Kiedy kilka miesięcy temu pisałem o mikrofalowym systemie dużej mocy Leonidas, mającym za zadanie niszczyć roje dronów, w testach był tylko jego główny, naziemny komponent. Firma zapowiadała jednak, że w planach jest też wyposażenie w tego typu urządzenie ciężkiego drona.
Wojna się zmienia
Wojsko i drony to dziś bardzo gorący związek, który w ogromnym stopniu zmienia zasady obowiązujące na dzisiejszym polu walki. I nie chodzi tu juz nawet o to, co już pokazano w Afganistanie, Syrii czy szczególnie Górnym Karabachu, ale o to, nad czym cały czas pracuje się w firmach zbrojeniowych i testuje na poligonach.
Jednym z kierunków rozwoju tych bezzałogowych maszyn, którego wojskowi bardzo się obawiają, są roje dronów, w których duża liczba autonomicznych maszyn atakuje jednostki naziemne. Takie ataki mogłyby niszczyć punkty dowodzenia, atakować czułe miejsca infrastruktury komunikacyjnej i logistycznej, a nawet obezwładniać jednostki bojowe. Dlatego nowoczesne armie świata pracują zarówno nad samymi rojami, jak i sposobami obrony przed nimi.
Pisałem już na Antyweb o wyposażaniu pojazdów i okrętów w lasery dużej mocy. Ich problemem jest jednak to, że w przypadku ataku dużej ilości maszyn mogą nie zdążyć z likwidacją celów, a same drony z pewnością będą coraz lepiej unikać długotrwałego wystawienia na ich skupioną wiązkę. Stąd pomysł na broń używającą mikrofal o dużej mocy, która jest w stanie objąć swoim działaniem znacznie większą powierzchnię.
Epirus i Leonidas
W tym właśnie kierunku kilka lat temu podążyli twórcy start-upu Epirus, tworząc system obrony przeciwdronowej Leonidas. Rozwiązanie tej firmy rokowało na tyle dobrze, że trafiło na testy w amerykańskiej armii, przy czym jak wspomniałem, początkowo testowano dużą wersję naziemną, wyglądającą trochę jak panel oświetleniowy. Teraz przyszła pora na antrydronowego... drona.
Zaprezentowany niedawno Leonidas Pod został, w stosunku do pokazywanych 2 lata temu wizualizacji, mocno zmniejszony, a sam emiter HPM (high power microwave) może być montowany nie tylko na latającym nośniku, ale też na pojazdach, a nawet przenoszony przez żołnierzy. Całość, jak przystało na urządzenia rodem z XXI wieku, ma tworzyć zsieciowany system i ściśle ze sobą współpracować.
Jak poinformował Epirus, dzięki odpowiedniemu ich rozstawieniu można zbudować warstwowe pole ochronne przed dronami o zaskakująco dużej powierzchni oddziaływania. Co ważne, emitery HPM mają tę zaletę, że nie grzeją się tak jak broń laserowa i znacznie szybciej można doprowadzić je do gotowości bojowej. Także zużycie energii wygląda korzystniej, niż w przypadku ich „skupionych” konkurentów.
Testy Leonidasa armia oceniła jako udane, system potrafił uziemić drony tak wirnikowe, jak i płatowcowe. Co więcej, w czasie jednego z testów zdołano przy jego pomocy unieruchomić silnik statku. System będzie obecnie integrowany z wozami bojowymi, między innymi ze Strykerami, stając się składową systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu SHORAD. W tym celu nawiązano już współpracę z potentatem zbrojeniowym General Dynamics. Firma odchodzi więc od fazy start-upu, tym bardziej, że wygrała też kilka kontraktów dotyczących badań nad zachowaniem fal elektromagnetycznych i zarządzaniem energią.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu