Wczoraj pisałem, że LG rozpocznie aktualizację swojego flagowca do najnowszej wersji Androida od Polski. Niektórzy narzekają i twierdzą, iż Polacy rob...
Wczoraj pisałem, że LG rozpocznie aktualizację swojego flagowca do najnowszej wersji Androida od Polski. Niektórzy narzekają i twierdzą, iż Polacy robią za beta testerów, inni się cieszą, bo w końcu nasz rynek nie jest traktowany przez dużą firmę po macoszemu. Okazuje się, iż LG ma dla nas jeszcze jedną niespodziankę. Dość kontrowersyjną.
Kojarzycie gadżet LG KizON? Pytam, ponieważ już o nim pisaliśmy. Wówczas jednak był to wpis poświęcony urządzeniu, któremu daleko było do Europy - można było go traktować jako ciekawostkę. Teraz się to zmieni - sprzęt trafia na Stary Kontynent, a zadebiutuje w Polsce. Może to przypadek, może element akcji marketingowej wymierzonej w PL, ale nie należy wykluczać, że przestajemy być krajem, który można wrzucić do koszyka B czy C przy realizowaniu jakiegoś projektu. Naprawdę jestem ciekaw, czy to jakieś jednorazowe akcje i za kilka dni pozytywne wrażenie minie, czy też trzeba się przyzwyczajać, że będą u nas szybko dostępne urządzenia i usługi, które oferowane są np. niemieckim klientom.
Wróćmy do LG KizON. Wiele osób zadaje sobie pewnie pytanie: co to jest? Odpowiem krótko: gadżet, który zainteresuje rodziców - inni przejdą obok niego obojętnie. Albo napiszą, że to szaleństwo i smycz zniewalająca pociechę. Tomasz kilka miesięcy temu negatywnie oceniał produkt - zarówno od strony wykonania, jak i samej idei. Napiszę szczerze, iż trudno mi jednoznacznie określić ten gadżet. Dzieci nie mam, ale gdybym miał, to pewnie bym się zastanawiał, czy w coś takiego zainwestować. Sam na ręce nie miałem takiego urządzenia i nic mi się nie stało, ale jednocześnie pamiętam, że rodzice niejednokrotnie się martwili, gdy dłużej nie wracałem do domu. Czasy się zmieniają, może w tym szaleństwie jest metoda?
Na pierwszy rzut oka opaska przypomina zegarek dla dziecka. Czasu jednak nie pokazuje (co w gruncie rzeczy jest dość dziwne). Na rynek europejski trafi gadżet wyposażony w moduł 2G, GPS oraz WiFi. Do tego bateria o pojemności 400 mAh, która powinna zagwarantować 36 godzin pracy na jednym ładowaniu (rodzic zostanie powiadomiony, jeśli zapas energii spadnie poniżej 20%). Sprzęt jest wodoodporny i wykonany z materiału, który nie zaszkodzi dziecku. Po co to wszystko?
Rodzic zakłada opaskę na rękę pociechy i dzięki temu może śledzić, gdzie znajduje się ona w konkretnym momencie. Do tego jest potrzebny smartfon z Androidem (4.1 i wyżej) – na sprzęcie mobilnym przy wykorzystaniu odpowiedniego oprogramowania wyświetlają się informacje, które mogą się okazać przydatne. Gadżet posiada głośnik, mikrofon i przycisk ze słuchawką. Po wciśnięciu tego ostatniego, dziecko skontaktuje się z jednym z rodziców (można zaprogramować jeden numer telefonu). Opiekun może z kolei zadzwonić na opaskę dziecka i jeśli połączenie nie zostanie odebrane w ciągu 10 sekund, urządzenie zacznie pracować automatycznie – rodzic będzie mógł usłyszeć, gdzie jest dziecko (lub przynajmniej zorientuje się, co dzieje się dookoła).
Sprzęt ma być dostępny w kolorach niebieskim i różowym, pojawią się dodatki, nawiązujące do bohaterów znanych dzieciom. To ma uatrakcyjnić urządzenie w oczach młodego człowieka. Uatrakcyjni? To pewnie kwestia indywidualna - jedne dzieci założą to z przyjemnością, inne nie będą zachwycone. Kilkulatkowi chyba trudno wytłumaczyć o co chodzi. Rozważania na temat przydatności urządzenia pozostają zatem w gestii rodziców. W tym przypadku też będzie można mówić o różnym nastawieniu. Ktoś spyta np. czy jest sens kupować opaskę, jeśli można przyzwyczajać dziecko do komórki. To nie to samo, ale rozumiem wątpliwości tego typu. Rozumiem i czekam na efekty sprzedaży w Polsce - może niedługo znajomi z dziećmi będą pytać, czy taka opaska to dobry pomysł. A za jakiś czas sprzęt stanie się popularny...
Więcej informacji na temat produktu znajdziecie na stronie producenta.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu