Serial Special Ops: Lioness zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie już w pierwszym sezonie. Taylor Sheridan, twórca m. in. Yellowstone, zafundował nam klimat Sicario z perspektywy agencji wywiadowczej. Teraz wrócił z drugim sezonem, który nie tylko napisał, ale też wyreżyserował i nawet w nim wystąpił.
Lioness S2 to mocny początek listopada
Listopad w tym roku na rynku VOD zapowiada się rewelacyjnie. Nie pamiętam takiego natłoku głośnych premier w jednym miesiącu, a do tego większość z nich to sequele produkcji, które zdobyły już ogromne uznanie. Czekamy między innymi na zakończenie głośnego hitu jakim jest Yellowstone, całkiem nowy serial z gwiazdorską obsadą - Landman, drugi sezon serialu Silos na Apple TV+ czy wreszcie powrót do świata League of Legends w Arcane. Zaczynamy jednak drugim sezonem Lioness, którego pierwszy odcinek pojawił się na SkyShowtime w miniony piątek. Za ten projekt odpowiada nie kto inny jak Taylor Sheridan, złote dziecko Paramount, które stworzyło takie hity jak wspomniane Yellowstone, 1883, 1923, Mayor of Kingstown czy Tulsa King. Jak mu poszło tym razem?
W drugim sezonie Lioness wracają dobrze znane nam już twarze, na czele z świetnie grającą główną rolę Zoe Saldaną (Joe). Już od pierwszych odcinków mamy też znacznie więcej Morgana Freemana, który wciela się rolę sekretarza stanu Edwina Mullinsa czy Nicole Kidman, grającą szefową Joe - Kaitlyn Meade. Jest też znacznie więcej polityki i intryg na najwyższych szczeblach władzy, ale przede wszystkim bardzo ciekawy wątek główny, w którym udało się połączyć meksykańskie kartele z chińskimi służbami. Sheridan poszedł na całość i zafundował nam prawdziwie szpiegowską wersję Sicario, w której nie brakuje akcji, pościgów i strzelania. Co więcej poza scenariuszem i reżyserią, postanowił pojawić się też w jednej z ról w samym serialu, ciekawe czy go rozpoznacie.
Lioness S2 - więcej, grubiej, mocniej
Być może właśnie z tego powodu przyłożył się też lepiej do samego scenariusza. Po słabym drugim sezonie Tulsa King, Lioness wybija się na piedestał. Fabuła jest dobrze przemyślana, a akcja wylewa się z ekranu w każdej sekundzie. Co więcej Sheridan nadal wie jak utrzymać widza w napięciu, nawet jeśli na ekranie mamy tylko rozmowę w pokoju sytuacyjnym na Kapitolu. Duża w tym zasługa świetnej obsady aktorskiej. Freeman i Kidman pokazują wysoką klasę, a Zoe Saldana wcale im nie ustępuje. Doskonale sprawdza się również nowa główna bohaterka, Josephina Carrillo grana przez Genesis Rodriguez (na zdjęciu powyżej), która potrafi pokazać swój charakter.
Jeśli nie mieliście okazji obejrzeć pierwszego sezonu, to warto to nadrobić, bo nie tylko był bardzo dobry, ale wprowadza też więcej wglądu w każdą z postaci. Szczególnie jeśli mowa o głównej bohaterce Joe, która przez swoją pracę ma spore problemy z zachowaniem balansu między pracą, a życiem rodzinnym. Co więcej wyjaśniono tam lepiej czym jest program Lioness. W drugim sezonie praktycznie z miejsca przechodzimy do wartkiej akcji i nie ma czasu na zbędne tłumaczenia. Pomysł Sheridana na ten sezon wydaje się bardzo ciekawy , a konsekwencja z jaką go realizuje godna podziwu. Szczególnie w przededniu wyborów prezydenckich w USA, do których też nawiązano w samym serialu.
Mam za sobą trzy z ośmiu odcinków na jakie będzie składał się ten sezon i dosłownie nie mogę doczekać się kolejnych. Owszem, miejscami cała historia jest nieco naciągana i przepełniona amerykańską propagandą, ale szczerze powiedziawszy to nie mam z tym problemu. Każdy element układanki wpada na właściwe miejsce i mam nadzieję, że uda się ten poziom utrzymać do końca. Bo jeśli szukacie serialu, w którym całym czas coś się dzieje, a napięcie wręcz wylewa się z ekranu, to tutaj to wszystko znajdziecie. W zasadzie miałbym chyba tylko jedna radę, poczekać aż całość będzie dostępna do obejrzenia, bo dozowanie tych emocji tydzień po tygodniu być może jest bezpieczniejsze, ale może dawać się we znaki ;-).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu