje się oceną redaktora branżowego portalu czy gazety (lub ulubionego youtubera), ale nie każdy gracz szuka recenzji, część sugeruje się tym, co widzi w telewizji czy tym, co udostępniają znajomi w serwisach społecznościowych. Ten "casual" nie ma ani chęci, ani czasu śledzić nowinek z branży, może przeczyta o jakiejś grze na stronie z grami niezwiązanej. Za to klip zapamięta i kupi grę, lub wyłączy/wyjdzie z pokoju gdy leci reklama. Dlatego też dobre reklamówki potrafią sprzedać nawet słabą grę lub całkowicie wybić jej zakup z głowy.
Druga sprawa to mydlenie oczu w zwiastunach. Nie będę już wytykał palcami, ale ile razy hype na grę poniosły właśnie filmowe materiały promocyjne. Ile razy gra wyglądała na zwiastunach obłędnie, by finalny projekt rozczarowywał? Dlatego też warto czasem nie ekscytować się zwiastunami - chodzi mi oczywiście o decyzje zakupowe. Co innego frajda z oglądania promocyjnych klipów. I fajnie, że Ubisoft (tu akurat chodzi o polski oddział i Dywizję YouTuberów) po naprawdę kiepskich klipach promujących The Division udostępnia teraz na swoim profilu takie świetne zwiastuny. Oby było ich więcej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu