Google poszło na ugodę. Wypłaci wielomilionową karę za lata nielegalnego łamania praw do prywatności. Ciężko jednak uwierzyć w skruchę...
Wczorajszego popołudnia dobiegła końca jedna z najgłośniejszych spraw dotyczących naruszenia praw użytkowników. Google zgodziło się pójść na ugodę z 40 stanami w USA, co szumnie zostało okrzyknięte największą wielostanową ugodą dotyczącą prywatności w historii kraju. Portfel giganta technologiczne uszczupli się teraz o sporą sumkę, jednak to nie ilość pieniędzy jest w tej sprawie najbardziej szokująca, a słowa przedstawicieli Google, które padły podczas rozprawy.
Twoje ustawienia prywatności nie mają znaczenia
Niby wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że giganci branży tech śledzą nas na każdym roku. Wiemy, że aplikacje czyhają na nasze dane, w tym te najbardziej wrażliwe, dotyczące lokalizacji. Korporacje zaś robią co mogą, aby mydlić użytkownikom oczy i wciskać PR-owe historyki o „możliwości wyboru” i ochronie prywatności. Tymczasem rzeczywistość bywa szalenie brutalna, a sprawy takie jak ta, o której za chwile przeczytacie, rozwiewają wszelkie wątpliwości co do prawdziwych intencji firm technologicznych.
Afera z Google została po praz pierwszy nagłośniona za sprawą artykułu Associated Press z 2018, który ujawniał, że Google śledziło dane lokalizacyjne użytkowników po tym Ci jak zrezygnowali z tej opcji. W toku przeprowadzonego śledztwa wykazano, że sprawa dotyczyła około dwóch miliardów osób korzystających z urządzeń na Androidzie, oraz użytkowników oprogramowania od Google, takich jak mapy czy wyszukiwarka.
Dla Google informacje o lokalizacji są niezbędne, bo to głównie na ich podstawie korporacja targeruje treści reklamowe, z których zarabia krocie. W ubiegłym roku aż 80% z 257 zarobionych miliardów pochodziło właśnie z reklam. Niestety znaczna część z nich była dystrybuowana nielegalnie. Prokuratorzy badający sprawę stwierdzili, że Google wprowadza użytkowników w błąd co najmniej od 2014 roku, naruszając stanowe przepisy ochrony praw konsumentów.
Google poszło na ugodę, zobowiązując się do wypłacenia 391,5 miliona dolarów oraz uczynienia warunków śledzenia bardziej przejrzystymi dla użytkownika. Firma ma także opracować stronę internetową, gdzie zawarte będą informacje o danych zbieranych przez Google. Biorąc jednak pod uwagę komentarze, które padły podczas rozprawy, trudno jest wierzyć w szczerą chęć odkupienia win.
„Gdyby ludzie mieli wybór, to by się na to nie zgodzili”
Podczas rozprawy między Google a 40 stanami przedstawiciele korporacji byli zasypywani szczegółowymi i niewygodnymi pytaniami. Część z nich wyciekła do sieci, budząc słuszne oburzenie.
Google wprost przyznaje, że system reklamowy nie daje użytkownikom wyboru. Firma jest też świadoma tego, że gdyby klienci mieli prawo głosu to z pewnością nie zgodziliby się na takie warunki, ale… na szczęście nie mają nic do powiedzenia. Fragmenty powyższych wypowiedzi – choć każdy z nas w głębi duszy zdaje sobie z tego sprawę – udowadniają, że wszelkie prawa do prywatności i gwarancje bezpieczeństwa danych to bujda, którą korporacje karmią nas z kamienną twarzą.
Całkiem zabawne jest też stwierdzenie, że Google ma tak zawiłe i skomplikowane procedury, że nie pojmują ich nawet pracownicy, więc informowanie użytkowników o tych zasadach jest bezcelowe. Przedstawiciel firmy stwierdza wprost, że odbiorcy nie mają pojęcia, co tak naprawdę dzieje się z ich danymi i może lepiej, żeby tak zostało, bo mogą czuć się przerażeni.
Smutny wyłania się z tego obraz, ale poniekąd trzeba Google przyznać rację. Przeciętnego użytkownika nie interesuje to jak przetwarzane są jego prywatne dane, a nawet jeśli, to taka wiedza nic nie zmieni, bo jesteśmy po uszy znużeni w usługach, aplikacjach i narzędziach, które każdego dnia wykorzystujemy do pracy i rozrywki.
Nie ważne więc, czy to Google, Apple czy Microsoft. Nie ważne ile jeszcze wyroków sądowych zapadnie i jak wiele oświadczeń usłyszymy. Technologiczna karawana będzie przeć naprzód w akompaniamencie pięknych haseł o ochronie prywatności, z których – tak jak do tej pory – nic nie wynika.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu